Około 20 tysięcy osób demonstrowało w niedzielę w centrum stolicy Mołdawii, Kiszyniowa, domagając się rezygnacji wyższych przedstawicieli władz i przyspieszonych wyborów w związku z nielegalnym wyprowadzeniem z systemu bankowego państwa miliarda dolarów.
Defraudacja ta spowodowała osłabienie mołdawskiej waluty i wzrost cen, odbijając się na i tak niskim poziomie życia. W ubiegłym miesiącu ustąpił prezes banku centralnego, ale przywódcy rządzącej koalicji nie zareagowali jak dotąd na wezwania, by oddali władzę.
Protestujący skandowali: "Zwycięstwo! Przyspieszone wybory!", domagając się jednocześnie utworzenia nowego rządu i dymisji prezydenta państwa Nicolae Timoftiego.
Była to największa demonstracja w Kiszyniowie od ponad miesiąca. W niedzielę 6 września na centralnym placu stolicy i pod budynkiem prokuratury generalnej rozstawiono miasteczka namiotowe, a łączna liczba protestujących sięgnęła wtedy według sił porządkowych 30 tys., natomiast według organizatorów - 100 tys.
Miliard dolarów wyprowadzono w listopadzie ubiegłego roku z mołdawskiego państwowego banku oszczędnościowego oraz z prywatnych banków Unibank i Social Bank. Zniknięcie tych funduszy, odpowiadających jednej trzeciej aktywów bankowych kraju, wykrył w kwietniu tego roku mołdawski bank centralny.
Z poufnego raportu firmy konsultingowej Kroll, opublikowanego przez jednego z deputowanych do parlamentu, wynika, że pieniądze wyprowadzono za pomocą oszukańczych pożyczek i transferów. Poprzez sieć rosyjskich spółek i fikcyjnych firm z siedzibą w Wielkiej Brytanii fundusze miały trafić do łotewskich banków.
Kryzys bankowy nie tylko skompromitował władze mołdawskie w oczach społeczności międzynarodowej, ale też odsunął w czasie start nowego programu finansowego Międzynarodowego Funduszu Walutowego i wsparcia budżetowego od kluczowych partnerów, w tym UE i Banku Światowego.