Uważasz, że płacisz za mało podatków? To przelej więcej, budżet się ucieszy. Wydaje się to pomysłem z kosmosu, ale nie w Norwegii. Tam znaleźli się chętni, żeby za usługi państwa dopłacić. Właściwie w Polsce to też się przyjęło i miliony ludzi chętnie płaci. Tyle że nie nazywa się to podatkami, ale pomocą dla chorych.
Chcesz płacić więcej podatków? Mało kto odpowiedziałby twierdząco. Wśród i tak wysoko opodatkowanych Norwegów jednak znaleźli się chętni.
Krytykowany przez opozycję za obniżanie podatków i wydawanie pieniędzy kraju z ropy naftowej centroprawicowy rząd Norwegii wpadł niedawno na nietypowy pomysł. Dobrowolne podatki.
Skoro niektórzy obywatele uważają, że płacą za mało, to zawsze mogą dobrowolnie dopłacić. Pomysł wprowadzono w czerwcu i o dziwo zebrała się już pewna suma pieniędzy a konkretnie równowartość 4,9 tys. zł - podało norweskie ministerstwo finansów.
To co prawda niewiele jak na naród, liczący 5,3 mln ludzi, ale nie można zapominać, że Norwegowie należą do najbardziej opodatkowanych na świecie. Najwyższa stopa opodatkowania PIT wynosi 46,7 proc. a przeciętny Norweg wpłaca rocznie do budżetu równowartość 112 tys. zł łącznie we wszystkich podatkach. Więcej płaci się tylko w Luksemburgu - wskazują statystyki OECD.
Dla porównania w Polsce suma podatków to około 13 tys. zł rocznie w przeliczeniu na osobę w wieku produkcyjnym.
- Schemat dobrowolnych podatków wprowadzono, żeby umożliwić tym, którzy chcą płacić więcej podatków, mogli to robić w prosty sposób - powiedział minister finansów Siv Jensen w komentarzu dla agencji Bloomberg. - Jeśli ktoś uważa, że stopy podatkowe są za niskie, to teraz ma szansę, żeby płacić więcej - dodał.
Norwegia w wyniku spadków cen ropy przeżywała ostatnio jeden z największych szoków ekonomicznych w tej generacji. Odpowiedzią rządu były na to agresywne cięcia podatkowe. Dodatkowo po raz pierwszy zaczęto wykorzystywać środki zgromadzone na specjalnym państwowym funduszu, na którym odkładane są zyski z ropy.
Dzięki temu średni podatek płacony przez Norwegów spadł z poziomu 42,3 tys. dol. rocznie w 2011 roku do 30,1 tys. dol. w 2015 r. - pokazują dane OECD.
Nadchodzą jednak wybory i to, co wydawałoby się, że jest dla ludzi dobre (więcej pozostaje im portfelach), to może być w trakcie kampanii pokazane jako coś złego. Lewicowa opozycja zaczęła krytykę rządu, że z cięć podatkowych korzystają najbogatsi i zwiększa to nierówności w społeczeństwie.
Jonas Gahr Store, bogaty donator Partii Pracy, który lideruje w sondażach popularności przed wyborami 11 września, odrzucił ofertę rządu. Jednocześnie ten sam polityk, którego wartość majątku ocenia się na 8 mln dol. netto, rozpoczął akcję, która oskarża rząd o obniżanie podatków.
- To element kampanii wyborczej rządu - powiedział Harald Jacobsen, doradca polityczny Partii Pracy, wskazując, że utworzenie systemu kosztowało więcej niż przyniosło w podatkach, sugerując, żeby rząd wziął się za ściąganie większych sum od koncernów międzynarodowych jak Facebook, czy Google.
Polacy mogą uczyć Norwegów
Tak się złożyło, że idea dobrowolnych podatków nie jest w Polsce obca. Miliony osób rok w rok wpłacają pokaźne sumy. I to całkowicie dobrowolnie. Robią to po prostu z chęci pomagania innym.
W tym roku padł kolejny rekord zbiórki pieniędzy przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Do puszek trafiło aż 106 mln zł. Dlaczego wiązać to z ideą dobrowolnego podatku?
Otóż większość z tej kwoty trafi do państwowych szpitali. Kupowany jest niezbędny w ratowaniu życia sprzęt, którego nie zapewnił NFZ. Dzięki temu państwowe szpitale są lepiej doposażone i mogą lepiej pomagać ludziom.
Fakt jednak faktem, że taka pomoc jest potrzebna tylko dlatego, że państwowy właściciel szpitali nie zapewnił odpowiedniego wyposażenia. Akcja WOŚP wspiera to, co powinno być zapewnione z podatków. Norwegowie zebrali marne 4,9 tys. zł. Powinni u Owsiaka brać korepetycje.