Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Jeden z największych banków kontra małżeństwo z Polski. Nie mają prawa do procesu w Polsce, bo... chcieli zarobić?

191
Podziel się:

WP money wraca do głośnej sprawy polskich klientów, od których duński Saxo Bank po "czarnym czwartku" na rynku forex domaga się fortuny.

Jeden z największych banków kontra małżeństwo z Polski. Nie mają prawa do procesu w Polsce, bo... chcieli zarobić?
(Andreyuu/iStockphoto)

Ponad 1 mln zł - tyle domaga się duński Saxo Bank od klienta z Polski. Swoich racji dowodzi w procesie, który w poniedziałek rozpoczyna się przed sądem w Kopenhadze. Ta historia to przestroga dla tysięcy drobnych inwestorów z Polski. Okazuje się, że nie ma kto stanąć po ich stronie.

W poniedziałek 9 stycznia przed sądem w Kopenhadze rozpocznie się proces w sprawie, którą jeden z najważniejszych banków inwestycyjnych na świecie wytoczył Janowi K. To ciąg dalszy historii, którą w ubiegłym roku opisaliśmy w reportażu WP money. Jak ustaliliśmy, do tej pory Saxo Bank wytoczył procesy 11 swoim klientom, w tym Polakowi. Można spodziewać się, że będą kolejne.

Cała sprawa jest skomplikowana i ma wiele ciekawych inwestycyjnych i prawnych wątków. Ale jeden szczególnie bulwersujący. Wbrew powszechnym deklaracjom o ochronie drobnych inwestorów, którzy lokują swoje oszczędności na rynku finansowym, Komisja Nadzoru Finansowego ma wątpliwości..., czy w ogóle są oni konsumentami.

Co więcej, te wątpliwości podzielają niektóre polskie sądy. Według nich już sam fakt, że ktoś ma wiedzę o rynku finansowym i szuka na nim zysków, dyskwalifikuje go jako konsumenta. A to rodzi bardzo poważne konsekwencje.

"Czarny czwartek" znalazł swój finał w Danii

Jan K. (od początku sprawy prosi o zachowanie anonimowości) to jeden z tysięcy foreksowych spekulantów na świecie, którzy stracili oszczędności w "czarny czwartek" 15 stycznia 2015 r., gdy bank centralny Szwajcarii uwolnił kurs rodzimej waluty. Ale to nie koniec: po kilku dniach Saxo Bank powiadomił go o tym, że ceny zawartych wcześniej transakcji zostały zmienione i w związku z tym Jan K. jest winny bankowi jeszcze ponad 900 tys. zł, a jego żona - ponad 1 mln zł.

- To jest ten moment, w którym człowiek ma myśli samobójcze - mówił Jan K., gdy przed rokiem przygotowywaliśmy o nim reportaż.

Na razie Saxo Bank z całej rodziny Jana K. formalnie pozwał wyłącznie jego. W obszernym pozwie czytamy, że kwota roszczenia to ponad 1,8 mln koron duńskich, czyli nieco ponad 1 mln zł.

Sąd Morski i Gospodarczy w Kopenhadze w pierwszej kolejności nie będzie rozstrzygał o słuszności roszczeń Saxo Banku. Musi bowiem ustalić, czy sprawa w ogóle powinna toczyć się w Danii.

- W moim przekonaniu ten proces w ogóle nie powinien toczyć się w Kopenhadze. Dlatego mam nadzieję, że duński sąd sprawę oddali - mówi WP money Henrik Gislov, prawnik z kancelarii Andersen Partners, który reprezentuje kilku klientów w sporze z Saxo Bankiem. - Nie wnikając w ogóle w dyskusję o słuszności roszczeń, jeżeli bank domaga się czegokolwiek od polskich klientów, powinien założyć im sprawę przed polskim sądem - podkreśla.

Jan K. przekonuje, że ma prawo do tego, by spór toczył się przed sądem w Polsce. Przede wszystkim dlatego, że jest konsumentem, a to daje mu prawną ochronę co do miejsca rozpatrywania takiego konfliktu. Podobnego zdania jest Henrik Gislov, a także m.in. mec. Patryk Przeździecki, reprezentujący klientów w sporach z brokerami foreksowymi.

