Prezydent Trump może okazać się kimś zupełnie innym niż kandydat Trump? - Wielu komentatorów wskazuje na tę niestałość poglądów Donalda Trumpa, przypominając, że potrafi niespodziewanie szybko zmienić zdanie, a wyborcy i tak mu to dotychczas wybaczali – komentuje Marcin Wojtalik ekspert od wielostronnych umów handlowych Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Przemysław Ciszak, money.pl: Wygrana Donalda Trumpa w wyścigu po fotel prezydencki to dobra dla świata wiadomość?
*Marcin Wojtalik, Instytut Globalnej Odpowiedzialności: *Nie wiemy, czego się właściwie spodziewać. Dlatego trudno się cieszyć z wygranej Trumpa. Albo nie - z punktu widzenia przeciwników wielostronnych umów handlowych to raczej dobra wiadomość.
To dlatego, że Donald Trump w kampanii dał się poznać jako ich wielki przeciwnik?
Sprzeciw Trumpa wobec umów handlowych, a przede wszystkim umowy transpacyficznej TPP czy też dotyczącej nas - Europejczyków - TTiP był konsekwentny i wielokrotnie manifestowany. W każdej wypowiedzi przeciwko umowom handlowym wskazywał jeden argument: te umowy są niekorzystne dla Ameryki i USA, w niewystarczającym stopniu zadbały o swoje interesy. To dla niego najważniejsze, a odrzucenie umów jest konsekwencją tego poglądu.
Przecież Ameryka gospodarczo wiele zyskuje na tych umowach, a w relacji z innym sygnatariuszami traktatów stoi raczej na pozycji dominującej.
Większość Amerykanów widzi jednak problemy społeczne, jakie przyniosły Ameryce te umowy: bezrobocie, problemy drobnego, rodzimego biznesu, dominacje zagranicznych korporacji, itp. To na tym niezadowoleniu Trump zbudował swój kapitał. Taki pogląd przyniósł mu zwycięstwo.
No dobrze, ale Porozumienie o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP) czy siostrzana umowa TTIP miały być amerykańskim orężem w walce z ekspansją gospodarczą Chin. To sztandarowy projekt doktryny reorientacji polityki zagranicznej Ameryki w kierunku Azji.
Tak bywa czasem przedstawiana. Nie zgadzam się z tym poglądem. Ekspansję gospodarczą Chin traktuje się w tym kontekście jako straszak, mający przekonać nieprzekonanych do poparcia tej niekorzystnej w swojej formie umowy.
W Europie zwolennicy TTiP również podnosili ten argument, twierdząc, że tę umowę trzeba rozpatrywać właśnie w kontekście walki z Chinami. Ona miałaby powstrzymać Chiny przed zalewem UE? Przecież Unia Europejska prowadzi w tym samym czasie otwarte negocjacje również z Chinami i chodzi właśnie o dwustronną umowę handlową.
Chodzi panu o to, że z jednej strony straszy się potopem chińskim, a z drugiej otwiera się drzwi dla azjatyckiego smoka?
Tak. Jeśli my, jako Europa czy Stany, boimy się Chińczyków to, zamiast wiązać sobie ręce niekorzystną kolejną kontr-umową, należałoby dyskutować na temat relacji handlowych na forum Światowej Organizacji Handlu, która umożliwia reprezentowanie stanowisk i interesów różnych stron.
Wróćmy jednak do Trumpa. Los umowy handlowej między Unią a USA możemy uznać za przesądzony?
Znaczącym będzie to, co wydarzy się wpierw w sprawie umowy TPP. Szybko się o tym przekonany, bo perspektywa jej zawarcia lub odrzucenia jest dość krótka. Przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta nie ma woli politycznej, aby coś zrobić w jej sprawie, więc decyzja i odpowiedzialność będzie spoczywała na Trumpie. W zależności od tego, jak on uargumentuje odrzucenie TPP, będziemy mogli wnioskować co stanie się TTiP.
Przyjęcie TPP absolutnie nie wchodzi w grę? Dotychczasowy prezydent bardzo o nią zabiegał.
Na pewno nie w takiej formie. Jeśli miałaby przejść, to jedynie po znaczących korektach, które zdecyduje się nanieść. A na te nie muszą zgodzić się pozostali 11 sygnatariusze. Odrzucenie umowy transpacyficznej wydaje się najbardziej prawdopodobne. Trump tak dalece jest przeciwny tym umowom, że zapewniał, iż gotowy jest również wycofać się z obowiązującej ponad 20 lat Północnoamerykańskiej Strefy Wolnego Handlu (NAFTA). Tu nie chodzi więc o wycofanie się Ameryki z negocjacji nowych umów, ale całkowite zmiecenie dotychczasowej polityki handlowej USA.
