Legalna praca, płacenie podatków, mąż Polak. To za mało. Wydział Spraw Cudzoziemców od 8 miesięcy nie potrafi wydać decyzji ws. karty stałego pobytu. Maria Rodriguez, gwiazda 3. edycji The Voice of Poland, natrafiła na urzędniczą ścianę. I nie jest wyjątkiem.
Kubanka od 2009 roku mieszka w naszym kraju i stara się okartę stałego pobytu. Ma legalną pracę i płaci podatki. Do Polski, jak mówi, ściągnęła ją miłość. Od 2012 roku ma męża Polaka. Ukończyła tu też studia, mówi po polsku. Dotąd raz na kilka lat ubiegała się o przedłużanie karty tymczasowego pobytu. Dotąd też na decyzję nie czekała dłużej niż dwa miesiące.
Bez karty, czy to tymczasowego, czy stałego pobytu, nie może opuścić Polski. Nie ma możliwości odwiedzić rodziny na Kubie, bo już tu legalnie nie wróci. Nie może też wyjeżdżać na zagraniczne koncerty, które są jednym z jej źródeł dochodu. W paszporcie wbito jej jedynie glejt, potwierdzający, że nadal legalnie może przebywać na terytorium RP. I tyle. Musi czekać, bo w urzędzie mają natłok spraw, jak tłumaczą to pracownicy.
Sprawa ciągnie się już od 8 miesięcy. A Mazowiecki Urząd Wojewódzki, konkretniej Wydział Spraw Cudzoziemców, nie potrafił w tym czasie wydać decyzji w sprawie legalizacji pobytu Marii w naszym kraju.
Wniosek złożyła w grudniu 2017 roku, na 3 miesiące przed końcem ważności karty tymczasowego pobytu. Termin ważności karty się skończył, decyzji wciąż nie ma. Za to już dwa razy pojawiło się wezwanie do uzupełnienia dokumentów. A to tylko czubek góry urzędowych spraw, przez które trzeba przebrnąć.
Po 4 miesiącach od złożenia wniosku w urzędzie, Maria dostała pierwsze wezwanie do uzupełnienia dokumentów. Kubanka w grudniu złożyła wszystkie wymagane dokumenty, te nowe nie były tam wymienione, ale nie protestowała. Uzupełniła wszystko zgodnie z kolejnymi wymogami stawianymi przez Urząd Wojewódzki. Maria zostawia też w urzędzie swoje odciski palców, bo takie są wymagania.
Zarówno Maria, jak i jej mąż Marek, nie mają za złe, że urząd wnikliwie sprawdza ich sytuację. Godzą się na wizyty dzielnicowego czy straży granicznej, które mają potwierdzić ważność ich związku. Godzą się na wywiady środowiskowe wśród sąsiadów. Kochają się, a ich małżeństwo nie jest fikcją, więc wizyty urzędników państwowych ich nie stresują. Nie mogą jednak zrozumieć, dlaczego od tak wielu miesięcy urząd nie potrafi wydać decyzji w sprawie legalizacji pobytu Marii.
VIPHOTO/EAST NEWS
Mijają miesiące, a sprawa utknęła w Urzędzie Wojewódzkim. By się czegoś dowiedzieć, dzwonią na infolinię. Kilkadziesiąt połączeń dziennie, ciągle zajęte. Połączyć udaje się zazwyczaj po tygodniu wydzwaniania. W słuchawce słyszą: „to wszystko przez natłok spraw, nie mamy na to wpływu”. Kiedy chcą zgłosić skargę do kierownictwa urzędu, pani rzuca słuchawką.
My również zwróciliśmy się do Wydziału Spraw Cudzoziemców Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego z zapytaniem skąd się biorą tak duże opóźnienia.
W piśmie przesłanym do nas przez Mazowiecki Urząd Wojewódzki czytamy m.in.:
Mazowiecki Urząd Wojewódzki / odpowiedź prasowa
Nieścisłość dotyczy wyjazdu do kraju rodzimego. Maria zapewnia, że nie ma możliwości wyjazdu zagranicznego, bo później nie będzie mogła legalnie wrócić do Polski. Urząd pisze o możliwości podróżowania na podstawie stosownej wizy. Oznacza to, że cudzoziemiec musiałby zwrócić się o wydanie takiej wizy. Z komunikatu urzędu nie wynika wprost, że cudzoziemiec może podróżować na podstawie stempla w paszporcie. Ten bowiem jedynie potwierdza złożenie wniosku o legalizację pobytu. Dlatego wydłużanie wydania wniosku z pewnością utrudnia, a nawet uniemożliwia swobodne podróżowanie za granicę.
