Licencję taksówkarską oraz specjalny wpis do dowodu rejestracyjnego będą musieli uzyskać kierowcy Ubera, jeśli dalej będą chcieli przewozić pasażerów prywatnymi samochodami. To tylko część założeń, które znalazły się w nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, którą przedstawił resortowi infrastruktury specjalnie powołany zespół roboczy.
O pracach nad zmianami w przepisach informuje "Rzeczpospolita", która dotarła do projektu nowelizacji. Autorem dokumentu jest zespół roboczy, w którego skład weszli przede wszystkim przedstawiciele środowiska taksówkarskiego, natomiast nie zaproszono do prac nikogo, kto reprezentowałby stanowisko Ubera.
Resort jednak uspokaja, że gdy projekt trafi do rządowego centrum legislacji, to zostanie poddany konsultacjom społecznym i każdy będzie mógł się wypowiedzieć na temat zmian w przepisach.
A te dotkną przede wszystkim kierowców, którzy bez licencji taksówkarskiej przewożą pasażerów, głównie przy pomocy aplikacji Ubera. Gdy nowe prawo wejdzie w życie, będą musieli zdobyć taki sam dokument, jak taksówkarze, oraz otrzymać wpis w dowodzie rejestracyjnym, który potwierdzi, że ich samochód będzie wykorzystywany do prowadzenia działalności transportowej.
Przepisy nie podobają się ekspertom. - Stanowią one poważne zagrożenie dla nowoczesnej gospodarki opierającej się na nowych technologiach. Eliminują możliwości świadczenia usług transportowych przez kogokolwiek, oprócz taksówkarzy - tłumaczy Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP, cytowany przez dziennik.
Projekt nakłada też licencję na pośredników przy przewozie nie tylko osób, ale i rzeczy. - A to uderza w kolejną gałąź gospodarki w tym kraju, jaką jest biznes kurierski - alarmuje Pączka.
O planach objęcia Ubera podobnymi przepisami, jak taksówki mówi się w Polsce od dawna. - Ktoś, kto chce jeździć przez 3 godziny tygodniowo przez 3 miesiące, nie powinien zdawać testów na licencję. Podkreślę jeszcze raz - jesteśmy regulowani w wielu miejscach na świecie i uważamy, że tak powinno być. Ale to powinny być współczesne przepisy, które doceniają, kim są nasi kierowcy i jakie usługi świadczymy - mówił money.pl pod koniec czerwca David Plouffe, doradca strategiczny głównego zainteresowanego.
Nic złego w działalności Ubera w Polsce nie widzi również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W wydanym na początku maja komunikacie instytucja podała, że "wejście przedsiębiorstwa Uber na lokalne rynki transportu wpływa na rozwój konkurencji na tych rynkach, co ma pozytywne przełożenie na sytuację konsumentów".
Uber to amerykański twórca aplikacji mobilnej o takiej samej nazwie, służącej do zamawiania transportu przez kojarzenie pasażerów z kierowcami, nie zaś profesjonalnymi taksówkarzami. Firma powstała w 2009 roku, a 5 lat później dotarła do Polski. Z przejazdów mogą korzystać mieszkańcy m.in. Warszawy, Krakowa, Trójmiasta, Wrocławia i Łodzi. Działalność Ubera nie podoba się taksówkarzom, którzy tracą w ten sposób klientów. Tego typu przewozy kosztują bowiem znacznie mniej niż klasyczna taryfa.
W ostatnich tygodniach słynący z innowacyjnych rozwiązań Uber postawił również na dowóz jedzenia. Klienci mogą bowiem zamawiać za jego pośrednictwem posiłki z restauracji znajdujących się na drugim końcu miasta. Do tej pory system funkcjonował w ponad 30 miastach na całym świecie. Niedługo dołączyć do nich mają kolejne 22 kraje.