Młode matki ubezpieczone w KRUS mogą liczyć nawet na ponad cztery tysiące złotych becikowego. Do dwóch tysięcy, jakie mogą dostać z budżetu, należy jeszcze bowiem doliczyć ponad dwa tysiące wypłacane z kasy KRUS. Co roku do przywilejów rolniczych dopłacamy 15 mld złotych.
Panie ubezpieczone w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego od początku lat 90-tych dostają po urodzeniu dziecka 2091 zł zasiłku. Ale teraz, po wprowadzeniu instytucji becikowego, mają szansę otrzymać nawet 4091 zł - pisze "Życie Warszawy".
Gazeta przypomina, że od początku roku becikowe w wysokości tysiąca zł dostają wszystkie kobiety, które urodziły dziecko, bez względu na swój status finansowy. Jeśli legitymują się dochodem poniżej 504 zł na osobę w rodzinie - należy im się kolejny tysiąc. Matki ubezpieczone w KRUS dostają dodatkowo drugie tyle.
Obowiązujących przepisów nie zamierzają zmieniać pomysłodawcy becikowego, posłowie LPR.
"I bardzo dobrze, że kobiety ubezpieczone w KRUS dostają więcej pieniędzy. Niczego nie będziemy likwidować, gdyż są to różne, niezależne świadczenia" - mówi poseł LPR Wojciech Wierzejski. I dodaje, że otrzymywanie przez wiejskie kobiety trzech zasiłków na urodzenie dziecka mu nie przeszkadza.
Dysproporcja w wysokości zasiłków nie dziwi Danuty Hojarskiej (Samoobrona), ubezpieczonej w KRUS.
"Kobiety na wsi nie dostają zasiłku wychowawczego przez kilka miesięcy, tylko ten jeden zasiłek macierzyński. I nie mają urlopu macierzyńskiego, tylko zaraz po porodzie wracają do pracy w gospodarstwie" - argumentuje Hojarska. "Zapraszam kobiety z miasta zaraz po porodzie na gospodarstwo krowy doić" - dodaje Danuta Hojarska.
Posłanka zapowiada, że w nowelizacji ustawy o ubezpieczeniu rolniczym będzie wprowadzone zróżnicowanie składki ubezpieczeniowej w zależności od wielkości posiadanego gospodarstwa, ale nie będzie żadnej zmiany czy likwidacji istniejącego zasiłku macierzyńskiego.
Roczna dopłata z budżetu państwa do Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego wynosi ok. 15 miliardów złotych.
| Komentuje dla Money.pl |
| --- |
|
Izabela Kiełczyk, psycholog biznesu, członek zarządu Polskiej Firmy Konsultingowej "Label": Jest to konsekwencja myślenia Polaków, głęboko zakorzenione przekonanie, że osobom biedniejszym należy się więcej, a bogatszym albo nie wolno dawać, albo trzeba zabrać. Przekonanie społeczeństwa, że jak ktoś jest rolnikiem, to jest biedny, daje przyzwolenie społeczne na dodatkowe formy pomocy dla tej grupy ludzi. Siedzi w nas przekonanie, że oczekujemy od państwa pomocy, a nie stworzenia warunków do pracy. Stąd tak duże poparcie dla partii, które promują prorodzinny i prosocjalny model państwa. Cały czas chcemy pomocy. Polacy ciągle nie mogą wejść w rolę ludzi przedsiębiorczych, tylko uważają, że od państwa ciągle im się coś należy. |