Czy da się przeliczyć wpływ kosztów chorób psychicznych na gospodarkę? OECD w raporcie przygotowanym wspólnie z Komisją Europejską postanowiła to oszacować. To część większego opracowania "Zdrowie w skrócie: Europa 2018" („Health At A Glance: Europe 2018”), opublikowanego pod koniec listopada.
I tak, koszt systemu opieki i niższej produktywności pracowników z problemami psychicznymi zabiera 607 mld euro rocznie z PKB Unii, czyli 4 proc. PKB - policzono w raporcie.
Co wchodzi w skład tej kwoty? Niższą produktywność pracowników wyliczono na 243 mld euro, wydatki na programy socjalne związane ze zdrowiem psychicznym na 170 mld euro, a bezpośrednie wydatki systemów zdrowia na leczenie na 194 mld euro.
Zrozumiałe jest, że kraje mniej korzystające ze światła słonecznego będą miały większy problem z chorobami psychicznymi niż te, które słońca mają więcej. Stąd Norwegia, Szwecja czy Finlandia mają na starcie większy problem. W Finlandii aż 18,8 proc. osób ma zdiagnozowane problemy psychiczne, w Szwecji 18,3 proc., a w Norwegii 18,5 proc.
Ale zaburzenia psychiczne dotykają też tych dobrze nasłonecznionych. Hiszpania, Francja i Grecja mają wyższe wskaźniki chorób od średniej unijnej. Polska, co ciekawe, jest pod tym względem bardzo zdrowa.
14,9 proc. polskiego społeczeństwa to osoby z problemami psychicznymi, co daje nam trzecie miejsce w Europie przy średniej unijnej 17,3 proc. A klimat mamy przecież podobny jak w Niemczech, Holandii, czy Francji - krajach znajdujących się w czołówce najbardziej psychicznie schorowanych.
Pieniądze szczęścia nie dają
Rzut oka na przedstawioną w raporcie mapę wskazuje na jeden ciekawy czynnik. Bogatsi mają z psychiką większe problemy. Gwoli ścisłości dodajmy, że nie musi mieć to jednak prostego przełożenia - biedniejsi, czyli zdrowsi psychicznie. Zazwyczaj im bogatszy kraj, tym większa świadomość w kwestiach zdrowia, a więc więcej osób zdiagnozowanych. Ale statystyki to statystyki.
Według raportu najwięcej gospodarczo na schorzeniach psychicznych tracą Duńczycy. To ci sami, którzy w Unii zarabiają najwięcej, tj. nie licząc maleńkich Liechtensteinu i Luksemburga. Co miesiąc dostają średnio 3,27 tys. euro na rękę. Stać ich na wszelkie możliwe podróże zagraniczne, drogie samochody, żyją bogato, a aż 5,38 proc. PKB traci się w tym kraju na chorobach umysłowych.
Na drugim miejscu w takich stratach jest Finlandia, a na trzecim Holandia - oba kraje z przeciętnymi zarobkami powyżej 2,1 tys. euro netto. Powyżej progu 5 proc. PKB kosztów chorób znajduje się jeszcze Belgia, a zaraz poniżej tego progu są jedni z najbogatszych w Europie - mieszkańcy Norwegii. Z tych najbogatszych tylko Szwajcaria i Luksemburg trzymają się względnie dobrze. Choć i tak dużo gorzej od Polski.
Polskę choroby psychiczne kosztują „tylko” 3,01 proc. PKB na - wyliczyły OECD i KE. Daje to siódme najlepsze miejsce w Europie. To poziom równy Grecji, choć oczywiście o słonecznej pogodzie poprawiającej nastrój, takiej jaką mają Grecy, możemy tylko pomarzyć. Najniższe koszty chorób psychicznych ponoszą Rumunia, Bułgaria i Czechy - poniżej 2,5 proc. PKB.
W liczbach bezwzględnych koszt chorób psychicznych w Polsce to prawie 13 mld euro rocznie. Z tego koszty systemu zdrowotnego wynoszą 5,1 mld euro, koszty opieki socjalnej 3,2 mld euro a koszty obniżonej produktywności - 4,6 mld euro - wyliczyło OECD.
