Firma przyznała, że jeden z jej pracowników, dwa lata temu wręczył łapówkę wysokiemu urzędnikowi państwowemu. Jej celem miało być uniknięcie wymaganej przez prawo oceny oddziaływania na środowisko genetycznie zmodyfikowanej bawełny sprzedawanej przez Monsanto. Jako dodatkową karę, firma zgodziła się także na trzyletnie monitorowanie jej praktyk biznesowych przez amerykańskie władze.
Korupcyjnej oferty dokonał w 2002 roku przedstawiciel Monsanto, namawiając jedną z indonezyjskich firm konsultingowych do wręczenia 50 tys. dolarów łapówki wysoko postawionemu urzędnikowi Ministerstwa Środowiska Indonezji. Zasugerował on także ukrycie łapówki poprzez zaksięgowanie jej jako „opłaty konsultacyjnej”.
Monsanto spotkało się w Indonezji z bardzo silnym sprzeciwem organizacji ekologicznych i rolniczych wobec planów wprowadzenia do ich kraju bawełny modyfikowanej genetycznie. W tej sytuacji przekupiony urzędnik nie podpisał dokumentów, które umożliwiały odstąpienie od przygotowania oceny oddziaływania na środowisko.
Monsanto przyznało się także do przekupienia innych urzędników państwowych w latach 1997 – 2002. Przedstawiciele giganta agrochemicznego twierdzą, że pełna odpowiedzialność za to, co nazywają „niewłaściwymi działaniami”, spoczywa na filii firmy w Dżakarcie. Wszczęto także wewnętrzne śledztwo w tej sprawie, przed poinformowaniem amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości i Komisji ds. Bezpieczeństwa i Giełdy (SEC). Obie te instytucje prowadzą obecnie przeciw Monsanto postępowanie zarówno karne jak i cywilne.
„Firmy nie mogą wymuszać łapówkami uprzywilejowanego traktowania przez zagranicznych urzędników”, mówi Christopher Wray, zastępca prokuratora generalnego USA.
Monsanto twierdzi, że „nie uchyla się od odpowiedzialności z działania swoich pracowników, podejmie kroki zmierzające do zapobieżenia takim praktykom w przyszłości i będzie w pełni współpracować w śledztwie”.