Wielocyfrowe kontrakty, wielkie nadzieje, a na końcu - sądowe batalie i niespełnione marzenia. To wspólne mianowniki trzech różnych historii. Przedsiębiorcy wspominają współpracę z Donaldem Trumpem i liczą pieniądze, które stracili. CNN dotarł do sztabu wyborczego polityka z pytaniem o wspomniane umowy handlowe. Odpowiedzi nie uzyskał.
Forest Jenkins podpisał kontrakt o wartości 200 tys. dolarów na instalację kabin toaletowych w kasynie Taj Mahal w Atlantic City, które należało do Trumpa. Firma "Triad Building Specialties" realizowała projekt w 1988 roku. - To było jak wygrana na loterii - wspomina córka Jenkinsa, Beth Rosser. Jej brat Steven dodaje: wszyscy byliśmy podekscytowani.
W 1991 roku, zaledwie po dwóch latach od otwarcia, najdroższe kasyno złożyło wniosek o upadłość. Bankructwo oznaczało, że współpracujące przedsiębiorstwa nie otrzymały zapłaty za swoje usługi. - Nie mieliśmy mnóstwa pieniędzy, które wystarczyłyby na pokrycie kosztów - dodaje Rosser, która dziś prowadzi firmę razem z bratem.
Po latach walki w sądzie upadłościowym, Jenkinsowie otrzymali 30 centów w zamian za jednego dolara. Ostatecznie więc, na konto firmy wpłynęło 70 tys. dolarów, a nie 231 tys. dolarów, które należały się zgodnie ze sprawą. Rodzina nie była osamotniona na placu boju. Dziesiątki wykonawców również zostało oszukanych.
The small business owners Donald Trump never paid in full https://t.co/xzF4CwwyXD pic.twitter.com/9hW71puUH5
Milion dolarów w walce o sklep z biżuterią
Sprawa Nata Hymana również ciągnęła się latami. W 1996 roku był młodym przedsiębiorcą, który w lobby wieżowca Trump Tower otworzył swój kiosk z biżuterią i galanterią skórzaną "Landau Jewelry". Jego firma rozwinęła się na tyle, że ostatecznie udało mu się wynegocjować kolejną umowę na otwarcie innych punktów w kasynach w Atlantic City.
Na tym zakończyły się nadzieje na szybki i efektowny rozwój biznesu. Trump zainteresował się miejscem wynajmowanym przez Hymana w tej pierwszorzędnej lokalizacji. Mężczyzna otrzymał listy od prawników miliardera, w których jako powód zerwania umowy podano "złą jakość towaru w sklepie", co ponoć nie było zgodne z prawdą.
Nat Hyman nie ustosunkował się do otrzymanej wiadomości. Efekt? Właściciel wieżowca anulował prośbę przedsiębiorcy o dzierżawę w kasynach i pogrążył go w dokumentacji prawnej. Hyman ustąpił dopiero po 14 latach. Na miejscu kiosku z biżuterią stanął sklep pod szyldem Trumpa. - Myślę, że wydałem około miliona dolarów na ten spór sądowy - podsumowuje mężczyzna. Przyznaje, że gdyby mógł cofnąć czas, drugi raz nie podjąłby współpracy z potentatem nieruchomości.
Bankructwo w zamian za automaty do gry?
W trakcie kampanii wyborczej w czerwcu, Trump obiecywał, że jego doświadczenie w biznesie pozwoli utworzyć tysiące nowych miejsc pracy. Na te słowa odpowiada Paul Friel. W imieniu zmarłego ojca przywołuje historię o rodzinnej firmie, która wiele lat temu splajtowała właśnie przez polityka.
Firma "The Edward J. Friel Company" w latach 80. zawarła kontrakt warty 400 tys. dolarów na budowę szafek pod automaty do gry w Trump Plaza. Po ukończonej pracy, Friel oczekiwał 84 tys. dolarów, które pokryłyby poniesione wydatki. Donald Trump odkupił kontrakt bezpośrednio od generalnego wykonawcy - "Perini Corporation" - i odmówił zapłaty.
- Pracowaliśmy dla trzech generalnych wykonawców i każdy z nich dotrzymywał słowa dopóki w Atlantic City nie pojawił się Donald Trump - wspomina Paul Friel. Jego ojciec próbował odzyskać stracone pieniądze, ale w końcu się poddał. Jak twierdzi mężczyzna, właściciel kasyna użył też swoich wpływów, by zablokować firmie dostęp do innych projektów w okolicy. Po latach prób utrzymania się na powierzchni, przedsiębiorstwo wystąpiło z wnioskiem o upadłość.