Wicepremier Jarosław Gowin chce już w styczniu zaprezentować miasta, do których mogłyby trafić niektóre instytucje. Jakie instytucje? Tego na razie nie wiadomo. - Nie wszyscy Polacy pomieszczą się w Warszawie - mówi tylko Gowin.
O szczegóły chcieliśmy dopytać w Porozumieniu, partii Jarosława Gowina. - Rzecznik może oddzwoni, a może nie - usłyszeliśmy jednak tylko w siedzibie ugrupowania. Bardziej rozmowni byli przedstawiciele Klubu Jagiellońskiego. To oni przedstawili koncepcję "deglomeracji", a Gowin jest członkiem honorowym tego krakowskiego think-tanku.
Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego uważa, że dyskusji o "deglomeracji" nie warto rozpoczynać od kosztów przenosin ministerstw. Zresztą, jak mówi, nie o ministerstwa tu raczej chodzi. Bardziej o inne ważne dla całego kraju instytucje. Trudnowski zwraca uwagę, że koszty wynajmu nieruchomości poza stolicą są czasem kilka razy niższe, więc można sporo oszczędzić. Poza tym dla specjalistów w Warszawie stawki w administracji publicznej nie są specjalnie atrakcyjne. Ale w takich Puławach już tak. Więc, zdaniem eksperta z Klubu Jagiellońskiego, łatwiej by można ściągnąć wtedy do takiej instytucji kogoś z naprawdę dobrymi kompetencjami.
Ale i to nie jest clou deglomeracji, przynajmniej według Klubu Jagiellońskiego. Bardziej chodzi o to, by pomóc rozwinąć inne regiony i zatrzymać wyludnianie się mniejszych miast. Nawet tych kilkudziesięciotysięcznych. Bo według Trudnowskiego urząd w mniejszym mieście stworzy cały ekosystem - pojawią się wokół niego specjaliści, eksperci, ale nawet hotele i firmy kateringowe.
A jak mogłaby wyglądać deglomeracja w praktyce? Zdaniem Klubu na przykład Najwyższa Izba Kontroli mogłaby trafić do stolicy Małopolski. Miałoby to największy sens, gdyby Kraków część instytucji samorządowych czy wojewódzkich "oddał" innym miastom - chociażby Bochni. Według tej koncepcji urząd wojewódzki mógłby też zostać przeniesiony z Krakowa do Tarnowa.
Poseł PO: to zagrywka
Poseł PO Arkadiusz Marchewka nie wierzy w czyste intencje Jarosława Gowina. - Przecież obecny rząd od lat centralizuje Polskę, zabierając samorządom kolejne kompetencje, na przykład związane z oświatą czy ochroną środowiska - mówi w rozmowie z money.pl.
- Kluczowa rzecz to sprawne zarządzanie, a nie przenoszenie instytucji - dodaje poseł.
Politycy opozycji zauważają też, że do tej pory raczej centralizował Polskę, niż decentralizował. Za przykład podają przenosiny Polskiej Agencji Kosmicznej z Gdańska do Warszawy.
Zdecentralizowane Niemcy
Niewiele krajów Unii uważa się za zdecentralizowane. Wyjątkiem są Niemcy. Na 14 ministerstw federalnych, sześć ma siedzibę w Bonn, a nie w Berlinie. Ma to jednak w dużej mierze powody historyczne. Niewielkie Bonn to dawna stolica Republiki Federalnej Niemiec.
Czytaj też: Jarosław Gowin dla money.pl: Nie mam w gabinecie szumideł. Wicepremier nie ufa Czarneckiemu
Są jednak kraje, które ważne instytucje utrzymują poza stolicami. Chociażby Czechy. W Brnie, drugim co do wielkości mieście kraju, mieści się Sąd Najwyższy oraz Sąd Konstytucyjny. Niemiecki Trybunał Konstytucyjny mieści się z kolei w niewielkim Karlsruhe. Politycy PiS w 2015 r. też mówili o możliwym przeniesieniu TK, wśród wymienianych lokalizacji była na przykład Łomża. Wtedy jednak z tych planów nic nie wyszło.
* Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl *