Wystarczył rok, by Prawo i Sprawiedliwość znalazło pracę dla tysiąca znajomych, byłych posłów, doradców, adwokatów lub po prostu członków najbliższej rodziny. Do m.in. zarządów i rad nadzorczych spółek skarbu państwa, urzędów, ministerstw oraz delegatur trafiło ponad dwa razy więcej ludzi niż za rządów PO-PSL. Listę partyjnych nominacji publikuje "Puls Biznesu".
Kilkadziesiąt przedsiębiorstw państwowych, kilkaset jednoosobowych spółek skarbu państwa oraz spółek z jego większościowym udziałem. Do tego dochodzi jeszcze blisko pół tysiąca spółek, w których państwo posiada co prawda mniejszościowe udziały, ale zachowało wpływ na obsadę części stanowisk. Do tego agencje, ośrodki doradcze i różnego rodzaju fundacje oraz instytucje. Rządzący w Polsce mają wpływ na obsadzanie stanowisk w kilku tysiącach miejsc. Dawid Tokarz z "Pulsu Biznesu" postanowił sprawdzić, jak szybka jest "dobra zmiana" w kadrach.
Tempo i intensywność zmian są rekordowe. Po roku pracy PiS zapewnił już tysiącu osób nowe miejsca pracy. "Puls Biznesu" robił takie zestawienie również w 2012 roku - po 5 latach rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. Obie partie załatwiły po 400 miejsc pracy dla swoich nominatów.
W sumie we wszystkich spółkach i instytucjach całkowicie kontrolowanych przez rząd lub takich, w których Skarb Państwa ma udziały, pracuje ponad 200 tysięcy ludzi.
Dziennik podzielił partyjne nominacje na kilka kategorii. I tak sporą grupę korzystających z "dobrej zmiany" są ci, którzy zamienili ławy poselskie na gabinety prezesów. Pierwszy w tej kadencji Sejmu taką drogę wybrał Wojciech Jasiński, który już w grudniu 2015 roku złożył mandat. Chwilę później został prezesem PKN Orlen. W Sejmie Jasiński wytrzymał niecałe trzy miesiące. W lipcu śladami Jasińskiego podążył Maks Kraczkowski. Zrzekł się mandatu poselskiego i wylądował na stanowisku wiceprezesa PKO BP. 20 tys. wyborców zostało bez swojego przedstawiciela.
Identyczną drogę wybrał Andrzej Jaworski. Wytrzymał jako poseł do maja i dopiero przeszedł do biznesu. A konkretnie do zarządu Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń. Mandaty złożyło jeszcze dwóch innych posłów.
"PB" znalazł też drugą grupę, o którą "matka partia" zadbała. To byli parlamentarzyści. Wśród najbardziej znanych dziennik wymienia Jacka Kurskiego i Zbigniewa Girzyńskiego. Ten pierwszy jest prezesem Telewizji Polskiej, drugi wykonuje zlecenia dla Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Poza tym byli posłowie i senatorowie trafili chociażby do Węglokoksu, Agencji Nieruchomości Rolnych, grupy Azoty, Lasów Państwowych i KGHM.
Przykładem dla szybkości zmian może być Maciej Szota, były radny z PiS i właściciel baru szybkiej obsługi z kebabem, który został wicedyrektorem departamentu ds. badań w PGNiG. Jego sprawę opisywaliśmy w WP money.
W spisie "Pulsu Biznesu" znaleźć można nie tylko byłych polityków - pracę znaleźli też ich asystenci i doradcy. Jak zauważa Dawid Tokarz z "PB" w kilku przypadkach dla znajomych trzeba było tworzyć nowe stanowiska pracy. I tak np. Wioletta Kulpa, radna i szefowa PiS w Płocku, w PKN Orlen objęła funkcję "delegata spółki do spraw odpowiedzialności społecznej wobec interesariuszy lokalnych".
O innym przykładzie pisaliśmy w WP money. Karolina Helmin-Biercewicz, była asystentka posła PiS Andrzeja Jaworskiego, obecnie członka zarządu PZU, w ślad za nim zasiliła kierownicze kadry u największego polskiego ubezpieczyciela. Jej doświadczenie? To m.in. administrowanie stroną internetową parafii i sołtysowanie we wsi Straszyna.
Na dobrą pracę liczyć mogą nie tylko znajomi, ale przede wszystkim rodzina. Syn europosła Ryszarda Czarneckiego - Bartosz Czarnecki - trafił do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jest tam doradcą. Europoseł tłumaczył, że syn jest patriotą i chce pracować dla polskiej firmy. Zapewniał też, że nie załatwił mu pracy. Bartosz Czarnecki w PGZ jest doradcą. A jego żona trafiła do spółki powiązanej z PZU. Jest członkinią rady nadzorczej.
Ostatnią grupą, która skorzystała "na dobrej zmianie" są prawnicy.
- Klucz partyjny był używany do obsady stanowisk. Im wyższa pozycja w partii albo im wyżej postawiony mentor, tym lepsze stanowisko można było dostać - mówił WP money Marek Suski, poseł PiS zasiadający w komisji skarbu państwa w 2012 roku. Suski komentował wtedy nasz materiał nt. stołków dla ekipy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.