1 bilion złotych - tyle przekroczył licznik długu publicznego Polski. To ponad 26 tys. zł w przeliczeniu na każdego mieszkańca kraju. - Nie sądzę, żeby Polska zbankrutowała, ale szybko rosnący i wysoki dług publiczny tworzy zagrożenie dla załamania gospodarczego – mówił w programie #dzieńdobryPolsko Andrzej Rzońca, główny doradca Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Rząd zakłada, że na koniec 2017 r. jawny dług publiczny Polski wzrośnie do 1 bln 75 mld zł.
- Każdy z nas będzie musiał płacić odsetki w postaci podatków od tego gigantycznego długu, który ciągle rośnie, a musi on zostać spłacony – mówił Andrzej Rzońca.
- Jeżeli rząd zaciąga duże długi w czasie dobrej koniunktury, może znaleźć się w sytuacji, kiedy będzie musiał zaciskać pasa w okresie złej koniunktury, a to może pogłębić dekoniunkturę – tłumaczył główny doradca FOR.
Bilion złotych to wartość jawnego długu publicznego. Jeszcze większy jest ukryty dług publiczny, który uwzględnia zobowiązania emerytalne zaciągane przez państwo.
Dług publiczny a PKB
- Polska ma zapisany w konstytucji limit długu na poziomie 60 proc. PKB. Teraz ta relacja długu publicznego do PKB wynosi już prawie 54 proc. Na koniec 2017 r. rząd zakłada, że to będzie 55 proc. – wyliczał Andrzej Rzońca.
Mimo to, Polska znajduje się wśród 10 krajów o najniższej relacji długu publicznego do PKB w Unii Europejskiej.
- Błędem jest porównywanie relacji długu publicznego do PKB w Polsce z relacją do PKB np. w Niemczech. Polska nie jest jeszcze krajem wysokorozwiniętym, tym samym ma mniejsze możliwości zwiększenia dochodów podatkowych w sytuacji, gdyby stało się to niezbędne do terminowego regulowania długów – mówił gość programu #dzieńdobryPolsko.
- Powinniśmy się porównywać z krajami naszego regionu, a w takim porównaniu wypadamy raczej źle. W naszym regionie wyższy dług publiczny w relacji do PKB ma tylko Chorwacja, Słowenia i Węgry, a więc trzy kraje, które miały najgorsze wyniki gospodarcze po przystąpieniu do Unii Europejskiej – dodał Rzońca.