Za miesiąc słynny "Dar Młodzieży" miał popłynąć w "Rejs Niepodległości" po świecie. Miała być wielka promocja kraju i wizyta papieża Franciszka. Młodzi żeglarze mieli zostać ambasadorami Polski. Tymczasem okazuje się, że wyprawowa kasa świeci pustkami, a część załogi zrezygnowała z pracy.
Ambitne plany związane z "Rejsem Niepodległości" przedstawił w październiku 2017 r. kapitan "Daru Młodzieży" Ireneusz Lewandowski.
Statek ma ruszyć w trasę 3 maja. - Popłyniemy przez Atlantyk, do Kapsztadu. Później będzie Singapur i przejście przez Ocean Indyjski. Potem zawiniemy prawdopodobnie do dwóch portów chińskich i dwóch w Japonii. Dalej Vancouver, Meksyk i Panama (organizator Światowych Dni Młodzieży - przyp. red.) - wyliczał dowódca "Daru Młodzieży". Ostatnim portem na trasie miał być Nowy Jork, z którego żaglowiec miał wrócić do Polski.
Kurs na duchową ucztę
Organizatorami rejsu miały być Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Akademia Morska w Gdyni, Salezjański Wolontariat Misyjny - Młodzi Światu oraz - jako partner-współorganizator - Konferencja Episkopatu Polski.
- Staramy się, aby w Panamie pokład odwiedził papież Franciszek - dodawał siedzący obok kapitana Lewandowskiego prof. Henryk Śniegocki, prorektor ds. morskich Akademii Morskiej. To osoba, która w sprawach związanych z żaglowcem ma najwięcej do powiedzenia - jednostka należy bowiem do akademii. Prorektor zaraz podkreślił, że to na razie wiadomość nieoficjalna, i że dopiero zaczęły się starania o spotkanie z papieżem.
W kilka tygodni po konferencji na pokładzie "Daru Młodzieży" przedsięwzięciu przybył kolejny możny protektor - ogłoszono, że patronat nad "Rejsem Niepodległości" obejmie premier Beata Szydło.
O tym, że uczestnicy rejsu spotkają się z papieżem Franciszkiem, zaczęło mówić się już głośno.
Patroni możni, ale biedni
Jak szybko ruszyły przygotowania do rejsu, tak szybko utknęły na mieliźnie. Z naszych informacji wynika, że na rejs nie ma pieniędzy. Ile brakuje? Dokładnie nie wiadomo, bo Akademia Morska w Gdyni milczy. - Temat finansowania rejsu to na korytarzach uczelni tabu - twierdzi nasze źródło.
Nie udało się także uzyskać informacji o zakładanym budżecie wyprawy. Dziennik "Fakt" pisze o 23 mln zł, ale nie podaje źródła. Jakiekolwiek pieniądze byłyby jednak potrzebne, z naszych informacji wynika, że na razie ich nie ma.
Do portfela więcej na pewno nie dosypie Ministerstwo Żeglugi i Gospodarki Morskiej, jeden ze współorganizatorów rejsu. - Akademia dostała już środki na remont Daru Młodzieży. Pochodziły z rezerwy budżetu państwa, a ich wydatkowanie jest standardowo kontrolowane przez NIK - mówi money.pl Janusz Karp, dyrektor Departamentu Edukacji Morskiej w resorcie.
W dodatku z projektu wycofał się Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi światu", czyli kościelna organizacja zajmująca się pomocą najuboższym na świecie. - To była kwestia udziału naszych wolontariuszy i celów, które sobie stawialiśmy jako współorganizatorzy. Okazało się, że nie jesteśmy w stanie wysłać tylu żeglarzy, ilu byśmy chcieli. Uznaliśmy więc, że to nie ma sensu - mówi nam Joanna Zając z SWM. Jak zaznacza, decyzja o wycofaniu nie miała nic wspólnego ze "sprawami finansowymi".
Zhakowane konta młodych żeglarzy
Kłopoty nie ominęły również samego naboru chętnych do żeglowania "Darem". Opowiada nam o tym jedna z osób, która zamierzała wziąć udział w rejsie. Do finału dostało się kilkaset osób, które musiały wykazać się wiedzą m.in. na temat żeglarstwa i Biblii. Szczęśliwcy musieli również podać numery paszportów i dowodów osobistych. Gdy już to zrobili, ktoś zhakował konta i pozamieniał etapy, w których chcieli żeglować (przewidziana była rotacja załogi). W efekcie nabór anulowano.
"Jest nam bardzo przykro z powodu tego, że ktoś nie potrafi pogodzić się z tym, że nie dostał się na wymarzony etap i dlatego postanowił zburzyć także marzenia innych. Najprawdopodobniej dostaliśmy nieprawdziwe informacje na temat wyboru waszych odcinków, dlatego z przykrością musimy anulować dotychczasowy przydział" - napisali organizatorzy.
Doszło do ponownego przydzielania tras, tym razem w oparciu o lepiej zabezpieczone konta. Część młodych ludzi miała dość zamieszania i wycofała się z udziału w imprezie.
O wyciek danych zapytaliśmy Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, ale wciąż czekamy na odpowiedź.
Koniec nadgodzin, albo wypad z "Daru"
To nie koniec raf. Kiepskie nastroje panują także wśród załogi "Daru Młodzieży". Na razie jest ponoć zbyt nieliczna, żeby przeprowadzić rejs dookoła świata.
- W ostatnich latach załoga bardzo się zmieniała. Przychodzili, odchodzili, to był wręcz kadrowy korowód - opisuje nam osoba związana z legendarnym żaglowcem. Części z odchodzących chodziło m.in. o stale zmieniające się warunki pracy.
- Od sierpnia zeszłego roku załoga ma zakaz wykazywania nadgodzin, obojętnie ile faktycznie kto pracuje. Ewentualnie można je było odbierać tylko w formie dnia wolnego. Zlikwidowano także większość dodatków. Wynagrodzenie ma teraz charakter jednorodnej pensji, co jest zmianą na gorsze - mówi nam nasze źródło. Polecenie w sprawie nadgodzin miał wydać sam prorektor Henryk Śniegocki.
- Forma, w której nam to przekazano brzmiała jak groźba - mówi nasz rozmówca. - Przekaz był prosty: kto łamie reguły, wypada. A większość załogi miałaby problemy ze znalezieniem zatrudnienia na innym statku choćby ze względu na niewystarczającą znajomość angielskiego.
Częściowym potwierdzeniem kadrowej gorączki jest nabór załogi, który przeprowadzono w grudniu ub. r. Akademia w liście do money.pl przyznaje, że rekrutacja miała związek ze zmianą warunków zatrudnienia. "Wszyscy członkowie załogi otrzymali nowe angaże, nie wszyscy je podpisali" - czytamy w mailu.
Zapytaliśmy także o kwestię ultimatum płacowego postawionego załodze. Wciąż czekamy na odpowiedź. Obecnie nie wiadomo, czy "Dar Młodzieży" popłynie na "ucztę duchową i festiwal młodości".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl