Właścicielka pensjonatu "W drzewach" zastrzega, że to nie będzie typowa rozmowa o biznesie, bo nie pieniądze były motorem do działania. Były nim bowiem marzenia, chęć życia po swojemu i poszukiwanie spokoju. A przy okazji okazało się, że dziesiątki ludzi chcą spędzić choć jedną noc kilka metrów nad ziemią.
Najbliższy wolny weekend? Styczeń 2019 r. Jeśli jestem gotowa na nocleg w środku tygodnia, to znajdą się jakieś pojedyncze dostępne terminy jeszcze w tym roku. Weekendy w wiosennych i letnich miesiącach przyszłego roku też powoli się wyprzedają. Zainteresowania wcale nie studzi fakt, że para za spędzenie jednej nocy musi zapłacić co najmniej 340 zł.
O czym mowa? O pierwszym (i mającym tylko jednego konkurenta – w Dolinie Charlotty niedaleko Słupska) w Polsce kompleksie domków na palach. Położony jest wśród lessowych wąwozów w Nałęczowie. Działa od 2013 r.
Paweł Waga
Z miasta na lessowe wzgórza
Wybór miejsca nie był dziełem przypadku. Małgorzata Fraszka, współwłaścicielka obiektu, wyjaśnia, że działkę jej mąż odziedziczył i tak naprawdę od dawna zastanawiali się, w jaki sposób przenieść swoją aktywność życiową i zawodową do Nałęczowa. Wcześniej żyli dość standardowo. Pani Małgorzata pracowała w warszawskiej korporacji, jej mąż miał pracę zdalną.
Pierwszy domek wybudowali za własne pieniądze i jeszcze bez pomysłu, by udostępniać go gościom. Miał służyć ich synowi. Później dowiedzieli się o Programie Szwajcarskim, którego założenie było proste: znaleźć regiony, które mają potencjał, ale są niedoinwestowane. Takim wymagającym wsparcia finansowego na Lubelszczyźnie obszarem była turystyka. Aplikowali o dofinansowanie, w ramach którego mogli liczyć na zwrot połowy kosztów kwalifikowanych.
Złożyli wniosek i szybko okazało się, że była to doskonała inwestycja: pełne obłożenie przez cały rok i wysokie oceny klientów to jedno. Wyróżnienia, takie jak trzecie miejsce w Konkursie na Najlepszy Produkt Turystyczny Województwa Lubelskiego, to drugie.
Zobacz też: * *Co kradniemy z hoteli?
- Zakładaliśmy, że "W Drzewach" będzie działało w sezonie letnim, a poza nim tylko sporadycznie będą nas odwiedzać goście. Myśleliśmy, że będziemy mieć czas na zajmowanie się innymi aktywnościami zawodowymi. Okazało się jednak, że goście przyjeżdżają cały rok i dają nam stałe zajęcie – mówi pani Małgorzata.
Współwłaścicielka domków uważa, że w przypadku takich małych, kameralnych obiektów bardzo ważna jest codzienna obecność właścicieli. Nie chodzi tu o nieustanną "kontrolę jakości" czy nadzorowanie pracowników, ale danie gościom poczucia, że właściciel dba osobiście o każdy szczegół i leży mu na sercu, by każdy czuł się jak w domu.
-Trudno mi to wyjaśnić, ale mamy sygnały od gości, że cenią sobie naszą obecność. W komentarzach przewija się nie tylko zachwyt nad miejscem czy widokiem z okna, ale też podziękowania dla nas, że byliśmy, rozmawialiśmy – mówi.
Pytam, czy wymyślając apartamenty, inspirowali się jakimś konkretnym miejscem. Pani Małgorzata wspomina pensjonat na drzewach w Szwecji, ale zaraz dodaje, że oboje z mężem dużo podróżują, więc chcieli stworzyć miejsce, w którym sami chcieliby się znaleźć. Na co więc mogą więc liczyć goście?
Trzy domki znajdują się na palach, czwarty spoczywa na drzewie. Każdy ma nazwę nawiązującą do drzewa, na którym się znajduje. Są więc "Sosna", "Jodła", "Grab" i "Tuja". Utrzymane są w podobnym stylu (drewno, brak zbędnych dekoracji, ciepłe kolory), ale każdy domek czymś się wyróżnia. Jeden ma taras na dachu, inny balkon. To wszystko po to, by goście, którzy do pensjonatu wracają, za każdym razem mogli odkrywać coś nowego. Wszystkie domki wyposażone są w małe kuchnie i łazienki. Doprowadzenie ciepłej wody i odprowadzanie kanalizacji z wysokości kilku metrów to żaden problem. Rury są sprytnie ukryte, więc nie rzucają się w oczy. Jest ogrzewanie, więc w domkach można nocować nawet przy dużych mrozach. Jeden z domków jest wyposażony w saunę.
Paweł Waga
Osiedle domków na palach? Nie, dziękujemy
W najtańszym wariancie wynajęcie domku w tygodniu kosztuje 340 zł. Za najlepiej wyposażony trzeba zapłacić 510 zł. W weekendy cena wzrasta o 50 zł. Biorąc pod uwagę, że wysokie ceny nie zniechęcają klientów, mogłoby się wydawać, że pensjonat na drzewach to pomysł na gwarantowany zysk i aż się prosi, by Fraszkowie wybudowali kolejne domki. Na to jednak nie ma co liczyć.
- O wyjątkowości miejsca decydują dwie rzeczy: fantastyczne widoki z okna i kameralność. Zależy nam na utrzymaniu pewnej intymności, więc w ogóle nie rozważamy zwiększenia liczby domków – rozwiewa wątpliwości pani Małgorzata.
"W Drzewach" w żaden sposób się nie reklamuje. Informacje rozchodzą się pocztą pantoflową. Pani Małgorzata mówi, że na początku odwiedzali ją głównie jej równolatkowie, a więc ludzie w okolicach trzydziestki. Potem opowiadali oni o apartamentach swoim znajomym i w ten sposób powiększał się krąg zainteresowanych. Bez względu na wiek czy profesję, łączy ich jedno – to ludzie, którzy w wielu miejscach byli i są zmęczeni pośpiechem, hałasem i tym, co oferują hotele sieciowe.
No i oczywiście dysponują stosunkowo dużym budżetem. Właściciele mają świadomość, że ich oferta nie jest skierowana do przeciętnego turysty. Ale dodają, że trudno porównywać ofertę pensjonatu "W drzewach" z tym, co mają do zaproponowania tradycyjne obiekty noclegowe. Poza tym zwracają uwagę na kameralność. Gdyby domków było więcej, cena pewnie by spadła, ale pobyt w domkach na drzewie stałby się czymś znacznie bardziej masowym, a zdecydowanie nie tego chcą Fraszkowie.
Choć dziś pensjonat nie narzeka na brak gości, w przyszłości ich liczba może spaść. Tak już jest w turystyce – ludzie wciąż poszukują czegoś nowego, potrzebują wrażeń. Niewykluczone, że któregoś dnia domki w koronach drzew opatrzą się. To jednak nie martwi pani Małgorzaty, bo zajmie się wtedy innymi aktywnościami zawodowymi. Póki co nic nie zapowiada jednak, by kalendarz rezerwacji miał świecić pustkami. Każdy miłośnik natury wie przecież, że "prawdziwy odpoczynek zaczyna się kilka metrów nad ziemią"...
Paweł Waga