Izba opublikowała w poniedziałek raport z kontroli, jaką objęła drogi wojewódzkie w Polsce w latach 2015-217. Przyjrzała się m.in. ich remontom, sposobom zarządzania i monitorowania stanu nawierzchni. Jeden z najważniejszych wniosków to konieczność odchudzenia ciężarówek z drewnem, które jeżdżą po drogach wojewódzkich.
Jak podaje NIK, ciężarówki te są przeciążone. Doprowadziły do tego przepisy rozporządzenia dotyczącego gęstości różnych gatunków drewna. Podane w nich jest, ile teoretycznie waży jeden metr sześcienny sosny (która jest najczęściej przewożonym drzewem), ile dębu, buku i innych gatunków.
Według Izby wartości te są dużo niższe niż to, jaką masę ma takie drzewo w praktyce. "Wykorzystanie tych przeliczników do obliczania na papierze masy drewna przy załadunku sprawia, że potencjalnie każdy załadowany samochód, wyjeżdżający na drogi może realnie ważyć – w zależności od rodzaju przewożonego drewna – kilka lub nawet kilkanaście ton więcej niż dopuszczają normy" - podaje NIK.
I zaznacza, że problem jest o tyle poważny, że przeciążone samochody nie tylko niszczą infrastrukturę drogową, ale zagrażają też bezpieczeństwu ruchu.
"W przypadku najczęściej przewożonego drewna sosnowego, jego normatywna gęstość wykazana w rozporządzeniu (740 kg/m3) i wykorzystywana do obliczeń przy załadunku samochodów jest zaniżona w stosunku do wagi rzeczywistej o około 180-220 kg. Średnio jednym środkiem transportu przewozi się około 30 m3, daje to zaniżenie jego rzeczywistej masy całkowitej o co najmniej 6 ton" - czytamy w komunikacie NIK.
Izba podkreśla też, że to wyliczenie tylko dla sosny, jednego z lżejszych gatunków drewna. Przy innych, cięższych, niedoszacowane obciążenie bywa jeszcze większe.
Z pomiarów Inspekcji Transportu Drogowego wynika, że skontrolowane pojazdy przewożące drewno po polskich drogach przekraczały dopuszczalną masę całkowitą nawet o 40-50 proc.
NIK zwraca uwagę nie tylko na przeciążone pojazdy. Stanowi dróg wojewódzkich nie sprzyja też to, jak dbają o nie zarządcy. Połowa z nich nie przekazywała np. niezwłocznie opracowanych przez siebie planów rozwoju sieci drogowej do organów właściwych w sprawie sporządzania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
"Pominięcie tego dokumentu w procesie sporządzania i uchwalania miejscowych planów może powodować, że nie zostaną zarezerwowane pod budowę dróg tereny o wymaganej szerokości. Może również nie zostać zapewniona ochrona użytkowników terenów przyległych do drogi" - wyjaśnia Izba.
Pojawiały się także nieprawidłowości związane z prowadzeniem obowiązkowych ocen stanu technicznego dróg. Co trzeci ze skontrolowanych podmiotów nie przeprowadzał kontroli okresowych pięcioletnich lub też zakres ich przeprowadzenia był zbyt wąski.
NIK zwraca też uwagę, że konieczne wydają się być zmiany w stosowanej skali ocen stanu technicznego nawierzchni dróg wojewódzkich. Obecnie bowiem zarządcy dróg wojewódzkich stosują niejednolitą skalę ocen (od trzy- do pięciostopniowej), co uniemożliwia dokonanie kompleksowej analizy, oceny oraz porównania stanu technicznego nawierzchni dróg w skali całego kraju.
Izba podała też, że mimo wydawania środków finansowych nieadekwatnych do koniecznych do realizacji zdiagnozowanych potrzeb, stan bezpieczeństwa i sprawności ruchu na drogach wojewódzkich nie uległ w ostatnich latach zasadniczej zmianie. Poprawiał się natomiast stopniowo stan techniczny nawierzchni tych dróg.
Zarządcy dróg otrzymali 2,8 mld zł w roku 2015, 2,4 mld zł w 2016 i ponad 3,8 mld zł w 2017. Środki własne województw stanowiły ok. połowę tych kwot.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl