Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o pozostawieniu stóp procentowych bez zmian. To już trzydziesty miesiąc z rzędu, gdy główna stawka oprocentowania jest na rekordowo niskim poziomie 1,5 proc. Korzystają na tym osoby spłacające kredyty. Typowa rata na mieszkanie jest teraz o około 400 zł niższa niż pięć lat temu.
Zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów główna stawka oprocentowania w Narodowym Banku Polskim, ustalana przez specjalnie powołaną do tego Radę Polityki Pieniężnej, pozostała na rekordowo niskim poziomie. Od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc. Stopa depozytów to zaledwie 0,5 proc., a stopa lombardowa (kredytowa) 2,5 proc.
Te wartości obowiązują banki komercyjne, które w NBP lokują wolne środki lub pożyczają pieniądze według potrzeb. Ma to jednak bezpośrednie przełożenie na ofertę dla klientów. Utrzymanie dotychczasowych poziomów stóp procentowych oznacza, że raty kredytów nie powinny wzrosnąć. Tym samym pozostaną zdecydowanie niższe niż jeszcze kilka lat temu.
Obecnie przy stopach procentowych NBP na poziomie 1,5 proc. stawka bazowa, do której banki doliczają swoje marże w kredytach, wynosi zaledwie 1,73 proc. (WIBOR3M). Jeszcze pięć lat temu, przy oprocentowaniu NBP w okolicach 4,5 proc. stawka ta przekraczała 5 proc. Nie mówiąc o sytuacji sprzed 10 lat, gdy banki naliczały swoje marże do stawek sięgających 7 proc.
Z wyliczeń analityków Open Finance wynika, że dzięki obecnym rekordowo niskim stopom procentowym Polacy oszczędzają na kredytach mieszkaniowych około 7,6 mld zł rocznie.
- W styczniu Polacy byli zadłużeni tytułem kredytów hipotecznych na kwotę 234,5 mld zł. Łączne odsetki od tej kwoty można oszacować, dzięki danym NBP, na 8,6 mld zł rocznie, czyli prawie 720 mln zł miesięcznie. Kwota ta napęczniałaby do 16,2 mld zł rocznie i prawie 1,4 mld zł miesięcznie, gdyby stopy procentowe były na poziomie z połowy 2012 r. - wylicza Bartosz Turek z Open Finance.
Jak to wygląda z perspektywy pojedynczego kredytobiorcy? Zadłużony na 200 tys. zł i 30 lat miał w 2012 r. ratę na poziomie około 1350 zł miesięcznie. Po spadkach stóp procentowych oprocentowanie tego długu zmalało z ponad 7,1 do około 3,7 proc. obecnie (WIBOR3M + marża banku). W efekcie ten sam kredytobiorca cieszy się dziś ratą na poziomie niewiele ponad 920 zł miesięcznie. W kieszeni pozostaje więc ponad 400 zł.
Historia zatoczy koło? Może być tylko drożej
Ten przykład jest też przestrogą dla wszystkich kredytobiorców, którzy powinni być świadomi nieuchronnej podwyżki oprocentowania, a więc i wzrostu rat w przyszłości. Rekordowo niskie stopy procentowe nie mogą utrzymywać się w nieskończoność.
Dotyczy to szczególnie osób dopiero zaciągających zobowiązania w banku, dla których podwyżki mogą być szczególnym szokiem. Pozostali kredytobiorcy już przekonali się, że wysokość raty kredytowej potrafi się znacząco zmieniać.
Przy zaciągnięciu teraz kredytu na 200 tys. zł na 30 lat i przy powrocie stóp procentowych do poziomu z połowy 2012 r. (co jest na razie bardzo mało prawdopodobne, tak samo, jak przed laty wzrost kursu franka powyżej 4 zł) miesięczna rata mogłaby wzrosnąć o ponad 40 proc. - wynika z wyliczeń Open Finance.
Analogiczne zmiany procentowe będą przy innych kwotach pożyczanych pieniędzy. Oczywiście, im kwoty te będą większe, tym zmiany będą bardziej odczuwalne.
Kiedy spodziewać się podwyżek?
Ekonomiści nie mają wątpliwości, że prędzej czy później RPP zdecyduje się na podwyżki stóp procentowych, które będą podbijać koszty kredytów. Pytanie tylko, kiedy nadejdzie ten czas?
Przeważają głosy, że pierwszym możliwym terminem podwyżek jest druga połowa 2018 r., choć najbardziej prawdopodobny wydaje się dopiero 2019 r.
- Naszym zdaniem nie dojdzie do tego wcześniej, jak dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, choć wątpimy, aby pierwsza podwyżka wystąpiła wcześniej niż na początku 2019 r. - przyznaje Konrad Białas, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS.
Według eksperta silny wzrost gospodarczy i poprawa na rynku pracy przy braku nasilenia presji inflacyjnej, a więc bardziej znaczących podwyżek cen, pozwala na bierność RPP.
Sam Adam Glapiński - prezes NBP i przewodniczący RPP - od pewnego czasu deklaruje otwarcie, że jest za utrzymaniem dotychczasowych stawek oprocentowania do końca 2018 r.
- Z ogromnym prawdopodobieństwem mogę przewidzieć, że także w 2018 r. stopy nie ulegną zmianie. Co nie znaczy, że inni członkowie Rady nie mogą mieć innego zdania. Prawdopodobnie od połowy 2018 r. zaczną się ożywione dyskusje, w którym momencie wejść w cykl podwyżek stóp. To będzie kwestia wyboru dogodnego momentu - mówił prezes Glapiński po ostatnim posiedzeniu RPP.