Nie jest tajemnicą, że te umowy dają szczególne przywileje korporacjom. Trump to jednak biznesmen. Wystąpi więc przeciwko środowisku, z którego się wywodzi?
Umowy handlowe to broń obosieczna. Z jednej strony daje możliwość rozwoju kontaktów handlowych, powiększa rynek zbytu dla wielu branż. Z drugiej - oddają władzę korporacjom i stawiają je ponad państwami. Pozbycie się wielostronnych umów handlowych to również zdecydowane ograniczenie przywilejów tychże korporacji, a więc umocnienie roli państwa, a co za tym idzie prezydenta.
Sądzi pan, że Trump będzie miał na tyle siły i faktycznej woli, aby przygiąć kark wielkiemu biznesowi? *Nie upatrywałby w nim wroga korporacji. Co to, to nie. Jego życie zawodowe odbija się na jego postawie i poglądach. Nie sądzę, aby specjalnie przykręcał śrubę korporacjom. Już sama zapowiedź obniżenia podatków dla biznesu i najlepiej zarabiających Amerykanów najlepiej o tym świadczy. Możemy się jednak spodziewać, że inna będzie narracja i kluczowe decyzje w polityce w stosunku do korporacji. * Wspomniał pan o korzyściach płynących z wolnego handlu. Co jeśli doradcy podsuną Trumpowi konkretne liczby, słupki i okaże się, że na tych umowach handlowych Ameryka jednak zarabia krocie. Tylko dzięki TPP dochody USA w ciągu dekady miały wzrosnąć o 77 mld dolarów, a amerykański eksport - o 123,5 mld dolarów.
Tu może uwidocznić się jego pragmatyzm i nieprzewidywalność. Jeśli zobaczy, że potrafi wymusić na partnerach handlowych większe ustępstwa takie, które on uzna za korzystne, albo będzie potrafił je przedstawić jako niezwykle korzystne dla Amerykanów, to może się na te umowy zgodzić. Poprze je tak samo łatwo, jak teraz występuje przeciwko nim.
Prezydent Trump może okazać się kimś zupełnie innym niż kandydat Trump?
Wielu komentatorów wskazuje na tę niestałość poglądów Donalda Trumpa przypominając, że potrafi niespodziewanie szybko zmienić zdanie, a wyborcy i tak mu to dotychczas wybaczali.
Przemysław Ciszak, money.pl: Wygrana Donalda Trumpa w wyścigu po fotel prezydencki to dobra dla świata wiadomość?
*Marcin Wojtalik, Instytut Globalnej Odpowiedzialności: *Nie wiemy czego się właściwie spodziewać. Dlatego trudno się cieszyć z wygranej Trumpa, albo nie. Z punktu widzenia przeciwników wielostronnych umów handlowych do raczej dobra wiadomość.
To dlatego, że Donald Trump w kampanii dał się poznać jako ich wielki przeciwnik?
Sprzeciw Trumpa wobec umów handlowych, a przede wszystkim umowy transpacyficznej TPP czy też dotyczącej nas - Europejczyków - TTiP był konsekwentny i wielokrotnie manifestowany. W każdej wypowiedzi przeciwko umowom handlowym wskazywał jeden argument: te umowy są niekorzystne dla Ameryki i USA w niewystarczającym stopniu zadbały o swoje interesy. To dla niego najważniejsze, a odrzucenie umów jest konsekwencją tego poglądu.
Ale przecież Ameryka gospodarczo wiele zyskuje na tych umowach, a w relacji z innym sygnatariuszami traktatów stoi raczej na pozycji dominującej.
Większość Amerykanów widzi jednak problemy społeczne, jakie przyniosły Ameryce te umowy: bezrobocie, problemy drobnego, rodzimego biznesu, dominacje zagranicznych korporacji itp. To na tym niezadowoleniu Trump zbudował swój kapitał. Taki ogląd przyniósł mu zwycięstwo.
No dobrze, ale Porozumienie o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP), czy siostrzana umowa TTIP, miały być amerykańskim orężem w walce z ekspansją gospodarczą Chin. To sztandarowy projekt doktryny reorientacji polityki zagranicznej Ameryki w kierunku Azji.
Tak bywa czasem przedstawiana. Nie zgadzam się z tym poglądem. Ekspansję gospodarczą Chin traktuje się w tym kontekście jako straszak, mający przekonać nieprzekonanych do poparcia tej niekorzystnej w swojej formie umowy.
