Polska przegrywa wojnę o utalentowanych pracowników. Pod względem szybkości wypływania wykwalifikowanej kadry ustępujemy na świecie tylko Indiom - wynika z danych Banku Światowego, które przywołuje "The Wall Street Journal". Zyskują za to kraje anglosaskie. 7 na 10 wyjeżdżających trafia właśnie tam.
Eksperci Banku Światowego przyjrzeli się skali "drenażu mózgów" (z ang. brain drain, czyli ściąganiu specjalistów) w krajach rozwijających się. Wnioski nie są optymistyczne dla Polski.
Należymy do kilku narodów, w których tempo wypływania wartościowych pracowników jest największe. W ciągu dekady intelektualna emigracja podskoczyła w Polsce aż o 115 proc. W ciągu dziesięciu lat liczba wyjeżdżających z Polski wykształconych osób urosła z 500 tys. w 2000 roku do ponad 1 mln w 2010 roku. Dane dotyczą tylko i wyłącznie osób, które mają za sobą chociaż rok wyższej edukacji.
Podobnymi wskaźnikami mogą się pochwalić Indie (pierwsze w zestawieniu) i Meksyk (trzeci w zestawieniu). W przypadku Indii, czyli lidera rankingu przygotowanego przez "The Wall Street Journal" na podstawie danych Banku Światowego, skala wzrostu wyjazdów jest jeszcze większa. Przez 10 lat liczba emigrantów podskoczyła o 123 proc. W Meksyku wzrost nie jest tak imponujący - jest to "zaledwie" 86,4 proc. Cały raport Banku Światowego można znaleźć tutaj.
Warto podkreślić, że nie jesteśmy największymi dostawcami wykształconych migrantów na świecie. Pod tym względem wyprzedzają nas między innymi Indie, Filipiny i Chiny. Więcej talentów wyjechało również z Wielkiej Brytanii i Niemiec, ale oba te kraje przyjmują nowych przyjezdnych i na dodatek nie zanotowały tak dużego tempa wzrostu.
Jak zwraca uwagę Bank Światowy w raporcie "Global talent flows", kierunki wyjazdów od lat się nie zmieniają. Większość wysoko wykwalifikowanych imigrantów na świecie żyje tylko w czterech krajach - w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii. Dokładnie 7 na 10 wyjeżdżających wykształconych trafia właśnie tam. Same Stany Zjednoczone są domem dla ponad 14 mln wykształconych imigrantów, co odpowiada prawie połowie wszystkich utalentowanych migrantów.
Ludzi mieszkających poza miejscem urodzenia w zasadzie nie przybywa - od 1960 roku odsetek na całym świecie oscyluje wokół 3 proc. Problemem jest teraz to, kto wyjeżdża z kraju. Liczba wyjeżdżających utalentowanych migrantów jest już trzy razy większa niż tych niewykształconych. Dysproporcja z roku na rok rośnie, a jak zaznacza Bank Światowy - trudno przewidywać, by te tendencje miały się zmienić w najbliższym czasie.
Na problem kilkukrotnie zwracał uwagę Mateusz Morawiecki, wicepremier i podwójny minister w resortach rozwoju i finansów. Podczas jednej z konferencji o innowacjach, zorganizowanej w styczniu przez MIT Enterprise Forum Poland, Morawiecki zapowiadał, że skończy się "drenaż polskich mózgów". Morawiecki zwrócił się z tą uwagą do obecnego na konferencji Johna Lawa, zastępcy ambasadora USA i rzucił, że czas uczyć się tego od Ameryki. Law pozwolił sobie nawet na uszczypliwy komentarz: "jestem za, a nawet przeciw temu". Morawiecki się tylko uśmiechnął.
W kwestii zwabiania nowych i wykwalifikowanych pracowników prym wiodą właśnie Stany Zjednoczone. - Nie ma wątpliwości, że wysoko wykwalifikowani imigranci podnoszą produktywność gospodarki i jej innowacyjność. Głównie dzięki temu, że więcej ludzi otwiera własne biznesy - tłumaczą autorzy raportu. Ale nie chodzi tylko o małe biznesy.
O sile imigrantów najlepiej świadczą statystyki dotyczące nagród Nobla. Od 1901 roku 9 proc. noblistów pochodziło ze Stanów Zjednoczonych, a aż 13 proc. było tylko związanych z tym krajem w momencie otrzymywania nagrody. Amerykańskie uczelnie i instytucje wygrywają większość Nobli, ale mniej niż połowę zapewniają im ich obywatele. Z kolei co trzecia nagroda Nobla (ze wszystkich dziedzin) powędrował do imigrantów. Połowa z nich mieszkała właśnie w Stanach Zjednoczonych.
Intelektualna emigracja bywa bardzo groźna. Przekonują się o tym właśnie kraje Afryki i Azji. Z obu tych kontynentów wyjechało wiele wykształconych kobiet. - Utrata wykształconych i otwartych na świat kobiet jest wielkim problemem dla krajów z tych kontynentów - tłumaczy Caglar Ozden, jeden z autorów raportu. - Matki mają wielki wpływ na rozwój swoich dzieci, w ogóle na poziom dzietności i jednocześnie na poziom społeczeństwa - tłumaczy.
Nie tylko Stanom Zjednoczonym udaje się wykorzystać przyjezdnych. Na nowych pracownikach sprawnie korzystają również Skandynawowie, Belgowie oraz Szwajcarzy. W przypadku tych krajów więcej jest przyjeżdżających niż wyjeżdżających.
Jak wynika innych danych - przygotowanych przez Komisję Europejską w 2014 roku - z Europy wyjeżdżają najczęściej nauczyciele szkół średnich i przedstawiciele zawodów medycznych: od lekarzy przez pielęgniarki i fizjoterapeutów po dentystów.
Zdaniem ekspertów Banku Światowego, wykwalifikowana migracja będzie postępowała dalej. I bez znaczenia jest fakt, że kraje rozwijające się będą zwiększały poziom życia swoich obywateli. Wynagrodzenia pracowników z amerykańskiej Doliny Krzemowej, Londynu, Nowego Jorku czy Hongkongu wciąż będą atrakcyjne na tyle, by przyciągać nowe osoby. Bank Światowy sugeruje, by firmy zdecydowanie częściej korzystały z nowoczesnych technologii, niż zmuszały pracowników do zmiany miejsca zamieszkania.