Upolitycznienie i niskie pensje zniechęcają do pracy w służbie cywilnej. Nie dotyczy to dyrektorów, których do podejmowania pracy nie trzeba zachęcać. Tych przybywa nieproporcjonalnie szybko.
Rzeczpospolita dotarła do sprawozdania szefa służby cywilnej za 2017 r. Nie pozostawia on złudzeń – administracja państwowa boryka się z ogromnym odpływem doświadczonych pracowników, a nowych trudno zachęcić, bo sektor prywatny oferuje lepsze warunki płacowe. Do tego niejasne kryteria awansu i upolitycznienie. Po ostatniej nowelizacji ustawy o służbie cywilnej, która zniosła konkursy na wyższe stanowiska i zastąpiła je powołaniem, awans na stanowisko powyżej naczelnika jest praktycznie niemożliwy bez poparcia politycznego.
Skutek? O ile w 2013 r. o miejsce w administracji publicznej ubiegało się 36 kandydatów, to w 2017 r. było ich zaledwie 11.
Robert Barabasz, przewodniczący "Solidarności" w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim wyjaśnia, że do pracy przychodzą przede wszystkim ludzie młodzi, którym brak praktycznych umiejętności. Nie ma kto ich uczyć, gdyż doświadczeni pracownicy odeszli z urzędu.
- To musi się przełożyć na jakość administracji – mówi.
Zobacz też: * *Adamczyk: milenialsi coraz częściej mówią, że praca nie jest ważna
Coraz większa fluktuacja kadr jest jednym z podstawowych problemów, na jakie zwrócił uwagę w sprawozdaniu szef służby cywilnej Dobrosław Dowiat-Urbański. W 2017 r. wyniosła on 11 proc., co oznacza wzrost o 4 proc. w porównaniu do roku wcześniejszego. Stoi to w sprzeczności z istotą służby cywilnej, która miała stanowić niezmienny filar administracji. Cytowany przez rzeczpospolitą Grzegorz Makowski z Fundacji Batorego wyjaśnia, że jej utworzenie miało służyć temu, by zadania administracji były wykonywane w sposób profesjonalny i niezakłócony przez interesy polityczne. Stabilizacja zatrudnienia miała pomóc ten cel osiągnąć.
Niejasne kryteria awansu
Szczególnie trudno jest awansować w ministerstwach i urzędach wojewódzkich. Gazeta podaje, że w ministerstwach na 342 powołane na wyższe stanowiska aż 132 pochodziły spoza służby cywilnej. W urzędach wojewódzkich ludzie spoza korpusu stanowili blisko połowę nowych dyrektorów.
Lawinowo przybywa kierowników: o ile pod koniec 2016 r. było ich 2 103, to rok później już 3 197. Wzrost liczby stanowisk kierowniczych można łączyć z utworzeniem Krajowej Administracji Skarbowej. Szef służby cywilnej zastrzega, że wynagrodzenia osób zajmujących wyższe stanowiska w KAS są niższe od pensji pozostałych dyrektorów w służbie cywilnej, ale i tak przewyższają pensje szeregowych pracowników.
Bez podwyżek sytuacja się nie zmieni
Brakuje pieniędzy na podnoszenie kwalifikacji pracowników (w ubiegłym roku na przeszkolenie jednego urzędnika przeznaczono średnio 3 777 zł, ale różnice w różnych instytucjach są ogromne. Na kurs dla zatrudnionego w powiatowej administracji zespolonej przeznaczono średnio zaledwie 52 zł).
Brak szkoleń utrudnia profesjonalizację tej części administracji, która pozostaje najbliżej obywateli i ich spraw.
Rzeczpospolita zwraca uwagę, że choć przeciętne miesięczne wynagrodzenie wzrasta, to mechanizmy, które stosowane są w korpusie służby cywilnej dla kształtowania wynagrodzeń nie wystarczają do tego, by podnieść konkurencyjność płac. Dopóki sytuacja się nie zmieni, pracownicy wciąż porzucać będą stanowiska urzędnicze na rzecz pracy w sektorze prywatnym.