Czwartkowy szczyt Unia Europejska - Kanada nie został jeszcze oficjalnie odwołany, mimo braku zgody Belgii na podpisanie umowy handlowej. Z informacji Polskiego Radia wynika, że premier Kanady Justin Trudeau nie tyle odwołał swój przylot do Brukseli, co na razie go opóźnił.
Początkowo planowano, że szczyt rozpocznie się o 16.00. Ta godzina jest już nierealna, ale nie jest wykluczone, że szczyt może odbyć się później, jeśli tylko Belgia uzgodni wspólne stanowisko i da ostateczną zgodę na podpisanie umowy. Na razie uniemożliwiał to sprzeciw Walonii, francuskojęzycznego regionu Belgii.
Od kilku dni rząd federalny w Brukseli prowadzi negocjacje z przedstawicielami wszystkich regionów i społeczności językowych. Rozmowy w środę trwały ponad 10 godzin i zakończyły się bez porozumienia, choć ich uczestnicy mówili o zbliżeniu stanowisk.
"Porozumienie jest w zasięgu ręki" - tak brzmi tytuł artykułu na pierwszej stronie gazety Le Soir. Jeśli belgijskie negocjacje zakończą się porozumieniem, wtedy wspólne uzgodnienia powinny jeszcze zatwierdzić wszystkie kraje członkowskie. Dotyczą one bowiem deklaracji, która ma być dołączona do umowy i zawierać klauzule bezpieczeństwa, rozwiewające obawy Walonii.
Polskie Radio dowiedziało się nieoficjalnie, że na godz. 11.00 wstępnie zaplanowano spotkanie ambasadorów unijnych krajów.