– Za pięć lat Polacy mogą płacić nawet dwukrotnie wyższe rachunki łącznie za prąd i jego przesył. A to oznaczałoby zbliżenie się do cen detalicznych płaconych dziś przez Niemców – prognozuje Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej na łamach "Rzeczpospolitej".
Skok cen energii w najbliższej przyszłości to efekt dwóch składowych - unijnych programów i niedostosowanej do nich polityki polskiego rządu – zauważa "Rzeczpospolita". Cytowany przez dziennik ekspert Krajowej Izby Gospodarczej Herbert L. Gabryś podkreśla, że eliminacja węgla z energetyki, do której zmierza Unia, oznacza wzrost cen uprawnień do emisji CO2 przynajmniej do 20 euro za tonę. To z kolei podniesie koszt wytworzenia prądu z węgla, na który stawia polski rząd. Na dodatek czarny surowiec też nie będzie taniał.
Oprócz tego rosnąć będą opłaty za przesył. Dziś już stanowią ponad 50 proc. rachunku za energię. W ciągu pięciu lat udział tej składowej może wzrosnąć do 70 proc. ceny. Przytaczany przez "Rzeczpospolitą" ekspert Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski tłumaczy, że winny temu jest model rynku oparty na wielkich blokach energetycznych, z których prąd płynie do odbiorców setki kilometrów z dużymi stratami.
O kłopotach polskiej energetyki mówią eksperci pytani przez WP money. Jak zauważa prof. Andrzej Strupczewski, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku, w Europie jesteśmy w ogonie krajów wykorzystujących energię elektryczną na mieszkańca. Wyprzedzamy tylko Rumunię i Łotwę. - Jeśli chcemy dorównać Niemcom, Duńczykom czy Austriakom, czeka nas wzrost poziomu wykorzystania energii, a co za tym idzie potrzeba większej jej produkcji. Za 20 lat wyczerpiemy zasoby węgla i będziemy zmuszeni do importu, aby utrzymać obecny poziom - podkreśla.
Jak wynika z raportu francuskich i niemieckich stowarzyszeń energetyki konwencjonalnej - UFE i BDEW, już w ciągu najbliższych 10 lat część krajów europejskich nie będzie w stanie pokryć swego zapotrzebowania na energię. Remedium na to może być wprowadzenie rynku mocy (ang. CRM - Capacity Reliability Mechanism).
To mechanizm, którego zadaniem jest tworzenie zachęt finansowych dla wytwórców energii. Płaci im się nie tylko za wytworzoną i sprzedaną energię, ale za gotowość do zapewnienia w danej chwili określonej mocy. W praktyce oznacza to utrzymywanie w gotowości określonych bloków. A jak zapewnia ekspert Narodowego Centrum Badań Jądrowych, elektrownie atomowe najlepiej się do tego nadają. Nie potrzebują długiego czasu na rozruch i mogą pozostawać w stanie uśpienia.
Jak przekonują eksperci, brak zrównoważonej polityki energetycznej i zorientowanie na tradycyjne elektrownie węglowe, czyli rozwiązania nieefektywne w dłuższej perspektywie, spowoduje, że problem będzie narastał. – Co pięć lat będziemy obserwować, jak coraz bardziej odstajemy od reszty Europy – ostrzegał w rozmowie z WP money Grzegorz Wiśniewski, prezes IEO.
Jedynie zróżnicowany program energetyczny, którym znacznie większy udział będzie miał atom oraz Odnawialne Źródła Energii, ma szansę zmienić niekorzystną prognozę. - Nie dążymy do wyeliminowania nieodnawialnych źródeł z polskiego koszyka energetycznego, ale zrównoważony rozwój – stwierdza na łamach WP money Grzegorz Skarżyński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. – OZE nie zastąpią węgla, ale powinny stale zwiększać swój udział w rynku. Aby spełnić wymogi UE, musimy się rozwijać.