W Europie zwolennicy TTiP również podnosili ten argument, twierdząc, że tę umowę trzeba rozpatrywać właśnie w kontekście walki z Chinami. Ona miałaby powstrzymać Chiny przed zalewem UE? Przecież Unia Europejska prowadzi w tym samym czasie otwarte negocjacje również z Chinami i chodzi właśnie o dwustronną umowę handlową.
Chodzi panu o to, że z jednej strony straszy się potopem chińskim, a z drugiej otwiera się drzwi dla azjatyckiego smoka?
Tak. Jeśli my, jako Europa czy Stany, boimy się Chińczyków, to zamiast wiązać sobie rąk niekorzystną kolejną kontr-umową, należałoby dyskutować temat relacji handlowych na forum Światowej Organizacji Handlu, która umożliwia reprezentowanie stanowisk i interesów różnych stron.
Wróćmy jednak do Trumpa. Los umowy handlowej między Unią a USA możemy uznać za przesądzony?
Znaczącym będzie to, co wydarzy się wpierw w sprawie umowy TPP. Szybko się o tym przekonany, bo perspektywa jej zawarcia lub odrzucenia jest dość krótka. Przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta nie ma woli politycznej, aby coś zrobić w jej sprawie, więc decyzja i odpowiedzialność będzie spoczywała na Trumpie. W zależności od tego, jak on uargumentuje odrzucenie TPP, będziemy mogli wnioskować co stanie się TTiP.
Przyjęcie TPP absolutnie nie wchodzi w grę? Dotychczasowy prezydent bardzo o nią zabiegał.
Na pewno nie w takiej formie. Jeśli miałaby przejść to jedynie po znaczących korektach, które zdecyduje się nanieść. A na te nie muszą zgodzić się pozostali 11 sygnatariusze. Odrzucenie umowy transpacyficzne wydaje się najbardziej prawdopodobne. Trump tak dalece jest przeciwny tym umową, że zapewniał, iż gotowy jest również wycofać się z obowiązującej ponad 20 lat Północnoamerykańskiej Strefy Wolnego Handlu (NAFTA). Tu nie chodzi więc o wycofanie się Ameryki z negocjacji nowych umów, ale całkowite zmiecenie dotychczasowej polityki handlowej USA.
Nie jest tajemnicą, że te umowy dają szczególne przywileje korporacjom. Trump to jednak biznesmen. Wystąpi więc przeciwko środowisku, z którego się wywodzi?
Umowy handlowe to broń obusieczna. Z jednej strony daje możliwość rozwoju kontaktów handlowych, powiększa rynek zbytu dla wielu branż. Z drugiej jednak oddają władzę korporacjom i stawiają je ponad państwami. Pozbycie się wielostronnych umów handlowych to również zdecydowane ograniczenie przywilejów tychże korporacji, a więc umocnienie roli państwa, a co za tym idzie prezydenta.
Sądzi pan, że Trump będzie miał na tyle siły i faktycznej woli, aby przygiąć kark wielkiemu biznesowi? *Nie upatrywałby w nim wroga korporacji. Co to to nie. Jego życie zawodowe odbija się na jego postawie i poglądach. Nie sądzę, aby specjalnie przykręcał śrubę korporacjom. Już sama zapowiedź obniżenia podatków dla biznesu i najlepiej zarabiających Amerykanów najlepiej o tym świadczy. Możemy się jednak spodziewać, że inna będzie narracja i kluczowe decyzje w polityce w stosunku do korporacji. * Wspomniał pan o korzyściach płynących z wolnego handlu. Co więc jeśli doradcy podsuną Trumpowi konkretne liczby, słupki i okaże się, że na tych umowach handlowych Ameryka jednak zarabia krocie. Tylko dzięki TPP dochody USA w ciągu dekady miały wzrosnąć o 77 mld dolarów, a amerykański eksport - o 123,5 mld dolarów.
Tu może uwidocznić się jego pragmatyzm i nieprzewidywalność. Jeśli zobaczy, że potrafi wymusić na partnerach handlowych większe ustępstwa, takie które on uzna za korzystne, albo będzie potrafił je przedstawić jako niezwykle korzystne dla amerykanów, to może się na te umowy zgodzić. Poprze je tak samo łatwo, jak teraz występuje przeciwko nim.
Prezydent Trump może okazać się kimś zupełnie innym niż kandydat Trump?
Wielu komentatorów wskazuje na tą niestałość poglądów Donalda Trumpa przypominając, że potrafi niespodziewanie szybko zmienić zdanie, a wyborcy i tak mu to dotychczas wybaczali.
Prezydent Trump może okazać się kimś zupełnie innym niż kandydat Trump?