Znikomy dług publiczny i spora nadwyżka w budżecie - tak mogłaby zaczynać się bajka na dobranoc dla każdego ministra finansów. Jednak dla Duńczyków stanowi to poważne wyzwanie. Pieniądze wysypujące się z państwowej kasy, posłużą teraz wsparciu mieszkalnictwa.
Ku „przerażeniu” duńskiego rządu na rachunku w banku centralnym jest już 207 mld. koron (DKK) (około 116 mld zł.) Podobnej nadwyżki nie było od trzech lat i jest to dwukrotnie więcej niż planowano w budżecie.
Jak zaznacza w swojej analizie Bloomberg nie jest to jednak tylko dobra informacja. Wszystko dlatego, że duński rząd ponosi koszty tej nadwyżki. Musi po prostu płacić odsetki od tych oszczędności, za co odpowiadają ujemne stawki procentowe duńskiego banku centralnego.
To nie jedyny powód bólu głowy duńskich ekonomistów spowodowany przez tę klęskę urodzaju. Również i znakomita relacja długu do produktu krajowego brutto (niższa o 50 proc. od średniej w UE) jest sporym wyzwaniem dla płynności na rynku obligacji.
Żeby jednocześnie „pozbyć się” pieniędzy z rządowej skarbonki i rozruszać rynek obligacji Duńczycy podjęli już niestandardowe działania. Rząd zadeklarował, że chce kupić za 3,6 mld koron ( 2 mld zł.), obligacje KommuneKredit, które emitowane są przez tamtejsze samorządy.
Rząd w Kopenhadze ma też już na koncie 180 mld DKK ( 60 mld zł) w obligacjach banków hipotecznych, które służą do finansowania budownictwa mieszkań komunalnych. Ministerstwo mieszkalnictwa planuje je zamienić na obligacje, które będą gwarantowane przez państwo, a nie banki. Ta operacja ponownie pozwoli na zmniejszenie stanu konta duńskiego rządu.
O podobnych „problemy” Skandynawów inne kraje mogą jednak tylko pomarzyć. Nad nadmiarem gotówki nie musimy się też – niestety - głowić nad Wisłą. Jak już pisaliśmy w money.pl potwierdza to ujawniona w piątek kwota prawdziwego długu naszego państwa.
Suma robi wrażenie również dlatego, że rząd do tej pory nie podawał, ile wynosi jego prawdziwe zadłużenie. Zobowiązania wobec emerytów w ogóle pomijano w statystykach, dzięki czemu dług nie przekraczał biliona złotych. Teraz karty zostały odkryte. Zadłużenie jest sześciokrotnie większe.
Oficjalnie sektor finansów publicznych ma 962 mld zł długu. W piątek podano jednak szacunki wartości uprawnień emerytalno-rentowych nabytych w ramach ubezpieczeń społecznych. Rząd po prostu obliczył, ile państwo będzie musiało wypłacić wszystkim, którzy weszli do systemu emerytalnego po korekcie o składki, jakie jeszcze wniosą.
I tak, na koniec 2015 roku wartość tych uprawnień wyniosła 4,96 bln zł! To dokładnie 276 proc. PKB. Innymi słowy, cała gospodarka musiałaby wpłacać do budżetu wszystko, co zarobi przez trzy lata, żeby zebrać pieniądze na kapitał dla emerytów.