Urząd zapewnia też, że dokłada wszelkich starań, by decyzje były podejmowane jak najszybciej. To się jednak kompletnie nie udaje.
VIPHOTO/EAST NEWS
Mimo pozytywnych opinii dzielnicowego i strażników granicznych, urząd chciał jeszcze upewnić się, że małżeństwo Marii i Marka nie jest fikcją. Zażądał wspólnych zdjęć, choć Maria i Marek już wcześniej potwierdzali ważność swojego małżeństwa i ich bliskie relacje. Podczas przyznawania wcześniejszych kart tymczasowego pobytu przeprowadzano z nimi wywiady na osobności. Co więcej, w grudniu nie było mowy o kolejnych dokumentach potwierdzających ich związek.
- Wygląda to na celowe opóźnianie czy wręcz zniechęcanie. Nie jest tak tylko w naszym przypadku. Urząd tak jakby chciał tym długim czasem i kolejnymi wymaganiami zniechęcić cudzoziemców, a ci zniechęceni odpuszczą i zaprzestają starań o legalizację pobytu – mówi nam mąż Kubanki. - W urzędzie dowiadujemy się, że sprawa została zarejestrowana 27 grudnia. A przecież dokumenty zostały złożone 13 grudnia, na co mamy potwierdzenie. Kolejnym przykładem celowego opóźniania jest pismo wzywające do uzupełnienia dokumentów. Sporządzono je 28 czerwca, a stempel potwierdzający wysłanie listu do nas jest z 10 lipca. A domyślamy się, że poczta z urzędu wychodzi codziennie, a na pewno częściej niż raz na dwa tygodnie – dodaje Pan Marek.
Samowolka
Nie tylko Maria boryka się z przeciąganiem spraw dotyczących wydania decyzji o legalizacji pobytu. Cudzoziemców najbardziej oburza fakt, że na sprawy czeka się długimi miesiącami i nie można z tym nic zrobić. Zaskarżyć opieszałość urzędników można tylko w teorii. Urząd zasłania się natłokiem spraw. Nawet pracownicy nie orientują się, czy w prawie określony jest konkretny czas, jaki mają na wydanie decyzji. Trudne pytania są zbywane. Urzędnicy wręcz wypraszają z pokoju, mówiąc, że i tak za wiele czasu poświęcili petentowi. Odsyłają do kontaktu telefonicznego, ale tam i tak nikt nie odbiera. Zachęcają też do korzystania z internetowego kalendarza i umawianie wizyt, jednak ten system nigdy nie działa poprawnie.
To potwierdza nam Ukrainka Oksana. Od kilku lat mieszka w Polsce. Skończyła tu studia. Odtąd legalnie pracuje i płaci podatki. Również biegle posługuje się językiem polskim. Jest w trakcie przedłużania karty tymczasowego pobytu. W urzędzie musiała zapłacić 440 zł. Teraz musi czekać. Jak usłyszała od jednego z pracowników urzędu – minimum 6 miesięcy. I to w optymistycznej wersji. Problem w tym, że w październiku skończy się jej ważność karty tymczasowego pobytu. I historia będzie identyczna, jak u Marii. Stempel do paszportu i dobre słowo – możesz nadal być u nas legalnie. Co z tego, skoro nie ma możliwości podróżowania.
Oksana podkreśla, że kiedyś ukończone studia i legalna praca sprawiały, że decyzje urzędu były szybsze. Teraz to nie jest brane pod uwagę. Mimo, że pracuje legalnie od lat i nie szuka nowej pracy, pracodawca musi rozpisać konkurs na jej stanowisko. Tak, by upewnić się, że na jej miejsce nie ma chętnego Polaka. Jeśli będzie, musi wracać do ojczyzny.
Takich przypadków jest cała masa. Cudzoziemcy chcieliby móc zwrócić się do innych organów po pomoc. Odwołać od zbyt długo wydawanych decyzji czy wręcz zaskarżyć takie postępowanie. Szczególnie ci, którzy w Polsce mieszkają od lat. Legalnie pracują i odprowadzają podatki. Jednak nikt nie jest im w stanie pomóc. Muszą czekać w niepewności, spełniać kolejne wymagania narzucane przez urząd i mieć nadzieję, że ten w końcu zalegalizuje ich pobyt.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl