Bezrobotni znowu mogą podpisywać z urzędami pracy umowy w sprawie dotacji. Przez pierwszą połowę lipca było to niemożliwe, ponieważ resort Elżbiety Rafalskiej zapomniał przygotować dwa kluczowe rozporządzenia, a gdy spostrzegł swój błąd, wysłał komendę "stop" do powiatowych urzędów pracy w całym kraju. PUP-om mogą teraz grozić pozwy za zwłokę w wypłacie środków.
Całe zamieszanie, o którym pisaliśmy 7 lipca, powstało w związku z wejściem w życie z dniem 1 lipcahref="http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/ustawa-za-zyciem-praca-dla-asystentow-rodziny,9,0,2184201.html">programu "Za życiem". Program ten polega na wsparciu rodzin, którym urodziło się dziecko z ciężkim i nieodwracalnym upośledzeniem lub z nieuleczalną chorobą zagrażającą jego życiu.
W ten sposób rząd stara się zniechęcać rodziców do przeprowadzania - nawet legalnej - aborcji w sytuacji, gdy u dziecka jeszcze w okresie płodowym została zdiagnozowana śmiertelna choroba lub ciężkie upośledzenie. Minister Elżbieta Rafalska woli mówić eufemistycznie o "ciążach trudnych".
Jaki to jednak miało związek z bezrobotnymi? Przepisy wprowadzające program "Za życiem" pociągnęły za sobą zmiany m.in. w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, a w konsekwencji - ważność straciły dwa rozporządzenia, które dotyczą dotacji dla bezrobotnych.
Nieprawdziwe są zatem doniesienia niektórych mediów, że wstrzymanie dotacji dla bezrobotnych to efekt przesunięcia przeznaczonych na to środków na sfinansowanie "Za życiem". Prawdziwym powodem był błąd ministerstwa, które nie zorientowało się w porę, że udzielanie dotacji dla bezrobotnych stało się od 1 lipca nielegalne.
Resort po 2 tygodniach naprawia błąd, którego nie było
Resort dopiero 5 lipca poinformował urzędy pracy w całej Polsce o konieczności natychmiastowego wstrzymania rozpatrywania wniosków o środki na podjęcie działalności gospodarczej przez bezrobotnego lub na wyposażenie jego stanowiska pracy.
Błąd został naprawiony 14 lipca, gdy resort Rafalskiej opublikował dwa nowe rozporządzenia, które formalnie weszły w życie dzień później. Ponieważ 15 lipca przypadał w sobotę, w praktyce nowe przepisy zaczęły działać w poniedziałek 17 lipca. Dopiero wtedy urzędy pracy mogły przywrócić proces rozpatrywania wniosków o dotacje dla bezrobotnych.
Resort rodziny i pracy o naprawieniu swojego błędu poinformował dopiero we wtorek. W opublikowanym na stronie ministerstwa komunikacie napisano, że "nie ma przeszkód do przyznawania środków na podjęcie działalności gospodarczej, refundację kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy".
"Przez dwa tygodnie urzędy pracy nie podpisywały z bezrobotnymi umów o refundację kosztów" - przyznaje MRPiPS. "15 lipca weszły w życie nowe rozporządzenia, które realizując program 'Za życiem', rozszerzają listę uprawnionych" - zaznaczono.
Money.pl zwrócił się do MRPiPS z pytaniem, czy zdecydowano się wyciągnąć konsekwencje wobec pracownika resortu, który jest odpowiedzialny za przeoczenie konieczności wydania nowych rozporządzeń. Ministerstwo przekonuje, że żadnego błędu nie było. "Ostateczny kształt nowych rozporządzeń mógł być konsultowany dopiero po przyjęciu ustawy" - przekonuje resort Rafalskiej.
"Nieraz były łzy i krzyki". Będą pozwy?
- Dobrze, że ministerstwo w miarę szybko naprawiło swój błąd, ale on nigdy nie powinien mieć miejsca - powiedział portalowi PulsHR.pl Jerzy Kędziora, przewodniczący Ogólnopolskiego Forum Dyrektorów Powiatowych Urzędów Pracy.
- Ludzie złościli się, bo już zainwestowali pieniądze, kupili nowy sprzęt, wynajęli lokale. Po czym usłyszeli, że nie dostaną dotacji - powiedział Kędziora. - Nieraz były łzy i krzyki - podkreślił.
Wiele jednak wskazuje na to, że sprawa nie rozejdzie się po kościach - dyrektorzy PUP-ów obawiają się, że firmy, którym przerwa w rozpatrywaniu wniosków o dotacje zaszkodziła, mogą teraz zażądać odsetek za zwłokę lub nawet złożyć pozew za utracone korzyści.
Inną kwestią jest to, czy finansowa pomoc państwa dla osób, które zarejestrowały się w urzędach pracy i dla firm, które zdecydują się je zatrudnić, ma realny związek z sytuacją na rynku pracy. Rekordowo niski wskaźnik bezrobocia oznacza, że problem bezrobocia został zastąpiony w Polsce problemem niedoboru rąk do pracy.
Ofert pracy na rynku jest mnóstwo, a pensje na start rosną jak na drożdżach. Jak pokazują najnowsze dane, szybki wzrost płac następuje nawet w przypadku Ukraińców, których imigracja zarobkowa na razie jest - w pewnym stopniu - lekarstwem na problem z brakiem rąk do pracy w Polsce. Według szacunków NBP w 2016 roku pracowało w Polsce 1,2 mln Ukraińców.
Nie wiadomo jednak, jak długo import siły roboczej zza wschodniej granicy będzie ratował sytuację polskiego rynku pracy. O ile bowiem wcześniej zdecydowana większość wjeżdżających do Polski imigrantów zarobkowych z Ukrainy planowała podjąć pracę w naszym kraju, teraz coraz więcej myśli o pracy na Zachodzie. Bardzo obawiają się tego przedsiębiorcy, którzy zmagają się z niedoborem polskich pracowników.