Bronisław Komorowski wypomniał Andrzejowi Dudzie, że obecnie emigracja z Polski jest ośmiokrotnie mniejsza niż za rządów PiS. Takie wnioski płyną z analizy danych GUS, ale zdaniem ekonomistów wątpliwe, by to czynniki polityczne miały decydujący wpływ na spadek emigracji.
- Proszę przypomnieć sobie, że największa ilość Polaków emigrowała w czasie rządu PiS-u. To było ponad pół miliona ludzi rocznie. Dzisiaj emigruje 50-60 tys. To jest też za dużo, ale to jest osiem razy mniej niż za pańskich czasów, pańskiego rządu – powiedział Komorowski podczas niedzielnej debaty wyborczej.
Czy prezydent słusznie wytykał kandydatowi PiS odpowiedzialność za ucieczkę Polaków z kraju? Jak wynika z najnowszych szacunków GUS, liczba Polaków przebywających czasowo na emigracji wyniosła pod koniec 2013 r. 2,2 mln osób. To o 66 tys. osób więcej niż w 2012 r., ale jednocześnie o 74 tys. mniej niż w 2007 r. - ostatnim roku rządów PiS. Co więcej liczba emigrantów najbardziej wzrosła w latach 2005 i 2006, odpowiednio o 450 tys. i 500 tys. osób. W 2007 r. przybyło 320 tys. emigrantów, a w 2008 (drugim roku rządów PO) odnotowano już spadek o 60 tys. osób.
Źródło: GUS
Po pierwsze gospodarka
Generalnie prezydent ma słuszność co do liczb, jednak jak potwierdzają eksperci, spadek nasilenia emigracji w małej mierze wynika z efektów rządów PO, a jest wynikiem ogólnych prawidłowości i światowych wydarzeń. Lata 2005-2006 to okres tuż po otwarciu brytyjskiego i irlandzkiego rynku pracy dla obywateli nowych państw członkowskich, a zarazem ostatnie lata przed wybuchem kryzysu finansowego.
- W dużej mierze to naturalne, że strumień emigracji się zmniejsza. Zwróciłbym uwagę na trzy czynniki. Po pierwsze, większość osób, które z różnych względów były skłonne do emigracji, wyjechała na samym początku, po otwarciu granic. Drugim czynnikiem zniechęcającym do emigracji jest kryzys w strefie euro. Trzeci czynnik, również zniechęcający, to lepsza sytuacja gospodarcza Polski niż przed kryzysem. O emigracji decydują głównie czynniki ekonomiczne, czyli różnice w PKB per capita. A tu dystans między Polską a Europą Zachodnią się przez te lata zmniejszył - mówi prof. Cezary Wójcik z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN.
Gdy gospodarki europejskie powoli zaczęły nabierać tempa po kryzysie, od roku 2011 (kiedy w kraju rządziło już PO, a nie PiS) liczba emigrantów z Polski znowu zaczyna rosnąć o kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie. Bardzo możliwe, że w tym roku przebije rekord z 2007 r. Trudno więc mówić o sukcesie szumnie reklamowanego rządowego programu skłaniania emigrantów do powrotu.
Źródło: GUS
Warto też zauważyć, że sam GUS zaleca, by do przedstawionych przez niego wyliczeń podchodzić ostrożnie. Oszacowanie rzeczywistej liczby emigrantów jest trudne. Ponadto powyższe liczby dotyczą osób, które wciąż są zameldowane w Polsce, ale przebywają za granicą ponad 3 miesiące. Ze statystyk wypadają osoby, które zdecydowały, że do Polski już nie wrócą i dokonały wymeldowania.
Nie tylko polski problem
Problem emigracji w ostatnich latach to nie tylko polska domena. Jak wyliczyli naukowcy z Central & Eastern Europe Development Institute, najbardziej wyludniła się Rumunia, z której do państw UE wyjechało 2,4 mln ludzi. Polska z wynikiem 1,8 mln jest na drugim miejscu. Eksperci podkreślają też, że emigranci z nowych państw członkowskich są mało skłonni do powrotu do ojczyzny. Jako główne przyczyny tego stanu rzeczy wskazują różnice w standardzie życia oraz obawę przed postrzeganiem powrotu jako zawodowej porażki.
Głównym czynnikiem skłaniającym emigrantów do powrotu również nie jest polityka. Powracający do państwa pochodzenia migracji jako motywację swojej decyzji wymieniają przede wszystkim sytuację rodzinną i koszty społeczne.
Czytaj więcej w Money.pl