Chińska gospodarka hamuje na wszystkich poziomach – twierdzą analitycy. Kondycja drugiej gospodarki świata przekłada się negatywnie na ceny metali i ropy naftowej. Jednak w samych Chinach niepokoju nie widać. Giełda wspina się na rekordowe poziomy, a Chińczycy masowo zakładają rachunki maklerskie. Czy mamy do czynienia z niebezpieczną bańką?
Wycena spółek na chińskiej giełdzie wzrosła w ciągu roku o rekordowe 6,5 biliona dolarów - poinformował w zeszłym tygodniu Bloomberg. To mniej więcej trzynaście razy więcej niż roczne PKB Polski. Oznacza to, że akcje chińskich spółek w ciągu miesiąca drożały o tyle, ile nasza gospodarka jest w stanie wyprodukować przez cały rok. Taka kwota wystarczyłaby również, by 250 razy otoczyć Ziemię linią składającą się ze 100-dolarowych banknotów.
Zdaniem niektórych analityków, tak duża skala hossy świadczy o poważnej bańce, zwłaszcza że gospodarka Państwa Środka radzi sobie najgorzej od dziesięcioleci. To zadziwiające, że w momencie, gdy ukazują się najgorsze wskaźniki makroekonomiczne od lat, chińskie spółki notują rekordowe wartości. W I kwartale tego roku PKB Chin wzrosło o 7 proc. – najwolniej od czasów kryzysu. Słabe dane płyną też z sektora handlu zagranicznego, przemysłu, inwestycji i sprzedaży detalicznej.
- Chińska gospodarka hamuje na wszystkich poziomach - ocenia Paweł Kordala, analityk XTB. - Za trzy-cztery lata, jeśli wzrost gospodarczy osiągnie 7 proc., będzie uznany za wysoki - dodaje.
Długo wyczekiwane lądowanie?
W maju chiński eksport skurczył się o 2,5 proc. w porównaniu do zeszłego roku, a import załamał się aż o 17,6 proc. Ten spadek importu wynika z tego, że chińskie firmy przestają sprowadzać zagraniczne towary i surowce.
- Notowania metali przemysłowych spadają. Takim najbardziej reprezentatywnym surowcem dla chińskiej gospodarki jest ruda żelaza, ale również ceny miedzi znajdują się pod presją. Spowolnienie w Chinach odbija się również na cenach węgla - zauważa Kordala.
Notowania Miedzi
Źródło: Money.pl
Notowania surowców mogą pokazywać to, co władze Państwa Środka chcą ukryć przed światem. Zdaniem niektórych ekspertów oficjalne odczyty PKB i PMI mogą być zawyżone. Analitycy Fathom Consulting zwrócili ostatnio uwagę, że opracowany przez nich wskaźnik od końca 2013 r. zaczął „rozjeżdżać się” z oficjalnymi danymi. Według nich wzrost PKB Chin może tak naprawdę wynieść zaledwie 2,8 proc. Wszystko wskazuje więc na to, że po dekadach nadzwyczajnego tempa, chińska gospodarka obniża loty i to poważnie.
- Tempo wzrostu gospodarczego Chin może jeszcze spowolnić, bo to jest długotrwała tendencja. Nie wiązałbym jednak tego z tym, co dzieje się na rynku akcji – uważa Roman Przasnyski, analityk niezależny.
_
_
Cuda na giełdzie
Pomimo złego otoczenia makroekonomicznego w ciągu ostatnich 12 miesięcy główne indeksy chińskich parkietów wzrosły o ok. 150 proc. Zdaniem ekspertów te wyniki są jednak mocno oderwane od realnej gospodarki.
Indeks SCI
Źródło: Money.pl
- Rynek chiński idzie mocno w górę, ale nie stoją za tym przyczyny fundamentalne. Powodem są zmiany organizacyjne w powiązaniach między Chinami kontynentalnymi a Hongkongiem. Zwiększyła się pula akcji chińskich firm dostępnych dla kapitału zagranicznego, to spowodowało napływ inwestorów - wyjaśnia Roman Przasnyski.
Wzrost wyceny chińskiej giełdy o 6,5 biliona dolarów w ciągu roku to wyjątkowe osiągnięcie. W przeszłości tak gwałtowne wzrosty wiązały się z napompowaniem bańki spekulacyjnej i kryzysem finansowym. Tak było pod koniec lat 20. XX w. w USA i sześćdziesiąt lat później w Japonii.
Oszczędni spekulanci i bańka
Oprócz zagranicznych inwestorów wyceny chińskich spółek napędzają również rodzimi inwestorzy. Tylko w ostatnim miesiącu maja otwarto 4,4 miliona nowych rachunków maklerskich. Chińczycy często zadłużają się i grają na krótkoterminowy wzrost akcji spółek.
- Są takie okresy, gdy „lud chiński” rusza na zakupy akcji. Chińczycy słyną ze swojej skłonności do oszczędzania, ale mają również zapędy do spekulacji. Poza tym w Chinach nie bardzo jest co robić z kapitałem, więc środki kierują na giełdę – mówi Przasnyski.
Niestety miliony Chińczyków mogą się przeliczyć. Bańki mają to do siebie, że pękają, a sytuacja ekonomiczna na świecie działa na niekorzyść chińskich rynków finansowych.
- Wskaźniki gospodarcze są najgorsze od lat. Do tego dochodzi zaostrzenie polityki FED-u, co nie sprzyja rynkom wschodzącym. To wszystko przemawia za tym, że bańka może pęknąć – mówi Roman Przasnyski. – Jednak o ile spuszczenia powietrza z bańki można się spodziewać, to krachu, zwłaszcza ogólnoświatowego, nie będzie. Władze Chin pilnują, by do krachu nie doszło i będą przeciwdziałać.
Partia czuwa
Zdaniem ekspertów ewentualne pęknięcie chińskiej bańki nie przełoży się w istotny sposób na realną gospodarkę ani nie rozleje się kryzysem na inne rynki wschodzące.
- Ludowy Bank Chin próbuje zaradzić sytuacji, obniżając stopy procentowe. Lokalne samorządy zostały zmuszone przez Pekin do zwiększenia inwestycji, by napędzić PKB – dodaje Paweł Kordala. - Rynek nieruchomości jest zagrożeniem, ale Chińczycy o tym wiedzą. Widzieli, co się działo w Stanach, widzieli, co się działo w Japonii. W najgorszym razie uruchomia własny program luzowania ilościowego i będą skupować długi samorządów - dodaje.
Analityk podkreśla, że władze w Pekinie wykorzystują aktualne spowolnienie do wprowadzenia głębokich reform gospodarki. Chiny wyczerpały bowiem proste rezerwy wzrostu związane z tanią siłą roboczą i dużym dystansem do gospodarek wysokorozwiniętych.
- Motorem wzrostu były inwestycje, ale nie można w nieskończoność budować autostrad portów i lotnisk. Dlatego władze chcą przestawić gospodarkę z modelu opartego na inwestycjach i eksporcie towarów na bazującą w dużej mierze na sile rynku wewnętrznego - mówi Kordala.
W jego ocenie spowolnienie w Chinach może potrwać klika lub nawet kilkanaście lat. I nawet jeśli w tym czasie dojdzie do upadku dużego banku lub bankructwa najbardziej zadłużonych samorządów, to i tak w końcu wewnętrzny popyt Chin zacznie na nowo napędzać tę olbrzymią gospodarkę.
Czytaj więcej w Money.pl