Jak wskazuje Bartosz Turek, analityk Open Finance, z najnowszych danych NBP wynika, że wzrosty cen wyraźnie przybierają w ostatnich miesiącach na sile. Jeszcze rok temu NBP sugerował, że używane mieszkania w największych miastach zdrożały o prawie 4,7 proc. w skali roku.
Jak jednak zaznacza Turek, dane udostępniane przez bank centralny są opóźnione, bo dopiero podsumowują trzeci kwartał bieżącego roku. "Szybsze szacunki odnośnie dalszego rozwoju sytuacji na rynku cyklicznie publikuje Open Finance i Home Broker" - podkreśla.
Z listopadowego odczytu indeksu stworzonego przez te instytucje wynika, że w największych miastach mieszkania drożały już z ponad 13-proc. dynamiką. Powodów tach szybkiego wzrostu cen jest co najmniej kilka.
Analityk Open Finance jako pierwszy wymienia utrzymującą się od dłuższego czasu bardzo dobrą sytuację na rynku pracy. Coraz więcej Polaków stać na zaciągnięcie kredytu hipotecznego, a ponadto coraz dłużej trwająca dobra koniunktura ułatwia podjęcie decyzji o zadłużeniu się na wiele lat.
Według Turka nie bez znaczenia są też niskie stopy procentowe. "To przez nie oprocentowanie lokat jest tak niskie, że skłania osoby posiadające kapitał do szukania innego sposobu na zainwestowanie pieniędzy, np. zakup mieszkania na wynajem. Z drugiej strony niskie stopy procentowe oznaczają też tanie kredyty, z których Polacy w 2018 roku korzystają najchętniej od dekady" - pisze analityk.
"Wzrost cen powyżej szczytu sprzed ostatniego kryzysu jest momentem symbolicznym, co nie oznacza jeszcze wcale, że mamy do czynienia z bańką cenową większą niż dekadę temu" - zaznacza ekspert. "Pamiętajmy, że w międzyczasie mieliśmy do czynienia z inflacją, która wyraźnie podniosła ogólny poziom cen" - tłumaczy.
Dane GUS wskazują, że mieszkania musiałyby zdrożeć jeszcze o około 25 proc., aby w ujęciu realnym poziom cen wzrósł ponad szczyt przed kryzysem, podkreśla Bartosz Turek. "Mało tego, w międzyczasie wynagrodzenia Polaków wzrosły w latach 2007-2018 o ponad połowę, a kredyty staniały o jedną trzecią" - zwraca uwagę.
Podczas gdy w sierpniu 2007 roku przeciętne RRSO kredytu hipotecznego wynosiło 6,8 proc., to dziś jest to 4,6 proc. "To pokazuje, że potencjał do dalszych wzrostów cen wciąż jest spory. Martwić może więc to, że im mocniej ceny będą rosły teraz, tym szybciej spadać będą w przypadku pogorszenia koniunktury" - stwierdza.
"Z drugiej strony trudno spodziewać się dziś spadków cen mieszkań gdy mamy bardzo dobrą sytuację na rynku pracy, a kredyty pozostają tanie" - podsumowuje analityk Open Finance.