Rząd znalazł źródło finansowania osób niepełnosprawnych. Nowy podatek mają zapłacić najbogatsi. Sprawdziliśmy 50 spośród największych spółek giełdowych i policzyliśmy, którzy prezesi oddadzą najwięcej.
Nowy podatek solidarnościowy został wymyślony naprędce po przeciągających się protestach rodziców osób niepełnosprawnych w budynku Sejmu. Ma dać od podatników łącznie 1,15 mld zł, a liczony będzie jako nadwyżka ponad 87 tys. zł brutto miesięcznych zarobków.
Prędkość ubrania pomysłu w formę prawa, które ma obowiązywać już od przyszłego roku, świadczy o tym, że rząd prawdopodobnie już wcześniej myślał o tym, jak najbogatszych dociążyć. To, że ci zarabiający dużo utratę części - o ile nie całości - środków sobie najprawdopodobniej zrekompensują, niewykluczone, że kosztem swoich pracowników, nie zaprząta myśli ministrów. Ważne jest, że załatwiony został palący problem i że propagandowo wygląda to dobrze - bogaci oddadzą biednym.
Bogaci będą się mogli cieszyć ze wsparcia biednych, choć jednocześnie pewnie będą mieć trudności w odczuwaniu z tego powodu jakiejś zasługi - pieniądze, było nie było, odebrane zostaną przemocą. A którzy to ci bogaci, co przymusowo się podzielą z bliźnimi? Między innymi prezesi największych spółek giełdowych.
Tylko dwa miliony od prezesów
Przejrzeliśmy 50 spośród tych największych i z grupy ich prezesów sprawdziliśmy, którzy dołożą się największymi kwotami.
Przypomnijmy - składka wyniesie 4 proc. od kwoty zarobków ponad 1,044 mln zł rocznie brutto. W największych 50 spółkach na giełdzie jest 35 takich, które płacą prezesom więcej.
Nie ucierpią na tym zabiegu w ogóle: prezes PGE Henryk Baranowski, prezes CCC Dariusz Miłek, czy prezes GPW Marek Dietl - zarabiają zbyt mało. Jest jednak i grupa „poszkodowanych”.
Najbardziej po usłyszeniu o planach rządu niezadowolony powinien być Nicklas Lindberg, prezes Echo Investments. Ten najwyżej wynagradzany prezes spółki giełdowej w Polsce dostał w ub. roku 7,8 mln zł brutto wynagrodzenia. Z tej kwoty, oprócz standardowo odprowadzanych podatków i składek ZUS, na nowy podatek wyłoży 270 tys. zł rocznie.
Nowa danina nie powinna go jednak dziwić, przecież pochodzi ze Szwecji. Tam podobna pensja zostałaby z pewnością nadwyrężona bardziej z przeznaczeniem na pomoc potrzebującym.
Spore kwoty na niepełnosprawnych oddadzą Adam Kiciński z CD Projekt i Szymon Piduch z Dino Polska - obaj powyżej 200 tys. zł.
Z pierwszej dziesiątki, która zapłaci najwięcej, aż pięciu prezesów nie jest Polakami. Poza Lindbergiem to Portugalczyk Joao Bras Jorge - prezes Banku Millennium, Francuz Jean-François Fallacher - prezes Orange Polska, Niemiec Tom Schäbinger - prezes Pfleiderer Group oraz Francuz Guillaume Duverdier - prezes Grupy Żywiec.
Ośmiu najbogatszych prezesów wyłoży po ponad 100 tys. zł rocznie i więcej. Ośmiu tych z mniejszymi uposażeniami odchudzi portfele o kwoty niższe niż 20 tys. zł. W tej grupie są m.in.: Piotr Woźniak prezes PGNiG, Paweł Surówka prezes PZU i Rafał Pawełczak z KGHM.
Łącznie prezesi pięćdziesięciu największych firm zapłacą na „daninę społeczną” około 2,3 mln zł rocznie. W sumie niewiele, zważywszy na rządowy cel w postaci 1,15 mld zł.
Cały PIT w bieżącym roku ma dać budżetowi dochody 46,4 mld zł, więc założenia pomysłodawców wydają się optymistyczne. Są oczywiście jeszcze członkowie zarządów wielkich firm i inni bogaci ludzie w Polsce, ale czy z nieformalnego dodatkowego progu podatku dochodowego wystarczy, by aż tyle zebrać? Trzeba tu wierzyć rządowi na słowo - dysponuje przecież precyzyjnymi danymi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl