Biały Dom zapowiada zrównoważyć budżet Stanów Zjednoczonych. Administracja Trumpa chce tego dokonać m.in. zwiększając wydatki na infrastrukturę. W budżecie będzie jednak mniej na służbę zdrowia. Nie zabraknie pieniędzy na obronność i budowę muru na granicy z Meksykiem.
W nowym planie wydatków w poniedziałek przesłanym do Kongresu istotnym punktem jest 200 mld dolarów przewidzianych na infrastrukturę - informuje "Financial Times". Dążenie administracji prezydenta do zwiększenia wydatków w tym obszarze zbiega się w czasie z rosnącym niepokojem na rynkach finansowych. Podstawowe pytania dotyczą szczególnie perspektywy wzrostu stóp procentowych.
Co może zaskakiwać, chociaż to republikanie kontrolują Kongres, to administracja Trumpa zaczęła obwiniać Demokratów za przyszłoroczny poziom amerykańskiego deficytu budżetowego. Jednak w planie wydatków na przyszły rok, Biały Dom porzucił zobowiązanie do likwidacji deficytu w ciągu dekady, zawarte w pierwszym budżecie w ubiegłym roku.
Obecnie administracja Trumpa przekonuje, że jej nowy plan zakłada likwidację deficytu budżetowego do 2039 r. Nie jest to pierwsza obietnica, z której prezydent musiał się wycofać. Jak już pisaliśmy w money.pl Trump obiecywał w swojej kampanii prezydenckiej, że zwiększy eksport i zmniejszy import.
Po pierwszym roku rządów może powiedzieć, że w tej akurat obietnicy „zawalił” na całej linii. Deficyt był najwyższy od dekady. Minus w amerykańskim deficycie handlu zagranicznego wzrósł w ubiegłym roku o 12 proc. do 556 mld dol. Co więcej, import rósł szybciej niż eksport.
To, że więcej się sprowadza, niż eksportuje z USA to już zresztą norma od wielu lat. Poprzedni raz, gdy była nadwyżka miał miejsce w 1982 roku, czyli za prezydentury Ronalda Reagana, do którego często chce się porównywać Donald Trump.
Obecnie przedstawione prognozy wzrostu, które według wielu analityków są zbyt optymistyczne, przewidują aż 3 proc. wzrost realnego PKB. Czas pokaże, czy i one są przesadzone.
W tym wzroście istotne są właśnie plany związane z rozwojem infrastruktury. Budżet wart 200 mld dol., który administracja chce przeznaczyć na wydatki na budowę dróg i infrastrukturę energetyczną ma w rzeczywistości oznaczać inwestycje rzędu 1,5 biliona dolarów. Reszta ma pochodzić z budżetów konkretnych stanów, a jedynie wspomniane 200 mld z rezerw federalnych.
Podobnie jak w zeszłorocznym budżecie, propozycje Trumpa również zawierają zwiększenie wydatków na obronę. To jednak oznacza redukcję dla agencji cywilnych i np. Agencji Ochrony Środowiska. Zgodnie z planem Białego Domu wydatki tylko na tę Agencję zmniejszone zostaną o 34 proc.
Mniejsze też o 21 proc. mają być wydatki na zdrowie, a Ministerstwo Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast ma z kolei otrzymać o ponad 18 procent mniej. W tym samym budżecie wydatki departamentu obrony idą w górę o 13 procent.
Wzrosną też środki, którymi dysponować ma Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego. 8 procentowy wzrost ma pozwolić Trumpowi wybudować mur na granicy amerykańsko-meksykańskiej.
Mick Mulvaney, dyrektor ds. Budżetu w administracji Trumpa, twierdzi, że Biały Dom jest świadomy, że obawy związane z utrzymującym się deficytem budżetowym mogą skutkować problemami z rentownością rządowych obligacji.
Przekonuje jednak na łamach „Financial Times”, że nowy pomysł na wydatki "zgniecie trajektorię w dół" i odsunie od USA widmo wiecznego deficytu, który prognozowany jest przez amerykański FED.