Komunikat o zamknięciu ostatniej fabryki Crocsa podchwyciły media, strasząc tytułami sugerującymi koniec słynnej marki. Firma rezygnuje z produkcji butów, ale tylko po to, by zlecać ją tanim podwykonawcom z Azji. Przyszłość Crocsa dawno nie wyglądała tak dobrze jak teraz.
"Bądź spokojny, crocsowy ludu, nasza przyszłość pozostaje tak jasna, wyrazista i kolorowa jak zawsze" - taki krótki, półżartobliwy komunikat pojawił się na twitterowym profilu Crocsa 9 sierpnia. Była to reakcja na często wyrażane w internecie obawy o przyszłość firmy, która dwa dni wcześniej ogłosiła zamknięcie swojej fabryki we Włoszech.
Po całej dekadzie doniesień o kłopotach Crocsa komunikat tego typu mógł wskazywać na to, że udziałowcy stracili cierpliwość i zwijają interes. Podsycały to media - nawet brytyjski "Independent" zapytał w tytule "Czy to już koniec Crocsa"?
Pytanie to było klasycznym biciem piany, bo Crocs już od roku staje coraz pewniej na nogi, a zaaplikowana przez nowe kierownictwo kuracja naprawcza przynosi efekty. Wartość giełdowa spółki od maja zeszłego roku więcej niż podwoiła się, a sprzedaż w ostatnim kwartale wzrosła o niemal 5 proc.
Prezesem spółki w 2017 roku został Andrew Rees, który postanowił odchudzić firmę i zwiększyć jej rentowność. Zamknięto już 28 z 558 sklepów Crocsa na całym świecie, a jeszcze w tym roku ten sam los spotka kolejne 132. W maju tego roku zapowiedziano zamknięcie fabryki w Meksyku, a teraz ogłoszono zamknięcie fabryki we Włoszech.
Firma nie zdradza, kto zajmie się wytwarzaniem jej produktów, ale jak podaje CNN, spółka zleci to podwykonawcom w Chinach i Wietnamie. Rees przeforsował też zmiany w ofercie marki - Crocs ma ograniczyć liczbę modeli butów i bardziej skoncentrować się na swoich kluczowych produktach - odlewanych z lekkiej pianki klapkach i sandałach.
Crocs swój okres świetności przeżywał w połowie poprzedniej dekady. Piankowe saboty uchodziły za ostatni krzyk mody, sprzedaż szła doskonale, a firma w błyskawicznym tempie rozwijała swoją sieć sprzedaży. W 2006 roku Crocs zadebiutował na giełdzie.
Wkrótce okazało się, że firma rozwija się zdecydowanie za szybko. Sprzedaż zaczęła spadać, zapasy produkcyjne rosły, a działający na zasadach franczyzy sprzedawcy nie chcieli kupować nowych produktów Crocsa. Kryzys finansowy jeszcze pogorszył sytuację. W 2009 roku firma była bliska bankructwa.
Firmie udało się uniknąć najgorszego i zaczęła rozwijać własną sieć sprzedaży, aby lepiej zapanować nad łańcuchem dystrybucji. Crocs zaczął wprowadzać na rynek obuwie na zimne miesiące, by zmniejszyć zjawisko sezonowości sprzedaży swoich produktów. Moda na crocsy jednak zdążyła przeminąć, więc firma musiała mozolnie walczyć o rynek.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl