Bank centralny w Bahrajnie poinformował, że aktywa zagraniczne tego kraju stopniały aż o 71 proc. w ciągu trzech lat. Rezerwy zagraniczne tego kraju topnieją z miesiąca na miesiąc, a wszystko przez niskie ceny ropy naftowej. Kolejny krach może zatopić gospodarkę.
Arabska monarchia z Zatoki Perskiej nie jest może czołowym producentem ropy naftowej, ale gospodarka kraju ściśle powiązana jest z górnictwem naftowym i wydobyciem gazu ziemnego oraz przetwórstwem produktów ropopochodnych. Odpowiadają one za 43 proc. PKB.
Prócz własnych pokładów morskich, z których wydobywa około 2 mln ton rocznie surowca, Bahrajn importuje i przetwarza ropę z Arabii Saudyjskiej. Eksport i reeksport obejmuje od 40 do 50 mln ton ropy, a waluta - dinar - ściśle powiązana jest z kursem dolara.
Wszystko to sprawia, że to niewielkie królestwo jest bardzo podatne na wahania kursów zarówno amerykańskiej waluty, jak i światowych cen ropy naftowej. Krach naftowy mocno odbił się na gospodarce kraju, a ostanie zniżki cen na światowych rynkach dodatkowo uderzyły w finanse kraju.
Wzrost gospodarczy w tym roku osiągnie najniższy poziom od 2011 raku – podaje Bloomberg. Jak szacują ekonomiści obniży się on do poziomu 2,3 proc. W ciągu pierwszych dwóch miesięcy tego roku, aktywa zagraniczne kraju stopniały o 11 proc. W szerszej perspektywie straty są jeszcze większe. W stosunku do szczytu z listopada 2014 roku wynoszą aż 71 proc.
Jak informujeBloomberg, Bahrajn nie był w stanie zapobiec również spadkowi rezerw walutowych. Sprawa jest o tyle poważna, że alarm podniósł Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który ostrzegł, że królestwo potrzebuje radykalnych ograniczeń w wydatkach budżetowych. Tylko w ten sposób odzyska stabilność budżetową i zaufanie inwestorów.
Władze kraju zmuszone były zwiększyć wydatki budżetowe w odpowiedzi na globalną na globalną recesję w 2009 roku i niepokoje społeczne dwa lata później – podje dziennik. Mniejsze wpływy z ropy naftowej i wahania waluty oraz większe wydatki sprawiły, że w 2016 roku deficyt budżetowy sięgnął 1,5 mld dinarów bahrańskich czyli około 3,9 mld dol.
Aby ratować sytuację, rząd zdecydował wejść na rynki krajowe i międzynarodowe. Pozyskane w ten sposób środki miały pokryć dziurę budżetową kraju. Jak podaje MFW, królestwo wciąż zmaga się z 18 proc. deficytem i sięgającym 82 proc. PKB długiem publicznym.
Ubiegły tydzień był bardzo złym sygnałem dla producentów surowca. Cena za baryłkę ropy stopniała o ponad 10 proc. w pewnym momencie wskazywała cenę 45 dol. za baryłkę. Po weekendzie ceny nieznacznie wzrosły, ale i tak oscylują poniżej psychologicznej granicy 50 dol. za baryłkę. Kolejny krach naftowy to poważny problem dla producentów, który może doprowadzić do załamania się gospodarki takich krajów jak Bahrajn.