Najwięcej na opiekę zdrowotną oraz opiekę socjalną nad psychicznie chorymi wydają w Europie Niemcy - łącznie 84 mld euro rocznie. A mimo tak wielkich środków obniżona produktywność pracowników kosztuje gospodarkę kolosalną kwotę 62 mld euro rocznie.
To nie tylko największe wartościowo straty, ale jedne z największych kosztów licząc procentowo względem PKB. Oprócz Niemiec, poziom dwóch procent PKB na koszty obniżonej produktywności przekracza tylko pięć krajów w Europie. W Niemczech choruje umysłowo aż 18 proc. społeczeństwa, czyli więcej niż średnia unijna.
17,4 proc. chorych psychicznie w Unii
Chorobami psychicznymi dotkniętych jest w Unii łącznie 84 mln osób, czyli 17,4 proc. społeczeństwa - wynika z danych Instytutu Pomiarów i Szacunków Zdrowotnych (IHME). W 2015 roku z powodu takich chorób i samobójstw umarło 84 tys. osób w UE (z tego 43 tys. samobójców). Wyliczono, że osoby z chorobami psychicznymi umierają o 10-20 lat wcześniej od pozostałych.
Najczęstsze są zaburzenia lękowe, które dotykają 25 mln osób (5,4 proc. populacji) i związana z nimi depresja (21 mln osób - 4,5 proc. populacji). 11 mln osób ma problemy wynikające z choroby alkoholowej. Ciężkie przypadki schorzeń, jak choroba dwubiegunowa czy schizofrenia dotyczą odpowiednio 5 mln i 1,5 mln osób.
Problemy psychiczne mogą mieć, jak w przypadku schizofrenii, podłoże biologiczne. Ale mogą też wynikać z trudności z określenia celu życiowego, ale może i z samego stylu życia. Jako jeden z przykładów posłużyć może raport firmy McKinsey & Company zaprezentowany w poniedziałek. Poinformowano m.in. o intensywności korzystania ze smartfonów.
"Mimo że masowo korzystamy ze smartfonów, nie opanowała nas jednak gorączka używania aplikacji w takim stopniu, jak miało to miejsce w Europie Zachodniej czy USA. Przeciętny cyfrowy Polak korzysta średnio z 14 aplikacji mobilnych, a Niemiec, Brytyjczyk czy Amerykanin z 30" - podaje w raporcie McKinsey & Company. Być może mniej obcowania z urządzeniami, a więcej z ludźmi, to jest jakieś rozwiązanie tak na początek?
O połowę mniej samobójstw w Finlandii
- Ciężkie obciążenia chorobami psychicznymi społeczeństwa nie są nieuniknione - twierdzi sekretarz generalny OECD Angel Gurría. - Wiele krajów europejskich wprowadziło polityki i programy mające na celu zajęcie się chorobami psychicznymi, ale można zrobić o wiele więcej - dodał. Raport jest krokiem w kierunku oszacowania skali problemu.
Jak bronić się przed „zarazą” chorób psychicznych? Oczywiście raczej nie doprowadzając do zubożenia społeczeństwa, bo ruch od bogactwa do biedy dać prawdopodobnie efekt odwrotny. OECD wskazuje na skuteczność działań ukierunkowanych na młodych i bezrobotnych. Najwięcej przypadków śmiertelnych wynika z samobójstw. W raporcie podaje się przykład Finlandii.
W latach 80. Zaczęto serię programów, które trwały jeszcze przez lata 90. Jako główne przyczyny samobójstw zidentyfikowano depresję, trudność dostępu do specjalistycznej opieki zdrowotnej oraz nadużywanie substancji psychoaktywnych i alkoholu. Ustanowiono kryzysowe linie telefoniczne dla osób, doświadczających myśli samobójczych, a media dostały wskazówki, żeby nie podawać informacji o metodach odbierania sobie życia.
Rozpoznano przy tym, że więcej samobójstw popełniali młodzi mężczyźni, więc to na nich w 2004 roku ukierunkowano akcję „Koniec czasu! Wróć na właściwy tor”. Ta promowała integrację społeczną zagrożonych jednostek. Dwie trzecie uczestników przyznawała, że było warto wziąć w niej udział. Efekt? W ciągu trzydziestu lat poziom liczby samobójstw spadł o połowę.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl