Działania w cybeprzestrzeni zostały zaliczone do priorytetów polskiej armii. Ministerstwo Obrony Narodowej planuje wydać na ten cel prawie miliard złotych w ciągu kilku najbliższych lat. To ważne, bo liczba ataków na polską infrastrukturę rośnie lawinowo. Nie tylko na banki, ale również sieci energetyczne.
Działania w cyberprzestrzeni znalazły się wśród priorytetów polskich sił zbrojnych obok obrony powietrznej, Marynarki Wojennej, wojsk pancernych i zmechanizowanych oraz obrony terytorialnej. To oznacza, że polski rząd będzie modernizował polskie wojsko i inwestował w technologie, żeby być przygotowanym na wojnę prowadzona w świecie wirtualnym.
"Wpisanie cyberobrony do najważniejszego, z punktu widzenia rozwoju wojska, dokumentu potwierdza, że cyberwojna jest całkiem realnym wyzwaniem przed jakim stanąć może nasze państwo" – powiedział PAP prezes firmy Mediarecovery Sebastian Małycha. To spółka ta od lat wyposaża wojsko w sprzęt oraz oprogramowanie bezpieczeństwa IT i informatyki śledczej.
MON planuje stworzyć laboratorium badań i rozwoju systemów i sieci teleinformatycznych. Bez takiej placówki trudno sobie wyobrazić skuteczną reakcję na pojawiające się problemy i nowe zagrożenia - uważają specjaliści.
Ministerstwo zainwestuje też w narzędzia, które pozwolą na działania ofensywne w sieci. Zdaniem ekspertów, wojsko musi mieć możliwość przeprowadzania cyberataków.
W ramach inwestycji stworzony ma zostać system do analizy ruchu sieciowego, który ma pozwolić przeciwdziałać atakom.
Przeczytaj również: Modernizuj albo giń - jak przestarzały sprzęt i dziurawe oprogramowanie mogą popsuć biznes
Krytyczne sektory gospodarki
W październiku minister cyfryzacji Anna Streżyńska zapowiedziała, że w marcu 2016 roku rząd zajmie się projektem ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, a w kwietniu projekt trafi do Sejmu. Ma on się opierać na opracowywanej właśnie strategii cyberbezpieczeństwa RP na lata 2016-2020.
W projekcie ustawy muszą znaleźć się elementy wymagane przez unijną dyrektywę przyjętą przez Parlament Europejski o bezpieczeństwie sieci i informacji (NIS). Dyrektywa zawiera m.in. listę krytycznych sektorów, których zaatakowanie byłoby szczególnie groźne. To: energetyka, transport, bankowość, infrastruktura rynków finansowych (np. giełdy papierów wartościowych), służba zdrowia, wodociągi i infrastrukturę cyfrową.
PE nakłada na unijne kraje obowiązek ustalenia szczegółowej listy operatorów kluczowych usług.
Coraz więcej ataków. Niemcy tworzą własną armię hakerów
Cyberataki to coraz poważniejszy problem. W październiku w Stanach Zjednoczonych miał miejsce największa akcja hakerski w historii. Przestępcy „internet rzeczy”, a więc domowe kamery internetowe, żeby stworzyć z nich botnet, czyli maszyny-zombie, wykorzystywane do kolejnych ataków.
W konsekwencji przestały działać takie serwisy jak Amazon, Netflix, Twitter, ale również finansowy PayPal. Zdaniem ekspertów ktoś testuje, jak zupełnie wyłączyć internet na całym świecie, sparaliżować go. To byłaby katastrofa.
Na początku listopada hakerzy zablokowali system ogrzewania i dostawy ciepłej wody w dwóch inteligentnych apartamentowcach w Finlandii. To zaczyna przypominać scenariusz z głośnej książki „Blackout”, która opisuje hipotetyczny, ale możliwy scenariusz ataku hakerskiego na dostawców prądu w Europie i USA, co skutkuje odcięciem prądu w niemal całym zachodnim świecie i prowadzi do katastrofy.
Coraz więcej państw zaczyna martwić problem cyberprzestępczości. Zaledwie kilka dni temu Reuters poinformował, że Niemcy tworzą armię własnych hakerów do walki z cyberprzestępcami. Jak podaje agencja, w pierwszym półroczu 2016 roku liczba e-maili ze spamem zawierających złośliwe oprogramowanie wzrosła w Niemczech o 1270 proc.!
Polski ten problem też nie omija. Najczęściej mówi się publicznie o atakach hakerskich na banki. Ich liczba tylko w ciągu ostatniego roku zwiększyła się dwukrotnie, jak wynika z badania firmy doradczej EY. Jednak atakowane są również polskie sieci energetyczne.