Projekt budżetu na 2016 r. jest kontrowersyjny i niezwykle ryzykowny - oceniła w środę w Sejmie Genowefa Tokarska z PSL. - Budżet ma być budżetem zrównoważonym. Nie ma zgody na zadłużanie naszego państwa - mówił poseł tego klubu Marek Jakubiak. Także lider Nowoczesnej - Ryszard Petru skrytykował ostro rządowe plany budżetowe. - Udowadniacie codziennie, że nie umiecie zarządzać polską gospodarką, nie rozumiecie, jak ona działa - mówił.
Przewodniczący komisji finansów Andrzej Jaworski (PiS) przedstawiając pierwsze sprawozdanie z prac komisji nad projektem mówił, że budżet na 2016 r. będzie odzwierciedlał realizację priorytetów rządu. - Zapewni on finansowanie podstawowych funkcji państwa, będzie też budżetem bardziej sprawiedliwym - wskazał.
Genowefa Tokarska z PSL podczas drugiego czytania projektu budżetu na 2016 r. zarzuciła PiS, że uchwalane przez posłów tej partii - "najczęściej nocą" - ustawy nie mają niezbędnych opinii, ocen, czy kalkulacji, są sprzeczne z zasadami konstytucyjnymi, demokracji i wolności.
To, zdaniem Tokarskiej, zdecydowało, że ocena budżetu nie może być pozytywna. - A wręcz przeciwnie, budżet ten jest kontrowersyjny i niezwykle ryzykowny. Przestaliśmy po prostu, jako kraj, być wiarygodnym - mówiła.
Wskazała na poluzowanie reguły wydatkowej, "zmanipulowanie" budżetu za rok 2015 poprzez zwiększenie przewidzianego w nim deficytu, zwiększenie deficytu na obecny rok o kolejne 4,7 mld zł.
- To powoduje, że następuje wzrost długu publicznego, co jest bardzo źle postrzegane przez inwestorów, rynki finansowe i agencje ratingowe - ostrzegła Tokarska.
Przywołała wyliczenia, z których wynika, że kilka miesięcy rządów PiS kosztuje już Polaków kilkaset milionów złotych, co związane jest z większymi wydatkami na obsługę długu.
Zdaniem Tokarskiej nasuwa się niepokojące pytanie: z czego zostaną pokryte w następnych latach stałe wydatki socjalne?
Przedstawicielka PSL poinformowała, że jej klub złoży kilkanaście poprawek do projektu budżetu "na pokrycie niezbędnych wydatków" i przedstawiła kilka z nich.
Jedna przewiduje zwiększenie dochodów z zysku NBP o 300 mln zł i przeznaczenie pieniędzy na program rozwoju gminnej i powiatowej infrastruktury drogowej.
Druga poprawka także zwiększa dochody z zysku NBP o 300 mln zł, z tym, że kwota ta ma być przeznaczona na zwiększenie środków Agencji Rezerw Materiałowych.
- Wnioskujemy o zwiększenie rezerw w zakresie żywca wieprzowego, mleka i jego przetworów. Utrzymujące się od dłuższego czasu embargo na te produkty spowodowało niebezpieczny spadek cen trwający już kilka miesięcy i zagrażający tym działom rolniczej produkcji - powiedziała.
Inne poprawki ludowców zakładają wyższe kwoty na wzmocnienie przejść granicznych i Ochotniczych Straży Pożarnych i większe kwoty na usuwanie skutków klęsk żywiołowych. Kilka wniosków to poprawki dotyczące inwestycji regionalnych.
Budżet skrytykował Sławomir Neumann z PO. Jak powiedział, poprzedni rząd zostawił budżet i gospodarkę w dobrym stanie. - Niestety, zaczęliście psuć państwo, bo nie rozumiecie gospodarki - zarzucił Neumann obozowi rządzącemu. Według niego nie pozostanie to bez wpływu na gospodarkę.
Poseł przedstawił przygotowane przez PO poprawki. Jedna z nich ma zmniejszyć deficyt o 5 mld zł, dodatkowe przychody mają pochodzić z wyższego, niż wcześniej zakładano, zysku NBP.
Neumann wskazał, że z informacji medialnych wynika, iż zysk NBP będzie wyższy o 5 mld zł - zamiast zakładanych 3,2 mld zł wyniesie ponad 8 mld zł. - Zwiększone wpływy z NBP nie mogą być przejedzone, powinny obniżyć deficyt - apelował.
Inne poprawki PO zakładają przywrócenie finansowania programu in vitro, przywrócenie finansowania programu "Mieszkanie dla młodych" i pieniądze na podwyżki dla ratowników medycznych.
"Rząd nie robi zakupów w sklepach"
Lider Nowoczesnej, Ryszard Petru, stwierdził natomiast, że zamiast "dobrej zmiany" potrzebna jest zmiana warty. - Minister finansów, którego tu nie ma, obiecywał, że jak wprowadzi podatek od klientów bankowych, to marże nie wrosną, odsetki nie wzrosną. Jaki jest efekt - dzisiaj ten, kto bierze nowy kredyt dzięki podatkowi, który wprowadza PiS, zapłaci średnio 1500 zł odsetek. To jest dobra zmiana? - pytał Petru.
