- Nie ma powodów do gwałtownej reakcji, ale rośnie ryzyko i w perspektywie również koszty - komentuje konsekwencje Brexitu w money.pl dr Konrad Marchlewski, wiceprezes Grupy Atlas, która działa również na rynku brytyjskim. Przedstawiciel firmy zapowiada, że straty wynikające ze słabego funta Atlas może rekompensować sobie wzrostem cen, ale tylko dla klientów na Wyspach.
Jakub Ceglarz, money.pl: Jesteście zaskoczeni wynikami referendum?
Dr Konrad Marchlewski, wiceprezes Grupy Atlas ds. finansowych: - Biorąc pod uwagę to, co powiedziałem w naszej ostatniej rozmowie, to trzeba przyznać, że się pomyliłem. Myślałem, że do Brexitu nie dojdzie i chyba nie tylko ja. Reakcja rynków finansowych dość jasno pokazuje, że mało kto spodziewał się takiego rozwiązania.
I co takie wyjście Wielkiej Brytanii z Unii dla was oznacza?
Na pewno wchodzimy w okres nieprzewidywalności, który nie wiadomo, jak długo potrwa. Szczególnie że negocjacje dotyczące sposobu wyjścia z Unii będzie prowadził ktoś inny, a nie składający właśnie dymisję David Cameron. Drugi obszar niepewności to pytanie: "Kto następny?". Mówi się o Francji, ale też o Holandii czy Danii, co tylko pokazuje, jak nietrwałym tworem stała się Unia Europejska.
A co to znaczy dla Grupy Atlas? Część waszego eksportu idzie przecież na rynek brytyjski.
Nie mogę podać konkretnych wartości, ale nie są to wielkości, które miałyby decydujący wpływ na nasze wyniki finansowe. Bardziej obawiamy się długoterminowego obniżenia kursu złotego.
Złotego? Chyba bardziej powinien was obchodzić spadek wartości funta?
Nie do końca, ponieważ wiele surowców kupujemy u naszych zagranicznych dostawców, płacąc im w euro oraz dolarach. To spowoduje automatycznie wzrost kosztów, ale powinniśmy sobie z nim poradzić. Mamy bowiem zrównoważoną strukturę, jeśli chodzi o kwoty importu i eksportu. To, co stracimy na słabym złotym kupując materiały, zyskamy sprzedając gotowe produkty.
Nie ma zatem powodów do gwałtownej reakcji, ale rośnie ryzyko, które objawi się w inwestycjach zagranicznych, decyzjach inwestycyjnych ludzi czy ich chęci do zaciągania kredytów. To z kolei będzie odczuwalne w długim okresie w poziomie konsumpcji czy pogarszających się nastrojach społecznych. Co ciekawe, złoty osłabił się bardziej niż chociażby lej rumuński, co oznacza, że inwestorzy oceniają ryzyko na większe niż w Rumunii.
Wracając jednak do Grupy Atlas. Przygotowywaliście się na scenariusz po Brexicie? Może to zahamować rozwój na rynku brytyjskim.
To wszystko zależy od umów, które Wielka Brytania będzie zawierać z krajami, będącymi członkami Unii Europejskiej. Naszymi klientami na Wyspach są jednak przede wszystkim Polacy, którzy zdecydowali się na emigrację.
A tych może zacząć ubywać. Mówi się nawet o 400 tysiącach emigrantów, którzy mogą być zmuszeni do powrotu do kraju.
Jest takie ryzyko, szczególnie że przecież możemy sobie wyobrazić sytuację, w której po wyjściu z Unii przepływ osób do Wielkiej Brytanii nie będzie już tak swobodny jak dzisiaj. A nawet jeśli będzie, to trwałe obniżenie kursu funta sprawi, że pobyt na Wyspach nie będzie już tak opłacalny ekonomicznie.
No i wracamy do słabego funta. Za towary eksportowane do Wielkiej Brytanii też macie płacone w funtach, więc przychody po przeliczeniu na złotego będą niższe.
To prawda, ale proszę pamiętać, że mamy też wpływ na ceny naszych produktów. Jeśli więc funt będzie tańszy, to cena pójdzie w górę. Tak samo zrobi Volkswagen czy każda inna firma eksportująca do Wielkiej Brytanii.
Wszystko będzie zależało od wspomnianych umów, które podpisze Wielka Brytania z pozostałymi krajami i tego, jak będą one regulować przepływ ludzi. A to musi się zmienić, bo gdyby zostało bez zmian, to byłoby to zachętą dla innych krajów do opuszczenia Unii. Po co być w Unii, skoro korzyści pozostaną bez zmian, a nie trzeba dorzucać się do wspólnotowej kasy?
Nie słyszę w Pana głosie zmartwienia Brexitem.
Bo na szczęście częściowo brałem pod uwagę taki scenariusz, dążąc do tego, żebyśmy nie mieli strat na kontraktach walutowych i do zminimalizowania ryzyka kursowego w ostatnim czasie. Bardziej martwię się tym, na co mam wpływ, a takich spraw w firmie jest całkiem sporo. Brexit jest po prostu kolejnym ryzykiem zewnętrznym, na który nie mamy wielkiego wpływu. Myślę, że nikomu nie zależy na tym, by nastąpiły jakieś gwałtowne zmiany w postaci nałożenia wysokich ceł czy zakazu przyjazdów do Wielkiej Brytanii. A już szczególnie samym Brytyjczykom.