Związek Powiatów Polskich wysłał do ministerstwa list, bo odkąd 13 listopada uruchomiony został nowy CEPiK, samorządy mają z nim mnóstwo problemów - podaje dziennik.pl. Tymczasem z komunikatów resortu wynika, że system działa już całkiem sprawnie i umożliwia płynną obsługę osób, które chcą zarejestrować samochód albo zrobić przegląd.
Rzeczywistość jest jednak daleka od ideału - i widać to nawet w ministerialnych raportach podsumowujących każdy dzień działania nowego systemu. Od czasu wdrożenia nowego CEPiK liczba wydawanych dowodów rejestracyjnych i pozwoleń czasowych spadła o 30 procent.
W skali ubiegłego tygodnia oznacza to około 20 tysięcy niezałatwionych spraw - podsumował w liście do minister Streżyńskiej szef ZPP Ludwik Węgrzyn. I dodał, że obecne problemy coraz bardziej irytują klientów. Bo o ile w pierwszych dniach po wdrożeniu nowego CEPiK rozumieli jeszcze, że system potrzebuje czasu na "rozruch", tak teraz oczekują już, że będzie działał sprawnie.
Co więcej, zdarzają się też przypadki, że do ewidencji pojazdów trafiają nieprawdziwe dane, które później pojawiają się na gotowym do odbioru dowodzie. Na przykład samochód benzynowy jest w dowodzie zarazem napędzany silnikiem diesla. Taki dokument nadaje się później tylko do zwrotu. Jak wynika z listu ZPP, resort cyfryzacji sam dawał instrukcje, jak obejść niedziałające w CEPiK funkcje poprzez wprowadzanie fikcyjnych danych.
Dodatkowo około 20 procent stacji kontroli pojazdów nadal nie jest podłączonych do nowej ewidencji. To dane ZPP, natomiast samo ministerstwo mówi o tysiącu spośród 4,7 tys. stacji. Resort cyfryzacji proponuje w takim wypadku, by stacje wprowadzały dane na papierowych zaświadczeniach, a uzupełniały je w CEPiK po uzyskaniu dostępu do systemu.
- To musi chwilę potrwać, zanim będzie wszystko dobrze funkcjonowało - mówiła nam w ubiegłym tygodniu Anna Streżyńska. Dodała też, że to ona podjęła decyzję o starcie systemu, który nie był do tego w pełni przygotowany.