- Unijne prawo wyraźnie mówi, że każdy konsument ma prawo sądzić się w swoim kraju bez względu na to, czy kupił płytę przez internet w sklepie na terytorium Unii Europejskiej, czy zawarł umowę na prowadzenie rachunku foreksowego - twierdzi prawnik.

Tymczasem Saxo Bank próbuje przeforsować argumentację, że polski klient zaakceptował internetowy regulamin, w którym zgodził się na duński sąd. Po drugie - zawarł umowę nie z polskim oddziałem a transgranicznie (a więc podlega duńskiej jurysdykcji). I po trzecie i najważniejsze - że Jan K. w tym sporze wcale nie jest konsumentem.

Zagraniczny oddział w Polsce. I co z tego?

Właśnie te trzy wątki są niezwykle ważne z punktu widzenia każdej osoby, która w jakikolwiek sposób lokuje własne oszczędności na rynku finansowym. A często może nie zdawać sobie z nich sprawy.

Dla Jana K. było zupełnie oczywiste, że w razie sporu z zagranicznym brokerem będzie sądził się w Polsce. Wszak jeszcze jako klient kontaktował się z pracownikami w polskim oddziale, a nawet odnalazł dokument Komisji Nadzoru Finansowego, która - wydając pozwolenie na działalność oddziału banku w Polsce - wyraźnie zastrzegła, że wszelkie spory idą przed polski sąd. Jan K. twierdzi też, że nikt nie powiedział mu, że nie będzie traktowany jako konsument - a więc z całą przysługującą mu w tym zakresie ochroną.

Tymczasem "kruczek" banku polega na tym, że prawnicy reprezentujący Saxo Bank przekonują, iż przedstawicielstwo banku w Polsce prowadziło wówczas jedynie działalność w zakresie marketingu i promocji. Umowy z klientami były natomiast zawierane transgranicznie z duńską centralą za pośrednictwem strony internetowej.

Nadzór finansowy "umywa ręce" od sprawy

Jeszcze większe było zdziwienie Jana K., gdy dostał odpowiedź w swojej sprawie od Komisji Nadzoru Finansowego. Czytamy w niej, że KNF nie jest od rozstrzygania właściwości sądów. Co więcej, nadzorca pisze, że "nie wyklucza", iż umowa została zawarta transgranicznie, a nie w oddziale. Mówiąc prościej, w takiej sytuacji KNF nie może pomóc klientowi i np. przyłączyć się do sprawy. Jednocześnie też nie zajmuje w niej stanowiska.

Interesująco w tym kontekście wygląda ubiegłoroczna wypowiedź dla WP money Macieja Kurzajewskiego, wiceszefa wydziału KNF nadzorującego firmy inwestycyjne w Polsce. - Gdy klient pozyskany przez oddział w naszym kraju zawiera umowę z centralą, podmiot uznaje, że usługa nie podlega pod polski nadzór. Ma to istotne konsekwencje dla klienta. (...). Ale stoimy na stanowisku, że oferowanie usługi maklerskiej zaczyna się już na poziomie marketingu, jeżeli oferta jest kierowana do polskiego klienta. Nie można powiedzieć, że jest jakiś punkt odcięcia i za to odpowiada polski oddział, a za coś innego już centrala - przekonywał Kurzajewski.

- Spór pomiędzy Saxo Bank A/S i klientami mającymi miejsce zamieszkania w Polsce, winien toczyć się w Polsce, o ile klienci ci zawarli z Saxo Bank S/A umowę o świadczenie usług jako konsumenci. Zasadą jest w prawie międzynarodowym, w tym w odniesieniu do umów międzynarodowych wiążących Danię, że kontrahent może wytoczyć powództwo przeciwko konsumentowi tylko przed sądem państwa, na którego terytorium konsument ma miejsce zamieszkania - mówi WP money Mariusz Kowolik, dyrektor Działu Prawa Cywilnego i Postępowania Sądowego kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.

Czy z lokatą w banku nie jesteś konsumentem?