Według niego na proponowanych przez PiS zmianach nie stracą tylko międzynarodowe korporacje, bo one zaciągają kredyty w bankach zagranicznych. - Dziękujemy państwu za taką dobrą zmianę - ironizował Petru. Jak przekonywał, z kolei nowy podatek od marketów spowoduje, że rolnicy będą musieli taniej sprzedawać swoje produkty do sklepów; koszty spadną też na klientów sklepów, często osoby ubogie.
- Rząd nie robi zakupów w sklepach, prezes Kaczyński też nie robi zakupów w sklepach - powiedział lider Nowoczesnej. - Polacy zapłacą za wasze podatki, za te wasze pomysły, i polscy rolnicy. Nie dość, że obkładacie Polskę i Polaków nowymi podatkami, to jeszcze zwiększacie deficyt - powiedział. Jak ocenił, to "skrajnie nieodpowiedzialne" działanie rządu.
Zdaniem Petru PiS nie ma pieniędzy na kolejne programy - m.in. obniżkę CIT do 15 proc., czy też na program 500 plus. - Oszukujecie Polaków, mówiąc o dobrej zmianie, to jest kłamliwa zmiana - zarzucił polityk.
Stwierdził, że Polska może uniknąć "wpadnięcia w spiralę długów", jeśli zostanie "wypełniony plan, którego główną osią jest przyjęcie ustawy o zrównoważonym budżecie". Wskazał, że liczy w tej sprawie na poparcie opozycji, także klubu Kukiz'15.
Ponadto apelował m.in. o to, by PiS pokazał plan wydatków na cztery lata i wskazał, skąd weźmie na to środki oraz by wstrzymał się z uchwalaniem ustaw, na które nie ma pieniędzy w budżecie. Lider Nowoczesnej zaapelował też, by PiS i prezes Jarosław Kaczyński zadeklarowali publicznie, że NBP będzie niezależny i nie zostanie wykorzystany do finansowania gospodarki, a także, że nie będzie "drukowania pieniędzy". "Proszę o taką deklarację, ona nic nie kosztuje" - powiedział Petru.
Podkreślił, że opozycja "nie blokuje żadnych zmian", tylko pokazuje, ile one kosztują. - Jeżeli się nie znacie na tym wszystkim, to zamiast dobrej zmiany, dajcie zrobić zmianę warty - dodał Petru.
Nie ma zgody na zadłużanie państwa
Kukiz'15 nie zgadza się na państwo, które jest nieprawdopodobnie drogie, generujące ponad 55 mld zł deficytu. Budżet ma być budżetem zrównoważonym. Nie ma zgody na zadłużanie naszego państwa - mówił poseł tego klubu Marek Jakubiak w środę w Sejmie.
- Czuję się niestety zdradzony, zwyczajnie przez was zdradzony. Jednym z filarów państwa polskiego są setki tysięcy przedsiębiorców, którzy praktycznie w całości tworzą budżet. Tylko rzesza małych i średnich przedsiębiorców wpłaca do budżetu państwa ponad 70 proc. PKB - podkreślił Jakubiak podczas drugiego czytania projektu ustawy budżetowej na 2016 r.
Jak mówił, skoro w budżecie brakuje pieniędzy, to należałoby się spodziewać usprawnienia polskiej przedsiębiorczości poprzez maksymalne uproszczenie prawa gospodarczego. - Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją, która w swojej istocie jest irracjonalna. Gdzie są obiecane obniżki CIT i VAT? W budżecie nie ma na ten temat ani słowa. "Dociskanie" podatkami ma zawsze taki sam skutek - mniejsze wpływy podatkowe - przekonywał. Dowodził, że tak było w przeszłości, kiedy np. podwyższano akcyzę.
Ocenił, że projekt ustawy budżetowej na 2016 r. wprowadza nowe obciążenia podatkowe, przewiduje - jak podkreślił - zatrudnianie tysięcy nowych urzędników.
- Bezwzględny zakaz zadłużania Polaków powinien zostać zapisany w konstytucji. Powinniśmy mieć gwarancję, że jakakolwiek władza nie dojdzie do rządzenia ma zakaz zadłużania państwa, bowiem bilion złotych, które w spadku pozostawiła po sobie Platforma Obywatelska, będziemy spłacać pokoleniami. W jaki sposób chcecie pomagać rodzinie, która jest zadłużona poprzez branie nowych kredytów. Od kiedy to jest takie proste? Przecież to jest zwykłe "wariactwo" - dodał.
Projekt budżetu na 2016 rok zakłada, że wzrost PKB wyniesie 3,8 proc.; średnioroczna inflacja - 1,7 proc.; a deficyt sektora finansów publicznych spadnie do 2,8 proc. PKB.
W projekcie zaplanowano dochody budżetu państwa w wysokości 313 mld 788 mln 526 tys. zł i wydatki w wysokości 368 mld 528 mln 526 tys. zł. Deficyt nie powinien więc przekroczyć 54 mld 740 mln zł.