Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Chiny wybierają wolny rynek. Komuniści powiedzą "nie" interwencjonizmowi?

0
Podziel się:

Poniedziałkowy „Dziennik Ludowy” zapowiedział, że w chińskiej gospodarce dojdzie wkrótce do przełomowych zmian. Gazeta jest uznawana za tubę partii rządzącej, dlatego potraktowano zapowiedzi bardzo poważnie.

Chiny wybierają wolny rynek. Komuniści powiedzą "nie" interwencjonizmowi?
(pixabay/domena publiczna)

Poniedziałkowy "Dziennik Ludowy" ("Renmin Ribao") zapowiedział, że w chińskiej gospodarce dojdzie wkrótce do przełomowych zmian. Gazeta jest uznawana za tubę partii rządzącej, dlatego na całym świecie potraktowano zapowiedzi bardzo poważnie.

W gazecie powołano się na "autorytatywną postać" (termin zarezerwowany zwykle do najwyższych oficjeli państwowych), która twierdzi, że Chiny powinny trzymać się proaktywnej polityki fiskalnej i ostrożnej polityki monetarnej, a nie wzorem największych gospodarek świata nakręcać gospodarkę wzrostem zadłużenia.

Przekładając to na ludzki język oznacza to prędzej obniżanie podatków, niż stymulowanie gospodarki przez państwo pożyczonymi pieniędzmi. Innymi słowy komuniści nie wierzą w interwencjonizm, ale postanowili zaufać wolnemu rynkowi. Bo właśnie uwolnienie sił rynkowych, a nie regulacje i inwestycje państwa, dały obecną potęgę ekonomiczną Państwa Środka.

Uprawa drzewa w powietrzu

W opinii cytowanego przez dziennik anonimowego eksperta, napędzanie wzrostu gospodarczego poprzez zwiększanie deficytu było jak "uprawa drzewa w powietrzu".

Jonathan Fenby, przedstawiciel jednej z brytyjskich firm konsultingowych, zajmujących się Chinami, ocenił, że tezy zawarte w artykule to właściwie krytyka obecnej polityki chińskiej Rady Państwowej.

A ta naśladowała w ostatnim czasie posunięcia Japonii, Stanów Zjednoczonych, czy Unii Europejskiej. Niskimi stopami procentowymi, interwencjami państwa i dodrukiem pieniądza próbuje się tam zaradzić spowolnieniu gospodarki.

Tego typu polityka ekonomiczna ma w teorii na celu wyrównanie wahań koniunktury w gospodarce rynkowej. Ale jednocześnie tworzy masę pieniądza, która jest poważnym zagrożeniem. Przeinwestowanie oraz potencjalny wybuch inflacji to nie są czynniki, które można ignorować. Nadmiar zagrożonych kredytów na przykład już zagraża Włochom. A taka polityka nie jest skuteczna w wykonaniu jej czołowego przedstawiciela w ostatnich kilkudziesięciu latach, czyli w gospodarce Japonii.

Japonia to zły przykład

Ta jest w stagnacji praktycznie od ćwierćwiecza, mimo że państwo wrzuciło na rynek gigantyczne pieniądze, m.in. zadłużając się do rekordowych na świecie poziomów i drukując masy pieniądza. Zadłużenie państwa to już 230 proc. Produktu Krajowego Brutto (dla porównania nasz próg ostrożnościowy w konstytucji to 60 proc.) i 7,5-krotność dochodów państwa, a podaż dodrukowywanego pieniądza M2 (gotówka i depozyty krótko- i średnioterminowe) przyrasta w tempie ponad 3-procentowym od kwietnia 2013 roku i osiągnęła już 923,1 bln jenów. A mimo to gospodarka wciąż oscyluje wokół zera, tj. nie rośnie.

Ekonomiści wskazują, że osiągnęła tzw. "kształt L", czyli w analogii do wykresów danych ekonomicznych najpierw następuje nagły spadek, a potem długotrwała stagnacja.

Właśnie to, co się działo od lat dziewięćdziesiątych w Japonii jest przykładem trendu gospodarczego "typu L". Ekonomia państwa jest od lat bez dynamiki, a ostatnio są nawet symptomy regresu w przemyśle, mimo dorzucania coraz większych sum pieniędzy.

Potęga dzięki wolnemu rynkowi

Poniedziałkowy artykuł w "Dzienniku Ludowym" pokazuje, że Partia Komunistyczna Chin uważa, że kraj ucierpi bardziej na kryzysie finansowym i recesji, jeśli rząd przesadnie zaufa metodzie stymulowaniu gospodarki przez zwiększanie zadłużenia.

Analitycy pytani przez Agencję Reutera wskazują, że dla gospodarki Chin nie ma obecnie szans, by przybrała "kształt U", czyli odbicia po średnioterminowym spadku, lub "kształt V" - odbicia po krótkim spadku. Nie chcąc powtarzać polityki Japonii, chiński rząd nie chce używać nadmiernej polityki inwestycji państwowych, czy stymulacyjnej polityki kredytowej.

Interwencje państwa uniemożliwiają oczyszczenie gospodarki z elementów ją obciążających i zarazem pełne wyzwolenie sił rynkowych. Czynniki te zapewniają wzrost długoterminowy na mocnych fundamentach. Na całkowicie wolnym rynku wyrosła potęga Stanów Zjednoczonych. Tą drogą chcą iść Chińczycy.

W ostatnim czasie ich gospodarka "nakręcana" była głównie przez konsumpcję. Jak podaje Haitong Bank w swoim raporcie z 29 kwietnia sprzedaż samochodów w Chinach w pierwszym kwartale wzrosła o 6,8 proc. rok do roku, użytkowników internetu 4G jest już aż 510 milionów, a liczba pasażerów linii lotniczych wzrosła w marcu o 11 proc. Wzrosły o 33 proc. wydatki rządu na edukację, zdrowie i opiekę socjalną.

Tymczasem aktywność przemysłu spada coraz bardziej. Przyrost średnio 13-procentowy w 2011 roku, 10-procentowy w latach 2012-2013 i 8-procentowy w roku 2014 zamienił się w 5-6 procentowy w od 2015 roku i miesiąc po miesiącu słabnie.

[Giełdy](https://www.money.pl/gielda/) zareagowały spadkiem

Pierwsze reakcje giełd akcji na artykuł w "Dzienniku Ludowym" były złe. W poniedziałek Shanghai Composite stracił 2,8 proc. a indeks łączony giełd w Shenzhen i Szanghaju 2 proc. We wtorek jednak negatywny trend nie był kontynuowany i akcje nawet nieznacznie wzrosły. Głównie tych większych firm, bo małe nadal traciły na wartości z niezależnych od przedstawionych w Dzienniku Ludowym powodów (chiński regulator rynku zapowiedział w piątek, że różnica w wycenach na rynku krajowym i zagranicznych oraz spekulacje na spółkach wydmuszkach - używanych do nieformalnego wprowadzania do obrotu giełdowego - zasłużyły na uwagę regulatora).

Analitycy jednak cały czas szacują, co właściwie może oznaczać treść informacji przekazanych w gazecie rządowej i jak to się konkretnie przełoży na liczby, ceny akcji, kurs waluty itp.

Bańka narasta

Na giełdy akcji, szczególnie od kryzysu finansowego 2007-2008 roku, trafiają w dużej mierze dodrukowywane przez banki centralne pieniądze. Dodatkowo wzrost akcji jest wspomagany niskim oprocentowaniem kredytów: po pierwsze zwiększa to zyski przedsiębiorstw, po drugie zachęca graczy giełdowych do lewarowania swoich inwestycji, a po trzecie zniechęca do inwestowania w obligacje.

Wszystko jednak do czasu, kiedy bańka nie urośnie nadmiernie. W ciągu ostatniego roku Chiny musiały się zmagać ze spadkami po przeinwestowaniu na giełdach akcji. Państwo ratowało sytuację na wiele sposobów, wprowadzając m.in. regulacje, które o mało nie doprowadziły do załamania giełdą na początku roku, manipulowało kursem juana, prowadząc szereg dewaluacji, zmuszało państwowe banki do interwencji na rynku... a gospodarka jak spowalniała, tak spowalnia.

Władze Chin doszły najwyraźniej do wniosku, że lepiej dopuścić do naturalnego zachwiania, bo to da mocniejsze i zdrowe podstawy gospodarce w przyszłości, niż próbować chwilowo wprowadzać stymulanty i zastawki.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)