Sytuacja na rynku ropy będzie zależna od tego co postanowią najwięksi gracze - OPEC i USA - ocenia Krzysztof Romaniuk z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Amerykanie wciąż zalewają rynek ropą naftową z łupków. Z informacji firmy Baker Hughes, w minionym tygodniu już po raz 11 z rzędu zwiększyła się liczba funkcjonujących wiertni w USA. To powoduje, że światowa cena baryłki mimo ubiegłotygodniowych wzrostów wciąż znajduje się raczej trendzie spadkowym - pisaliśmy o tym w WP moeny .
Pierwszy kwartał tego roku przyniósł rekord nowych punktów wydobycia. Ich liczba wzrosła o 137. To najlepszy wynik od 2011 roku, kiedy w drugim kwartale powstało aż 152 wiertnie. Od początku tego tygodnia cena baryłki tego surowca lekko waha się - o dolara w dół lub w górę.
- Na to, co będzie dalej - dodał Romaniuk - wpłyną decyzje krajów zrzeszonych w OPEC - "co będzie dalej z ograniczeniami produkcji oraz to, jak będzie się kształtował amerykański rynek ropy".
W jego opinii, nawet jeżeli OPEC utrzyma ograniczenia, to rynek będzie zasilany dużymi ilościami ropy z łupków ze Stanów Zjednoczonych. A to powinno przełożyć się na równowagę na rynku, a tym samym nie powinno być warunków sprzyjających znacznym wzrostom cen.
Jak przekonuje Dorota Sierakowska z DM BOŚ w analizie, optymizmem napawają deklaracje Iraku w kwestii ograniczeń. Sekretarz Generalny OPEC, Mohammed Barkindo, zapowiedział, że Irak zapewnił kartel o niemal całkowitym (a dokładniej, wynoszącym 98 proc) dopasowaniu się do limitów produkcji narzuconych w listopadowym porozumieniu dot. cięcia produkcji ropy naftowej.
Łączny stopień dopasowania wszystkich producentów ropy naftowej do wspomnianych limitów wyniósł 86 proc w styczniu i 94 proc. w lutym - przypomina Dorota Sierakowska.
Ważny będzie też kurs złotego wobec dolara. "Jeśli złoty utrzyma się na takim poziomie, jak w tej chwili, to są szanse, że ceny w tym mogą być zbliżone do ubiegłorocznych" - ocenia Romaniuk.