Ministerstwo Finansów oficjalnie potwierdziło, że Polska jest zadłużona na ponad bilion złotych. Granica ta pękła pod koniec ubiegłego roku. Pierwsze trzy miesiące tego roku przyniosły wzrost zobowiązań o kolejne ponad 18 mld zł. Żeby powstrzymać tę spiralę zadłużenia, wszyscy Polacy musieliby zrzucić się po prawie 27 tys. zł. Rząd jednak uspokaja - nie liczy się kwota, a relacja długu do PKB. A tu rzeczywiście wypadamy dużo lepiej.
Prawie trzy miesiące po tym jak Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) Leszka Balcerowicza ogłosiło, że dług publiczny przekroczył bilion złotych, informacje te oficjalnie potwierdziło Ministerstwo Finansów.
W komunikacie resort finansów podał, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł w czwartym kwartale 2016 roku 1 bln 6 mld 281,6 mln zł. Natomiast państwowy dług publiczny, czyli zadłużenie sektora finansów publicznych, wyniosło 965 mld 201,5 mln zł. Relacja długu do PKB to już 54,3 proc., co oznacza wzrost w porównaniu z 2015 rokiem, kiedy był on na poziomie 51,1 proc.
Bilion długu to równowartość kosztów, jakie państwo musiałoby ponieść na 45 lat funkcjonowania programu 500+. Za te pieniądze można również wybudować około 500 stadionów narodowych czy 23 tys. km autostrad.
- Nasz dług pozostaje pod kontrolą. Mamy spisaną i zatwierdzoną przez rząd strategię zarządzania długiem na najbliższe lata i konsekwentnie ją realizujemy - zapewnił wiceminister finansów Piotr Nowak. Mimo tego licznik naszego zadłużenia ciągle bije i to w coraz szybszym tempie. Najnowsze wyliczenia FOR wskazują, że w poniedziałek 3 kwietnia dług był o 12 mld zł wyższy niż w czwartym kwartale 2016 i o 18 mld zł powyżej magicznej granicy 1 bln. Szacunki wskazują, że średnio z każdą sekundą rośnie o 1 731 zł.
Kto będzie musiał spłacić te długi? Wszyscy Polacy i to przez wiele pokoleń. No chyba, że każdy obywatel w tym momencie przekaże do budżetu około 26 812 zł. Tak się nie stanie, bo trudno oczekiwać społecznej "zrzutki", a po budżecie przygotowanym na ten rok widać, że po raz kolejny wydatki państwa będą sporo większe niż wpływy. Dochody państwa docelowo mają wynieść ponad 325 mld zł, a wydatki 384 mld zł. Maksymalny poziom deficytu tym samym może przekroczyć 59 mld zł.
Piotr Nowak z Ministerstwa Finansów podkreśla, że nie spotkał się z profesjonalistą z branży, który by pytał o nominalną wartość długu.
- Jeśli chodzi o zadłużenie krajów, to rozmawia się o liczbach względem PKB. Są na świecie znacznie mocniejsze od nas gospodarki jak choćby Niemcy, gdzie dług jest zdecydowanie wyższy od naszego - zauważył Nowak.
Faktycznie Polska jest jednym z niewielu krajów, które spełniają wymogi Unii Europejskiej w zakresie relacji długu do PKB. Dopuszczalnym progiem jest zadłużenie na poziomie 60 proc. Wskaźnik u nas wynosi 54,3 proc. Dla porównania, będąca dla nas często wzorem, niemiecka gospodarka jest zadłużona na 78 proc. W Wielkiej Brytanii wskaźnik oscyluje w okolicach 90 proc., podobnie jak średnia w całej strefie euro. W Stanach Zjednoczonych, we Włoszech czy Japonii już od dawna liczby są trzycyfrowe.
Ze stwierdzeniem, że powinno się patrzeć na relację długu do PKB, a nie jego wartość nominalną zgadza sięMariusz Trojak, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, z którym rozmawialiśmy przy okazji tekstu: "Świat tonie w długach. Polski dług to tylko ułamek puli sięgającej 260 bilionów złotych".
- Na dług nie można patrzeć przez pryzmat nominalnych liczb, tylko względem jakiegoś punktu odniesienia, którym w tym przypadku jest wzrost gospodarczy - podkreśla Trojak. Dodaje, że zupełnie innym ciężarem jest 10 mld euro długu dla gospodarki niemieckiej (122 euro na mieszkańca) i gospodarki estońskiej (7692 euro na mieszkańca, przy znacznie niższych płacach).
Dług do PKB wybranych krajów | |||
---|---|---|---|
miejsce w rankingu / kraj | dług do PKB | miejsce w rankingu / kraj | dług do PKB |
1. Japonia | 219% | 24. Polska | 54% |
2. Grecja | 180% | 41. Bułgaria | 31% |
3. Portugalia | 136% | 42. Brazylia | 29% |
4. Włochy | 135% | 43. Słowacja | 29% |
5. Belgia | 113% | 44. Australia | 24% |
6. Cypr | 112% | 45. Norwegia | 24% |
7. Stany Zjednoczone | 107% | 46. Luksemburg | 22% |
8. Singapur | 107% | 47. Rosja | 15% |
9. Hiszpania | 103% | 48. Estonia | 10% |
10. Francja | 99% | 49. Kolumbia | 0,46% |
źródło: nationaldebtclocks.org |
Kwoty zadłużenia poszczególnych krajów mogą przyprawiać o zawrót głowy. Często są one wręcz abstrakcyjne dla zwykłych obywateli. W praktyce są jednak bardzo realnym obciążeniem każdego z nich. W końcu to nie rządy zapłacą za długi.
Żeby spłacić wszystkie zobowiązania na raz, każdy Polak (od niemowlęcia po staruszka) powinien w tym momencie przekazać do budżetu 26 812 zł. Powinien się jednak pospieszyć, bo jutro będzie musiał dopłacić jeszcze 5-6 zł itd. To mniej więcej dziewięć średnich pensji netto. Dużo? Więcej od nas ma do opłacenia Czech, Węgier, Słoweniec czy Szwed.
Najwięcej długów "na głowę" przypada jednak w Japonii - prawie 71 tys. dolarów, czyli około 290 tys. zł. Japończycy wyprzedzają Amerykanów (61,5 tys. dolarów). Dalej pojawiają się takie kraje jak Singapur czy Irlandia.