KNF nie wsparła jednak Jana K. w rozstrzygnięciu podstawowej wątpliwości, czy jest on konsumentem czy też nie. W piśmie od KNF czytamy: "Konsumentem może być jedynie osoba, która zawiera transakcję, której jedynym celem jest zaspokajanie prywatnych potrzeb konsumpcyjnych". Urząd powołuje się przy tym na wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 2013 r. Co ciekawe, ten sam wyrok przytaczają w jednym z pism prawnicy banku.

- Czy to oznacza, że jak mam lokatę w banku, to też nie jestem konsumentem? Przecież nie zaspokajam potrzeb konsumpcyjnych, tylko chcę zarobić - zastanawia się Jan K.

Problem z rozstrzygnięciem wątpliwości, czy foreksowy gracz jest konsumentem czy nie, miał też polski sąd (celowo unikamy wskazania konkretnego sądu ze względu na anonimowość bohaterów tekstu).

Gdy żona Jana K. zdecydowała się pozwać Saxo Bank w Polsce, sąd najpierw uznał, że co prawda jest konsumentką, ale i tak powinna iść ze sprawą do Danii (bo zaakceptowała formularz regulaminu w internecie). Po złożeniu przez nią zażalenia sąd apelacyjny nie tylko odrzucił jej argumentację, ale napisał nawet, że konsumentką wcale nie jest. A więc nie ma prawa do procesu w Polsce.

Dlaczego? Bo chciała zarobić i do tego ma wiedzę o rynku. "Umowa nie była dokonana w bieżących sprawach życia codziennego, ani w celu zaspokojenia jej potrzeb osobistych czy rodzinnych. Powódka zawierając umowę z pozwanym i dokonując przedmiotowych transakcji musiała wykazać się ponadprzeciętną wiedzą w zakresie inwestowania w instrumenty finansowe, jak na tzw. foreksie, co miało miejsce w sprawie niniejszej. Taka wiedza nie jest dostępna "zwykłemu" konsumentowi i nie jest mu potrzebna przy zaspokajaniu jego typowych potrzeb bytowych" - czytamy w postanowieniu sądu.

- Szczerze przyznam, że po lekturze akt byłem bardzo zdziwiony argumentacją polskiego sądu - mówi WP money Henrik Gislov. - Wygląda na to, że konsumentem nie jest ten, kto chce zarobić pieniądze. W Danii to tak nie działa - podkreśla duński prawnik, wskazując, że nie ma w tym przypadku różnicy czy klient instytucji finansowej lokuje oszczędności w akcjach, obligacjach czy na foreksie.

Rachunek u zagranicznego brokera. KNF ci nie pomoże

W Polsce spekulowaniem na foreksie zajmuje się kilkadziesiąt tysięcy osób. Są namawiani do gry przez duże kampanie reklamowe brokerów. Grają "zakładając się" o zmiany cen na parach walutowych, ale też np. o wartość indeksów giełdowych czy surowców. Wiele z nich ma rachunki u zagranicznych brokerów i żyje w przekonaniu, że jako konsumenci są pod specjalną ochroną. A to oznacza m.in. że w razie czego będą mogli prowadzić spór sądowy w Polsce.

Jak pokazuje opisana przez nas sprawa, są w błędzie. Decydując się na współpracę z zagranicznym brokerem powinni więc brać pod uwagę fakt, że w razie sporu polskie instytucje im nie pomogą, a kosztowne sprawy będą toczyć się za granicą.

Teraz w rękach duńskiego Sądu Morskiego i Gospodarczego w Kopenhadze jest rozstrzygnięcie, czy sprawa Jana K. rzeczywiście będzie rozpatrywana w Danii.

giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(191)
WYRÓŻNIONE
Ealdon
8 lat temu
Moim zdaniem, w tej sprawie nie wystarczy zakwestionowanie tego, czy delikwent występował wobec banku jako konsument. Konieczne jest określenie, czy spełniał kryteria uznania go za inwestora kwalifikowanego, czy też - wg nazewnictwa amerykańskiej Securities and Exchanges Commission, akredytowanego a wg terminologii Komisji Europejskiej - profesjonalnego. Polski sąd uznał, że tak. Według mnie, było to nieuzasadnione, bo nie wystarczy do tego mieć ponadprzeciętną wiedzę, Zachęcałbym do poszperania w dyrektywach UE. Tak z marszu zaglądając do Dyrektywy w sprawie rynków instrumentów finansowych z 2004 widać, że Jan K. nie spełnia takich kryteriów. Po to, żeby mógł zostać uznany za inwestora profesjonalnego, musiałby przez poprzednie 4 kwartały zawierać na stosownym rynku w ciągu kwartału przeciętnie 10 transakcji na kwotę co najmniej 50 tys. EUR. Portfel jego lokat musiałby mieć wartość ponad 500 tys. EUR, musiałby też pracować - aktualnie lub w przeszłości - w sektorze finansowym na tzw. stanowisku profesjonalnym przez co najmniej rok i zajmować się transakcjami takiego właśnie typu, jeśliby więc pracował w domu maklerskim ale zajmował się akcjami, to by się to nie liczyło. Nie mamy tu wszystkich potrzebnych informacji ale wygląda mi na to, że na gruncie tej dyrektywy Jan K. ten proces wygra również w Kopenhadze. Zaskakuje mnie natomiast, dlaczego nie powołali się na nią cytowani tu prawnicy.
Luk
8 lat temu
" Ale to nie koniec: po kilku dniach Saxo Bank powiadomił go o tym, że ceny zawartych wcześniej transakcji zostały zmienione i w związku z tym Jan K. jest winny bankowi jeszcze ponad 900 tys. zł, a jego żona - ponad 1 mln zł." - TO TAK MOŻNA? Genialne, firma stwierdza, że będzie stratna więc zmienia warunki transakcji tak, by wyjść na swoje.
Jerzy
8 lat temu
To jest tak. Spotkało się dwóch cwaniaczków .I jeden przechytrzył drugiego. P.s. A na stronach internetowych dalej widać reklamy forexu. Możesz zarobić wielką kasę . Kiedyś była ekspedientką , a teraz zarabia 1000 dolarów dziennie i oczywiście już jeździ najnowszym mercedesem. Czy to nie jest oszustwo , szukanie naiwnych.? Można dużo zarobić ,albo jeszcze więcej stracić . Stracić - duże ,duże prawdopodobieństwo. Dezyzja należy do Ciebie .
NAJNOWSZE KOMENTARZE (191)
tratwa
8 lat temu
I jak sprawa tego małżeństwa? Chyba nic ciekawego bo nic się nie dzieje. Niestety, kolejni nabici w butelkę przez prawnika.
marker
8 lat temu
Ludzie, ja też to i owo straciłem, ale się odbiłem bez dawania kasy na nowe zegarki dla Przeździeckiego czy innych adwokacin.
donMc
8 lat temu
Trzymam kciuki za małżeństwo, a zastanawia mnie, czy tylko pan przeździecki ogarnia prawo związane z forexem w Polsce czy tlyko z nim lubi pracować redakcja?
legon
8 lat temu
Co ten jan K. sobie myslal? Ze tam bedzie zarabiac i tam placic podatki a jak cos pojdzie nie tak to Polska i KNF beda go bronic? Caly czas ostrzegaja przed bawieniem sie na forexie. Ludzie mysla, ze to inni tylko traca kase a oni stana sie miliarderami. Nastepny o rozumku frankowicza. Jak sie zyskuje to im fajnie a jak sie traci to wielkie larum. Kasa do zaplaty jak nic. Nie jest mi go szkoda tak samo jak mam gdzies frankowiczow, ktorzy swego czas smiali sie ze zlotowkowiczow.
wAlka
8 lat temu
z Wikipedii - "Przeciętny inwestor indywidualny, według badań amerykańskiej Commodity Futures Trading Commission, traci na Foreksie średnio 15000 dolarów, po czym rezygnuje[6]. Według danych polskich biur maklerskich 81% inwestorów na rynku Forex poniosło w 2013 roku stratę[7], a początkujący inwestor traci cały zainwestowany kapitał po okresie od dwóch miesięcy do pół roku"
...
Następna strona