Rząd znów odkręca kurek z pieniędzmi na dezubekizację. Zatrudni ponad 120 osób w tym sędziów, ich asystentów i urzędników stołecznego Sądu Okręgowego do pracy nad składanymi przez funkcjonariuszy objętych ustawą dezubekizacyjną odwołaniami od decyzji. Jak policzyła "Rzeczpospolita"będzie to kosztować budżet milion złotych miesięcznie.
Już w tej chwili ustawą objętych jest, według danych MSWiA, 38 tys. osób. Sąd Okręgowy w Warszawie zalały odwołania od decyzji, która obniżyła emerytury i renty byłym pracownikom SB. Jak ustaliła "Rz", na tę chwilę wpłynęło 3906 takich wniosków.
Pion, który odpowiada za analizę i rozpatrzenie tych spraw, liczy jednak zaledwie kilku sędziów. Stąd potrzeba zwiększenia rąk do pracy. Zwłaszcza że jak szacują pracownicy SO, liczba odwołań zwiększy się do 40–60 tys. spraw.
Jak przypomina dziennik, na przełomie transformacji ustrojowej w służbach pracowało tysiące funkcjonariuszy, których staż pracy dla PRL był niewielki i którzy później rzetelnie wykonywali swoje obowiązki na rzecz III RP.
Funkcjonariuszy, którzy w SB pracowali od roku do trzech lat, było 4,7 tys. osób, a ponad 1,7 tys. pełniło służbę zaledwie do roku - wylicza "Rz". To właśnie oni mają największą szansę na odwołanie od decyzji.