Zakupy świąteczne w tym roku mogą być wyjątkowo drogie. W listopadzie żywność w Polsce była średnio o 6,5 proc. droższa niż rok wcześniej - podaje Główny Urząd Statystyczny. Dobrze, że przed nami Boże Narodzenie, a nie Wielkanoc. Jaja tylko w ciągu miesiąca podrożały o 30 proc! Ogółem ceny rosną w tempie 2,5 proc. Tak wysokiej inflacji nie było od 2012 roku.
Aktualizacja 14:15
Potwierdziły się wstępne wyliczenia GUS sprzed dwóch tygodni. Inflacja (wskaźnik opisujący tempo wzrostu cen) wyraźnie skoczyła do góry z 2,1 do 2,5 proc. wobec wcześniejszych prognoz ekonomistów, sugerujących wynik na poziomie 2,3 proc. To już czwarty miesiąc z rzędu, gdy obserwujemy przyspieszenie tempa wzrostu cen.
Co więcej, podwyżek na taką skalę nie było nie tylko w tym roku, ale i na przestrzeni ostatnich 5 lat. W listopadzie 2012 roku inflacja wyniosła 2,8 proc. Od tamtego czasu była poniżej 2,5 proc.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, że bywało w przeszłości zdecydowanie gorzej. Tak jak choćby w latach 2011-2012, gdy ceny rosły w skali roku nawet w tempie 4-5 proc.
Tempo wzrostu cen w Polsce na przestrzeni ostatniej dekady src="https://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1197377416&de=1512946800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=inflacja&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Największy wpływ na ukształtowanie się wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych na tak wysokim poziomie miały wyższe ceny żywności. W rok poszły do góry średnio o 6,5 proc. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca podwyżki wyniosły zaś 1,1 proc.
Na przestrzeni ostatniego miesiąca najbardziej podrożały artykuły w grupie "mleko, sery i jaja" (przeciętnie o 4,9 proc., w tym jaja aż o 30 proc., jogurty, śmietana, napoje i desery mleczne - o 1,4 proc., sery i twarogi - o 0,7 proc. oraz mleko - o 0,3 proc.).
W listopadzie, w porównaniu z październikiem, za warzywa trzeba było zapłacić o 3,1 proc. więcej, a za mąkę o 1,3 proc. więcej. Droższe niż w październiku było masło, ale w jego przypadku wzrosty wyhamowały do 1,1 proc.
Więcej niż w poprzednim miesiącu konsumenci płacili za mięso (przeciętnie o 0,2 proc., w tym mięso wołowe - o 1,1 proc., mięso drobiowe - o 0,7 proc., wędliny - o 0,4 proc., mięso cielęce - o 0,2 proc., przy spadku cen mięsa wieprzowego - o 0,8 proc.).
Zanotowano wzrost cen czekolady (o 0,8 proc.), makaronów i produktów makaronowych (o 0,7 proc.), pieczywa (o 0,4 proc.), ryżu (o 0,3 proc.), jak również ryb i owoców morza (o 0,2 proc.).
Nie wszystko drożało. Mniej niż przed miesiącem płacono za cukier (o 5,8 proc.) i owoce (o 0,2 proc.).
W skali roku mamy do czynienia z podwyżkami we wszystkich głównych segmentach towarów i usług oprócz odzieży i obuwia. One potaniały przeciętnie o 4,6 proc. Taka tendencja utrzymuje się już od dłuższego czasu.
Minimalnie poniżej średniej rosną ceny związane z mieszkaniem. Tu podwyżki wynoszą 2,2 proc. Ceny usług i produktów związanych ze zdrowiem wzrosły o 1,9 proc. Podobnie wygląda dynamika w rekreacji i kulturze (1,7 proc.) i edukacji (1,8 proc.).
Powodów do zadowolenia nie mogą mieć kierowcy, którzy za tankowanie płacą o 4,7 proc. więcej niż rok temu.
Prognozy nie są optymistyczne
Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem kierunek zmian cen towarów i usług konsumpcyjnych, w grudniu wzrósł o 0,4 pkt w porównaniu z listopadem - podało Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych w poniedziałkowym raporcie. Analitycy podkreślają, że to kolejny, czwarty miesiąc z rzędu, kiedy wartości wskaźnika rosną, zapowiadając tym samym nasilenie presji inflacyjnej w gospodarce.
"Składowe Wskaźnika Przyszłej Inflacji wskazują, że tendencja do przyspieszonego wzrostu cen utrzyma się również w najbliższych miesiącach. W ostatnim czasie niemal wszystkie jego komponenty, choć z różną siłą, ale działają w kierunku wzrostu WPI" - czytamy w raporcie.
Do podnoszenia cen skłaniają przedsiębiorców rosnące koszty zatrudnienia zwłaszcza w przypadku pracowników o kwalifikacjach, na które jest największy popyt.
"To może uruchomić spiralę podwyżek wśród pozostałych grupach pracowniczych, we wszystkich działach gospodarki narodowej. Rosnąca inflacja będzie sprzyjała zaspakajaniu takich żądań" - podkreślają analitycy.
"Istotny dla cen importu jest kurs złotego. W ostatnim miesiącu jego wartość w stosunku do euro i dolara amerykańskiego nie uległa znaczącej zmianie. Jednak, ewentualne osłabienie polskiej waluty w warunkach drożejących surowców wpłynie na wzrost cen zarówno dóbr importowanych, jak i produkowanych przez rodzime przedsiębiorstwa" - podsumowało BIEC.
Analitycy podkreślają, że w w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy Polska należała do grupy krajów, gdzie tempo wzrostu cen konsumpcyjnych było najwyższe.
Inflacja - efekt uboczny
Skąd bierze się inflacja? Jak zawsze w ekonomii chodzi o popyt i podaż. Ludzie zarabiają coraz więcej, a do tego mniej zamożni dostają od ubiegłego roku wsparcie w postaci 500+. Polacy mają więcej pieniędzy, więc więcej wydają. Rośnie popyt, za którym nie zawsze nadążają producenci. Żeby go zbilansować podnoszą ceny.
Inflacja jest nieodzownym elementem szybko rosnącej gospodarki, a z publikowanych ostatnio danych GUS wynika, że PKB Polski rośnie najszybciej od 2011 roku. Tempo jest zawrotne, bo mowa o 4,9 proc. Na palcach jednej ręki można wyliczyć kraje europejskie, które mogą się pochwalić lepszym wynikiem.
PKB to tylko jeden ze wskaźników makroekonomicznych, który pokazuje, że ciągle gospodarczo jesteśmy na fali wznoszącej. Niektórzy mogą to nawet nazywać cudem gospodarczym PiS. W tym wszystkim właśnie wzrost cen to jeden ze skutków ubocznych, które bezpośrednio dotykają zwykłych ludzi, choć też nie można tego stawiać jako zarzut wobec rządu. Tym bardziej, że płace rosną blisko 3-krotnie szybciej. Poza tym za czasów poprzedników, jak już wspominaliśmy, ceny potrafiły rosnąć jeszcze bardziej.