Od 1 stycznia do benzyny i oleju napędowego doliczana będzie nowa opłata - ok. 10 gr brutto na litrze. Prezesi największych koncernów paliwowych przekonują, że "wezmą koszty na siebie". Czy jednak na pewno tak się stanie? - Benzyna na stacjach podrożeje o ok. 2 proc. O tyle samo może spaść poparcie partii rządzącej - przekonuje Bartłomiej Derski z serwisu WysokieNapiecie.pl.
Zdaniem eksperta, to nie jest dobry moment na nową opłatę. Rząd trafił z wprowadzeniem opłaty na najgorszy możliwy moment. Ceny na stacjach paliw rosną, pomimo że opłata będzie doliczana do nich dopiero za kilka miesięcy. To efekt drożejącej na światowych rynkach ropy, w górę idą też ceny węgla i gazu. Stacje paliw długo broniły się przed pokonaniem psychologicznej bariery, sprzedając zarówno olej napędowy, jak i benzynę po 4,99 zł za litr, zmniejszając w ten sposób swoją marżę, ale w końcu solidarnie zaczęły sprzedawać oba paliwa drożej - dodaje ekspert.
Obecnie trwają ustalenia, na co przeznaczyć 1,7 mld zł rocznie nowych przychodów. Jednym z celów ma być ocieplenie domów najbiedniejszych rodzin. - Przy okazji wesprze też plan nadganiania zaległości w stosunku do większości Europy, gdzie dużo szybciej od Polski rozwija się transport elektryczny - mówi Derski.
Czytaj też: *Poseł straszy drożyzną na stacjach. Wyjaśniamy, dlaczego niesłusznie o ceny oskarża PiS *
* * Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl * *