Rząd ma dziś pracować nad budżetem na przyszły rok. Kontrowersje budzą plany wykorzystania pieniędzy zebranych w Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Ministrowie chcą wydać te środki niezgodnie z ich przeznaczeniem – pisze Rzeczpospolita.
Pracodawcy nie zostawiają suchej nitki na planach wykorzystania składek zebranych od firmy. Chodzi łącznie o niemal 5 mld zł.
OGLĄDAJ: Pracodawcy narzekają na brak pracowników. Ekonomista kpi: chyba niewolników
W pierwszej kolejności pod nóż pójdą środki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wytransferowanie środków jest konieczne, aby spełnić polityczne obietnice wobec lekarzy. A mowa o niebagatelnej kwocie rzędu 2,2 mld zł. Właśnie tyle ma zostać przeniesione na wypłaty wynagrodzeń dla lekarzy rezydentów i pielęgniarek w trakcie specjalizacji czy staży podyplomowych. Co ważne, wpływy do tego funduszu mają w przyszłym roku wynieść 476 mln zł.
Dlaczego tak mały fundusz obarczono tak dużymi wypłatami? Ekonomiści, z którymi rozmawiała Rzeczpospolita, wyjaśniają że FGŚP nie podlega regule wydatkowej. To oznacza, że środki publiczne na wynagrodzenia nie wlicza się wtedy do deficytu budżetowego.
Rządplanuje przenieść również pewną sumę środków z Funduszu Pracy. 1,3 mld zł ma zasypać lukę jaka powstała w pracowniczych planach kapitałowych. Z tego źródła pochodzić będą również pieniądze jako dodatek do daniny solidarnościowej od najbogatszych.
Pracodawcy protestują. Ich zdaniem rząd robi skok na kasę ze składek firm i planuje je wydać niezgodnie z celem.
- Od przedstawicieli rządu słyszymy, że na nic nie ma pieniędzy. Ale składki płacone przez przedsiębiorców zbierane na funduszach są wydawane na inne cele. Pozostałe pieniądze są zamrażane na depozytach. Na ustawowe cele, dla których zostały przewidziane te fundusze, zostaje niewiele – powiedział Rzeczpospolitej Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan, przewodniczący Rady Rynku Pracy.
A chodzi przede wszystkim o aktywizację osób niepracujących. Ekspert zaznaczył, że niskie bezrobocie nie jest argumentem za tym, aby zmniejszać te środki.
Tymczasem analitycy zwracają uwagę na przesłanki mówiące o nadchodzącym kryzysie. Świadczy o tym zwiększona liczba upadłości firm w ciągu ostatniego roku, a także zadłużenie przedsiębiorców w ZUS. Ponad pół miliona firm nie reguluje swoich należności w terminie. Zaległe składki na ubezpieczenia społeczne wynoszą już 3,5 mld zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl