Zakup "Damy z gronostajem" Leonarda da Vinci i "Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta to największa transakcja wykupu dzieł sztuki w powojennej historii Polski. Decyzja budzi ogromne kontrowersje, a dyskusja w sieci rozgrzała internetowe łącza do czerwoności. Dla jednych to najlepsze posunięcie rządu PiS, dla innych wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Umowę na Zamku Królewskim w Warszawie podpisał wicepremier i minister kultury Piotr Gliński oraz prezydent Fundacji Książąt Czartoryskich Adam Karol Czartoryski. Państwo zapłaci 100 mln euro + VAT.Według Glińskiego to zaledwie ułamek wartości kolekcji.
Na reakcję w sieci nie trzeba było długo czekać. Dosłownie w chwilę po tym, jak podpisano umowę, na profilach Partii Razem pojawił się następujący wpis:
500 mln w prezencie dla Czartoryskich! Kolekcja była niesprzedawalna, a fundacja miała statutowy obowiązek udostępniać obrazy publiczności. pic.twitter.com/TvSVdoOIL1
Burza o chłopów pańszczyźnianych
W krótkim czasie grafika stała się hitem w sieci, a pod nią wybuchła zaciekła dyskusja najpierw o zasadności wykupu kolekcji Czartoryskich, a potem o mocnym odwołaniu do pańszczyzny, do którego uciekła się Partia Razem.
Głos w sprawie wpisu Razem zabrali też znani publicyści. Rafał Ziemkiewicz nie szczędził złośliwości.
W "Razem" akurat "człowiek pracy" jest równie rzadki jak w Miedzynarodówce Marksa, głównie różne budżetowe darmozjady i ich potomstwo :) https://t.co/UdxGjH39hW
Łukasz Warzecha skwitował całe zamieszanie w bardziej lakoniczny sposób.
W dyskusji o najcenniejszych eksponatach z kolekcji Czartoryskich wzięły tysiące Polaków. Komentarze, jakie pojawiły się pod informacją o wykupie obrazów, a potem na temat pańszczyzny, zdominowały na dwa dni dyskusję w sieci.
Eksperci: to szukanie taniej sensacji
Rząd przekonuje, że chciał kupić kolekcję dzieł sztuki książąt Czartoryskich, by ochronić ten zabytek. Niektórzy znawcy rynku przekonują, że dziełu nic nie grozi.
- To szukanie taniej sensacji. Tego typu dzieła sztuki nigdy nie uzyskają zgody na wyjazd z Polski. Mogą sobie szejkowie chcieć to kupić za sto miliardów. Obraz jest praktycznie niesprzedawalny - mówił marszand Andrzej Starmach.
Zagrożenia dla bezcennych dzieł nie widział też Jan Koszutski, dyrektor Domu Aukcyjnego Desa Unicom. - Absolutnie nie może być mowy o sprzedaży takich dzieł za granicę. Prawo na to nie pozwala, a nielegalna sprzedaż nie wchodzi w grę. To jakaś abstrakcja. Fundacja przecież tego nie sprzeda komuś, kto obraz wyniesie pod pachą - uważa Koszutski.