Dentysta z Gliwic ma dość ludzi, którzy nie przychodzą na wizyty, a wcześniej nie fatygują się, by je odwołać. Stworzył więc stronę, za pomocą której lekarze ostrzegają się przed "niesolidnymi pacjentami". Ministerstwo nie jest zachwycone. Pojawia się też pytanie, czy strona nie narusza danych osobowych pacjentów.
Pacjenci, którzy nie odwołują wizyty lekarskiej, są w Polsce plagą. Szacuje się, że nawet 40 proc. zaplanowanych wizyt nie dochodzi do skutku, gdyż pacjenci nie raczą poinformować przychodni, że jednak się nie pojawią. W rezultacie lekarze bezproduktywnie tkwią w gabinetach, a kolejki nieustannie się wydłużają.
Nic dziwnego, że lekarze mają dość tej sytuacji. Pisaliśmy w money.pl, że przed kilkoma dniami wystartowała strona Niesolidnypacjent.pl, za pomocą której mogą się oni wzajemnie ostrzegać przed niefrasobliwymi pacjentami. Ale także nieuczciwą konkurencją, pod pacjentów tylko się podszywającą. Baza zawiera nazwiska niesolidnych osób wraz z numerem telefonu.
Na stronę mogą wejść tylko lekarze, bo do zalogowania niezbędne jest podanie numeru prawa wykonywania zawodu. Skorzystało z tego już blisko 150 gabinetów.
- Chcemy uświadomić pacjentom, że nie przychodząc na wizytę, nie tylko marnują nasz czas, ale przede wszystkim blokują miejsce innym chorym - tłumaczył na łamach "Rzeczpospolitej" dr Marcin Krufczyk, pomysłodawca strony NIesolidnypacjent.pl. - A tym samym przyczyniają się do wydłużania kolejek, również w publicznej służbie zdrowia.
Nie wolno stygmatyzować
Ministerstwo Zdrowia też dostrzega problem, jaki rodzą nieodwołane wizyty (długie kolejki oczekujących, konieczność zapłaty personelowi medycznemu za czas spędzony w pracy, utrzymanie placówek ochrony zdrowia), ale "czarną listą" nie jest zachwycone.
W rozmowie z TOK FM Jerzy Szafranowicz, szef Śląskiego NFZ zwrócił uwagę, że pacjent mógł nie pojawić się u lekarza z niezawinionej przyczyny – mogło się przecież zdarzyć, że znalazł się w szpitalu albo zatrzymały go bardzo ważne sytuacje rodzinne.
Serwis nie ma szans na patronat honorowy ministerstwa zdrowia. Resort również chciałby wyeliminować proceder, ale w inny sposób. Tok FM informuje, że ministerialni urzędnicy prowadzą prace nad "nad uszczelnieniem systemu". - Będą konkretne propozycje: powiadamiania za pomocą SMS-ów albo telefonu – zapowiedział wiceminister Maciej Miłkowski.
Swoje do powiedzenia w ten sprawie ma też istniejący od niedawna Urząd Ochrony Danych Osobowych (dawniej: Główny Inspektor Ochrony Danych Osobowych). Baza zawiera dane osobowe, a te podlegają szczególnej ochronie – zwłaszcza po tym, jak w maju zaczęły obowiązywać przepisy RODO, które nałożyły nowe ograniczenia w przetwarzaniu danych osobowych.
Czytaj też: * *RODO-wymówka. Polacy nie chcą brać udziału w spisie powszechnym, bronią się europejskimi przepisami. A to kosztowny błąd
Dane pacjentów powinny podlegać szczególnej ochronie, bo dotyczą tak prywatnej sfery jak zdrowie. Szefowa UODO zapowiedziała kontrolę, która sprawdzi, czy lista pacjentów nie narusza przepisów i nie ogranicza dostępu do świadczeń medycznych.