I stało się tak jak przewidywałem. Najbardziej nieporadne sektory gospodarki zaczynają odgrywać decydujące znaczenie dla naszej gospodarki. Źle to wróży przyszłości. W Brukseli za chwilę zenit osiągną negocjacje w sprawie dopłat rolniczych. UE nie zgodzi się prawdopodobnie na większe ustępstwa - zmiany będą co najwyżej kosmetyczne, a to może zachwiać postawą lobby rolniczego w referendum. W ostatnich wyborach frekwencja wyraźnie większa była właśnie na wsi - a tego nie oddały przedwyborcze sondaże, obawiam się tego samego w przypadku referendum. Wieś może zdecydować o losie całego kraju.
Z drugiej strony coraz mniej dla mnie są jasne zasady naszego współfinansowania unijnego budżetu. Wiem, że składka wyniesie 2.5 mld EUR, odpowiednio mniej, jeśli weszlibyśmy z opóźnieniem. Ale budżet UE opiera się nie tylko na składkach członkowskich, także na podatku VAT płaconym przez obywateli UE oraz wpływach z ceł. Czy to oznacza, że wpływy z ceł na trwale znikną z naszego budżetu? Czy to oznacza mniejsze wpływy do naszego systemu finansów publicznych z tytułu podatku VAT, który jest dla niego podstawowym źródłem dochodów? Niestety, bardzo skąpe informacje na ten temat nie pozwalają mi ocenić łącznego ubytku z publicznej kasy na rzecz UE.
Nie inaczej jest z subsydiami. Nie są one bezwarunkowe, a my słabo do tej pory pozyskiwaliśmy środki z unijnej kasy. Potrzeba znaczących wkładów własnych, projektów, armii urzędników. Nikt też jasno nie mówi o limitach produkcyjnych w rolnictwie - jakich będziemy musieli przestrzegać po akcesji - jak się one mają do obecnej produkcji. Na koniec sprawa przemysłu ciężkiego. Hutnictwo i górnictwo nie może egzystować w obecnym stanie na warunkach unijnych. Zwolnienia 'dostosowawcze' sięgną 50-60 tys. osób. Już teraz widzimy determinację na Śląsku. Myślę, że nie uda się znaleźć kompromisu. Zwłaszcza, że UE nie pozwoli nam na funkcjonowanie na dotychczasowych zasadach SSE, a jedynie tam dochodzi jeszcze do większych inwestycji bezpośrednich, tworzących miejsca pracy. Solidarność unijna również nie jest dla mnie tak oczywista. Dobrą próbą będą Włochy. Czy rząd włoski pozwoli koncernowi Fiat na inwestycje w nowy samochód w Polsce i nie ugnie się presji związków zawodowych domagających się wstrzymania zamknięcia
zakładów na Sycylii i przeniesienia produkcji nowego samochodu z Polski do Włoch? Jeśli to się ugnie, to zapomnijmy o solidaryzmie i nie liczmy na wielkie unijne inwestycje po przyjęciu.