Lokalne władze Hongkongu mają do dziś ustosunkować się do żądań w sprawie reform - poinformował ruch Occupy Central, który jest organizatorem trwających od tygodnia prodemokratycznych protestów. W przeciwnym wypadku zagrożono nowymi demonstracjami. Sytuacją w Hongkongu zaniepokojony jest premier Wielkiej Brytanii David Cameron. Wyraził nadzieję, że_ konflikt zostanie szybko rozwiązany. _
Aktualizacja 11:15
W krótkim komunikacie wystosowanym do szefa lokalnej chińskiej administracji w tej byłej brytyjskiej kolonii Leunga Chun-yinga, Occupy Central oświadczył, że do jutra ma on czas na odpowiedź na ich postulaty i ustąpienie ze stanowiska.
Grupa napisała na jednym z portali społecznościowych, że jeżeli ich żądania nie zostaną spełnione, to _ pewnego dnia ogłoszą nowe formy obywatelskiego nieposłuszeństwa _.
Tymczasem Leung zaapelował wczoraj do protestujących o zakończenie demonstracji. Podkreślił, że od wielu dni powodują one poważne utrudnienia w życiu miasta, m.in. paraliżując transport publiczny. Jednocześnie zapewnił, że władze centralne Chin nie wycofają się z wprowadzonych w sierpniu reform dotyczących m.in. zaostrzenia prawa wyborczego, na mocy którego w 2017 roku będzie wybierany jego następca.
Tego samego dnia duża grupa demonstrantów, głównie studentów, okupowała autostradę przebiegającą w pobliżu siedziby lokalnego rządu. Masowe protesty odbyły się także w pobliżu finansowej dzielnicy miasta.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron jest wyraźnie zaniepokojony starciami w Hongkongu. Wyraził nadzieję, że konflikt zostanie szybko rozwiązany.
W rozmowie z telewizją Sky News Cameron podkreślił, że czuje się w obowiązku do zabrania głosu w sprawie byłej kolonii brytyjskiej. Podkreślił konieczność dalszego stosowania zasady, _ jeden kraj, dwa systemy _, która przyznaje obywatelom Hongkongu szereg swobód i praw, których nie mają mieszkańcy Chin kontynentalnych.
_ - Kiedy zawieraliśmy porozumienie z Chinami wskazywaliśmy na potrzebę zapewnienia mieszkańcom Hongkongu demokratycznej przyszłości w ramach tego dwusystemowego podejścia, dlatego jestem poważnie zaniepokojony ostatnimi wydarzeniami i liczę, że konflikt zostanie rozwiązany _ - powiedział szef rządu brytyjskiego.
Zdaniem dziennika Financial Times Chiny mogły uniknąć wybuchu protestów w Hongkongu, gdyby zaryzykowały i pozwoliły byłej kolonii na demokrację. _ Wolały jednak ograniczyć demokratyczne aspiracje i teraz muszą się liczyć z otwartym buntem _ - pisze dziennik.
Szef hongkońskiej administracji Leung Chun-ying stoi przed dylematem: spacyfikować demonstrantów lub ustąpić. Jeśli zdecyduje się na pokaz siły, wystąpi przeciwko nieuzbrojonym i w zdecydowanej większości pokojowo demonstrującym studentom, czym może zaszkodzić reputacji Hongkongu jako stabilnego centrum finansowego. Jeśli ulegnie, Pekin może domagać się jego dymisji - zaznacza brytyjski dziennik w komentarzu redakcyjnym.
_ - W najlepszym razie (Leung) może spróbować przeczekać protesty (...), nie wiadomo jednak, czy Pekinowi wystarczy na to cierpliwości _ - dodaje gazeta.
Zdaniem _ FT _ _ Pekin stoi obecnie w obliczu najpoważniejszego kryzysu od wydarzeń na placu Tiananmen _, a winę za to w dużej mierze ponoszą władze chińskie. Zgodnie z umową zawartą przy przekazywaniu tej byłej kolonii przez Wielką Brytanię, w Hongkongu od 2017 roku ma zostać wprowadzone powszechne prawo wyborcze, jednak w bardzo ograniczonych ramach, dzięki którym rząd centralny chce pozbyć się niepożądanych kandydatów.
Rząd w Pekinie powinien był wiedzieć, że na takie warunki nie zgodzą się mieszkańcy Hongkongu, którzy wiedzą, jak wygląda prawdziwa demokracja. Nie pomogło też twarde podyktowanie warunków, które pokazało, że _ znaczna część autonomii _ Hongkongu zależy wyłącznie od dobrej woli Pekinu. Tym samym rząd centralny _ zapędził (hongkońskich) studentów do narożnika i teraz musi się liczyć z otwartym buntem _ - pisze _ FT _.
Nie musiało tak być, bowiem _ Pekin mógł zaryzykować, pozwalając Hongkongowi na coś bliższego prawdziwej demokracji. Hongkończycy to ludzie praktyczni, (na szefa lokalnej administracji) nie wybraliby polityka otwarcie sprzeciwiającego się Chinom _ - przekonuje dziennik.
Dla Leunga Chun-yinga jedyną szansą na wyjście z impasu jest odwołanie się do milczącej większości mieszkańców i zaoferowanie jej kompromisu, np. w kwestii składu komitetu nominującego kandydatów w wyborach szefa lokalnego rządu w 2017 roku.
_ Lider Hongkongu musi teraz znaleźć drogę przez ten polityczny gąszcz. W przeciwnym razie zagrożona będzie nie tylko jego posada, ale i przyszłość Hongkongu w obecnym kształcie _ - konkluduje _ Financial Times _.
Akcje protestacyjne, głównie studentów i wykładowców akademickich, rozpoczęły się tydzień temu.
Ten protest przybiera na sile. Dlaczego protestują?
- src="http://static2.money.pl/i/galeria/113/16/773745_m133.jpg"/>fot: PAP/EPA
- src="http://static2.money.pl/i/galeria/109/12/773741_m133.jpg"/>fot: PAP/EPA
- src="http://static2.money.pl/i/galeria/115/18/773747_m133.jpg"/>fot: PAP/EPA
- src="http://static2.money.pl/i/galeria/108/11/773740_m133.jpg"/>fot: PAP/EPA [ ( http://static1.money.pl/i/glass.gif width=14 ) ] zobacz całą galerię(http://manager.money.pl/galerie/ten-protest-przybiera-na-sile-dlaczego-protestuja-g795372.html)
Hongkongowi, który w 1997 roku został zwrócony Chinom przez Wielką Brytanię, obiecano szeroki zakres autonomii, w tym politycznej, w ramach ukutej przez byłego przywódcę ChRL Deng Xiaopinga zasady _ jeden kraj, dwa systemy _. Tymczasem hongkońscy zwolennicy demokracji ostrzegają, że Pekin stara się stopniowo zacieśniać kontrolę polityczną nad regionem.
Jednym z tego przejawów ma być - ich zdaniem - sposób wybierania szefa lokalnej administracji w 2017 roku. Po raz pierwszy w historii mieszkańcy Hongkongu będą mogli wyłonić szefa administracji w wyborach powszechnych, działacze wskazują jednak, że wybór będzie zawężony do dwóch-trzech kandydatów zatwierdzonych uprzednio przez lojalny wobec władz w Pekinie komitet nominacyjny.
Czytaj więcej w Money.pl