Podczas niedawnego spotkania z przedstawicielami Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce minister skarbu Jacek Socha zapowiedział szybkie złożenie do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd prospektów Ciechu, Zelmera, Zakładów Chemicznych Police, Zakładów Azotowych w Tarnowie oraz Polmosu Białystok. Dezynwoltura, z jaką minister, który przez 10 lat był szefem KPWiG, żongluje w ostatnich tygodniach w publicznych wypowiedziach kolejnością prywatyzacji nadzorowanych przez siebie firm każe zastanowić się głębiej nad kryteriami (ufajmy, że jedynie merytorycznymi) takiego uporządkowania spółek przeznaczonych do sprzedaży poprzez giełdę. Parę tygodni temu Jacek Socha jednym tchem razem z PKO BP i WSiP wymieniał Zelmer, znanego producenta AGD z Rzeszowa. Teraz na plan pierwszy wysunął się Ciech, dawna centrala importowo-eksportowa chemikaliów, która po latach przeistoczyła się w chemiczną grupę kapitałową.
Ktoś mógłby powiedzieć, że się czepiam niewinnej wypowiedzi ministra, a poza tym Ciech powinien mieć pierwszeństwo, bo plan resortu skarbu przewiduje, że po debiucie na parkiecie spółka przeznaczy pozyskany kapitał na zakup akcji Polic; dzięki temu dojdzie do integracji podmiotów działających na rynku chemicznym. To wszystko prawda, ale nie o to mi chodzi. Problem tkwi w tym, w jaki sposób zostaną opisane w prospekcie Ciechu niektóre zagadkowe wydarzenia z przeszłości tej spółki, których skutki widać (a w każdym razie powinno być widać, bo nie mieści mi się w głowie, żeby w państwowym holdingu uprawiano kreatywną księgowość) w jej bilansie.
Weźmy na przykład tajemniczą historię sprzed niemal 5 lat, kiedy Ciech ulokował w domu maklerskim SUR5.NET równowartość 15,5 mln zł, które następnie w dramatycznych okolicznościach (porwanie i torturowanie przez wynajętą grupę przestępczą jednego z uczestników skomplikowanej transakcji zainicjowanej przez menedżerów wspomnianego domu maklerskiego, którzy pod zastaw nieswojego depozytu postanowili pozyskać w USA gigantyczny kredyt na zakup atrakcyjnych instrumentów finansowych) wyparowały i do dzisiaj ich nie odzyskano, chociaż wyraźne poszlaki wskazują na to, że znana naszym władzom osoba czerpie z nich bezprawnie pożytki. Kierownictwo Ciechu pytane przeze mnie w październiku ub.r, jakie kroki wykonało w celu odzyskania należności spółki, odpowiedziało, że "CIECH S.A. podjął działania windykacyjne i przygotował się do wystąpienia na drogę procesu cywilnego. Proces będzie prosty, ponieważ nasza spółka dysponuje uznaniem kwoty 15,5 mln zł przez SUR5.NET. Efektem procesu będzie jednak tylko uzyskanie wyroku,
którego wykonanie, tj. wyegzekwowanie kwoty 15,5 mln zł będzie bardzo trudne. Trzeba przy tym dodać, że z wniesieniem pozwu łączy się obowiązek uiszczenia wpisu sądowego w znacznej kwocie. W przypadku wniesienia aktu oskarżenia CIECH S.A. przewiduje również przyłączenie się z powództwem cywilnym do procesu karnego. Przygotowywane są także wystąpienia windykacyjne w stosunku do innych podmiotów biorących udział w tych transakcjach."
Jako potencjalny inwestor (co prawda maluczki, ale wedle prawa właściciel trzech akcji równy nadwiślańskim Warrenom Buffetom) mam prawo mieć nadzieję, że wyjaśnienie tych wszystkich kwestii znajdę w prospekcie emisyjnym Ciechu opracowanym przez Dom Maklerski Millennium. Nie zawadzi przypomnieć truizm, że spółka dopuszczona do publicznego obrotu to spółka przejrzysta. Gdyby miało się okazać, że przy prywatyzacji Ciechu o tym zapomniano, oznaczałoby to, że Skarb Państwa i powołany jego głosami zarząd zataili przed inwestorami niewygodne informacje, aby szybko spieniężyć kłopotliwe aktywa ratując budżet w przedwyborczym roku.
Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"