W Estonii nie wychodząc z domu, założymy firmę, sprawdzimy postępy naukowe naszych dzieci, wyrobimy paszport i zagłosujemy w wyborach. Dziś każdy może też zostać e-obywatelem tego kraju, a cyfrowe standardy estońskie firmy przenoszoną za granicę - także do Polski.
Estonia, zwana też E-stonią to najbardziej scyfryzowany kraj na świecie. To niewielkie nadbałtyckie państwo – jego powierzchnia jest niewiele większa od województwa mazowieckiego, a liczba mieszkańców (1,3 mln) mniejsza niż w Warszawie – swoją tożsamość i gospodarczą potęgę buduje na bazie sektora IT.
Efekt jest taki, że dziś Estonia - jeśli chodzi o skalę rozwiązań technologicznych wykorzystywanych na linii państwo-obywatel - jest wzorem także dla Amerykanów. Jak to możliwe?
Administracja przez internet
Wszystko zaczęło się na dobre w 1996 roku, kiedy to rozpoczęto proces informatyzacji wszystkich szkół (wprowadzono m.in. elektroniczne dzienniki) oraz cyfrowej edukacji społeczeństwa (dziś programowania uczą się już siedmiolatki).
Dzięki temu obecnie wszystkie urzędowe sprawy da się załatwić, nie wychodząc z domu. Przez internet można zarejestrować firmę (i to w zaledwie 18 minut!), złożyć deklarację podatkową (z tej opcji korzysta już ponad 95 proc. społeczeństwa), wyrobić paszport i podpisać ważne urzędowe dokumenty.
Niemal wszyscy estońscy lekarze wystawiają elektroniczne recepty, które wysyłają do farmaceutów. Lekarstwa już po chwili można odebrać w dowolnej aptece, okazując jedynie dowód osobisty.
W 2005 roku Estończycy uzyskali również możliwość internetowego głosowania w wyborach lokalnych, a dwa lata później w parlamentarnych. W ostatnich (w 2015 roku) w ten sposób swój głos oddał już co trzeci obywatel. W sieci w czasie rzeczywistym zainteresowani mogą także obserwować wydatki rządowe.
Sieć jak prąd. Ma ją każdy
Estończycy prawo dostępu do internetu mają zapisane w konstytucji! Bezprzewodową siecią pokryte jest ponad 98 proc. powierzchni kraju. Wi-Fi złapiemy nawet na plaży czy w leśnej głuszy.
Od 2007 roku wszyscy, którzy skończyli 15 lat, otrzymują elektroniczny dowód. Na niewielkiej plastikowej karcie zapisany jest profil zaufany i podpis elektroniczny. Dowód może być też kartą płatniczą, kartą zdrowia, biletem komunikacji miejskiej, legitymacją studencką czy prawem jazdy.
Państwo bez granic
Ostatnio Estonia poszła jeszcze dalej i zaczęła tworzyć państwo bez granic, oferując dostępną dla każdego ponadnarodową tożsamość tzw. e-rezydencję. Co to oznacza?
E-rezydent nie zostaje obywatelem Estonii, nie może głosować, ale otrzymuje dostęp do pakietu e-usług oferowanych przez państwo (ok. 600 dla mieszkańców i ok. 2400 dla firm). E-rezydent może też korzystać z estońskich banków (rachunek można otworzyć przez internet, potwierdzając swoją tożsamość w trakcie wideorozmowy) i systemu podatkowego. Chcąc zostać e-rezydentem, wystarczy wypełnić dostępny w sieci formularz, wnieść opłatę i odebrać cyfrowy dokument w najbliższej placówce dyplomatycznej.
E-rezydentów stale przybywa. W tej chwili jest to już ponad 17 tys. osób, głównie obywateli Finlandii, Rosji, USA i Ukrainy, zainteresowanych przeniesieniem lub założeniem firmy w Estonii. Władze kraju liczą, że do 2025 roku pozyskają nawet 10 mln e-obywateli i w ten sposób przyciągną jeszcze większą ilość firm. Po co? Wystarczą te trzy przykłady: to w Estonii powstała potęga Skype, Hotmail i Kazaa.
Kredyt bez wychodzenia z domu
Również wszystkie estońskie banki kontaktują się z klientami i pracują głównie przez internet. 99 proc. społeczeństwa loguje się w bankowych serwisach. Dla porównania w liczącej ponad 38 mln mieszkańców Polsce z bankowości elektronicznej korzysta aktywnie 13 mln osób, a z bankowości mobilnej – tylko 5 mln.
Cyfrowe standardy nad Wisłą chce upowszechniać estoński Inbank, który działa już także na Łotwie, w Niemczech i Austrii.
– Z naszej oferty w krajach nadbałtyckich skorzystało już ponad 160 tys. klientów. W Estonii posiadamy 25-procentowy udział w nowej sprzedaży kredytów ratalnych i 20-procentowy w sprzedaży kredytów gotówkowych. Nie mamy własnych placówek, a nasze usługi świadczymy w 100 proc. online – mówi Maciej Pieczkowski, Dyrektor Generalny Oddziału Inbank w Polsce.
Czego nie lubimy w bankach
Bank oferuje pożyczki gotówkowe, kredyt gotówkowy i lokaty terminowe. Wszystko za pośrednictwem sieci i to w kilka minut. Po co? Bo taki sposób dystrybucji produktów finansowych jest wygodny i korzystny cenowo dla klienta.
Zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi w Polsce rośnie. Prawie co piąty młody Polak (w wieku 18-24 lata) ma kredyt, najczęściej konsumpcyjny. Grupa 560 tys. młodych kredytobiorców posiada łącznie ponad 938 tys. kredytów na łączną sumę 6,2 mld zł. Według badań TNS Polska w banku pożyczają najczęściej osoby z wyższym wykształceniem (46 proc. klientów), które mają już kredyt (48 proc.), robiące zakupy w sieci (43 proc.), korzystające z bankowości mobilnej (46 proc.) i o dochodach przekraczających 3 tys. zł miesięcznie (49 proc.).
To, czego nie lubimy, gdy decydujemy się na kredyt, to brak możliwości załatwienia formalności od początku do końca przez internet (13 proc.), konieczność rozmowy z doradcą bankowym o swoich potrzebach (15 proc.), konieczność wizyty w oddziale banku (21 proc.) i długi czas oczekiwania na ostateczną decyzję (21 proc.). – To, co Polacy cenią najbardziej, to najmniejszy koszt całkowity kredytu, niska miesięczna rata oraz wygoda w uzyskaniu kredytu gotówkowego. W Inbanku możemy to wszystko zagwarantować, dzięki temu, że działamy w internecie i nie musimy utrzymywać rzeszy pracowników i setek oddziałów. Obniżamy koszty działalności, co przekłada się na korzystne oprocentowanie kredytów oferowanych klientom – zapewnia Maciej Pieczkowski
Na zdjęciu Maciej Pieczkowski
E-stonia w liczbach
- 98 proc. powierzchni kraju pokrywa sieć bezprzewodowego internetu;
- 95 proc. Estończyków rozlicza podatek przez internet;
- 99 proc. obywateli korzysta z bankowości online;
- 30 proc. głosuje w wyborach bez wychodzenia z domu;
- 10 mln e-obywateli chce „przyjąć” Estonia do 2025 roku.
Partnerem artykułu jest Inbank