Ratowanie notowań rządu i próba odzyskania zaufania wyborców PO przed jesiennymi wyborami. Premier Ewa Kopacz nie ukrywała motywacji, jakie stały za środowym zdymisjonowaniem grupy jej ministrów i wiceministrów. W przypadku ministra skarbu Włodzimierza Karpińskiego na ołtarzu politycznego pragmatyzmu złożono stabilność państwowych spółek gazowych i de facto bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju.
Włodzimierz Karpiński stanowisko szefa resortu skarbu objął w kwietniu 2013 r. po nagłej dymisji swojego poprzednika. Mikołaj Budzanowski zapłacił polityczną cenę za podpisanie przez podległe mu PGNiG memorandum gazowego z Gazpromem, o którym sam nie wiedział.
Problemy z gazoportem
Nowy minister miał przynieść stabilizację w kluczowym resorcie skarbu, tym bardziej, że bardzo skrupulatnego nadzoru ministerstwa wymagała idąca jak po grudzie budowa gazoportu w Świnoujściu, który ma zmniejszyć uzależnienie Polski od rosyjskich dostaw.
Odejście Karpińskiego (wraz z wiceministrem skarbu Rafałem Baniakiem) z rządu następuje w wyjątkowo delikatnym momencie z punktu widzenia nadzoru nad tą strategiczną inwestycją.
Kontrolowana przez Skarb Państwa spółka Polskie LNG ma obecnie tymczasowy zarząd, który właśnie negocjuje z wykonawcą gazoportu warunki ukończenia tej inwestycji. Ostatnie słowo w tej kwestii należy do ministra skarbu, a teraz nie wiadomo nawet, kto będzie pełnił tę funkcję.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/93/m306269.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/dymisje-w-rzadzie-tak-zareagowali-inwestorzy,110,0,1826414.html) *Dymisje w rządzie. Reakcja inwestorów * Włodzimierz Karpiński jako minister nadzorował spółki Skarbu Państwa notowane na GPW. Wśród nich tak kluczowe firmy jak PGNiG i KGHM.
Opóźnienie budowy gazoportu w Świnoujściu jest jednym z największych problemów, z jakimi zmaga się w ostatnich latach Ministerstwo Skarbu. Konsorcjum, na czele którego stoi włoska spółka Saipem, miało oddać gotowy gazoport już rok temu, ale wciąż nie wiadomo, kiedy obiekt ten zostanie przekazany do eksploatacji.
W 2013 r. Karpiński podpisał z Saipem porozumienie, które zakładało nie tylko podwyższenie kwoty, jaką Włosi mieli dostać za realizację kontraktu, ale także przesunięcie jej terminu o pół roku. Spółka nie wywiązała się jednak z tego zobowiązania.
Proces realizacji kontraktu na budowę gazoportu zbadała Najwyższa Izba Kontroli, a ogłoszony przez nią raport w tej sprawie był dla Karpińskiego mocnym ciosem. NIK uznał, że resort sprawował niewystarczający nadzór nad inwestycją, a zaangażowanym w nią spółkom Gaz-System i Polskie LNG zarzucił nieprawidłową realizację swoich zadań.
Co gorsza, opóźnienia przy budowie gazoportu mogą oznaczać utratę środków unijnych, które zostały pozyskane na realizację tej inwestycji.
PGNiG traci grunt pod nogami w starciu z Gazpromem
Dymisja Włodzimierza Karpińskiego pod znakiem zapytania stawia także losy rozpoczętego w maju postępowania przed sztokholmskim sądem arbitrażowym, którego stronami jest PGNiG i Gazprom. Polska spółka domaga się od rosyjskiego monopolisty obniżenia cen gazu.
Sprawa konfliktu tych spółek jest o tyle skomplikowana, że właśnie trwają pomiędzy nimi negocjacje na temat wyboru nowego zarządu polsko-rosyjskiej spółki EuRoPol Gaz, która zarządza gazociągiem Jamał-Europa, będącym głównym kanałem dostaw "błękitnego paliwa" z Rosji.
Głęboki kryzys w Ministerstwie Skarbu bardzo osłabia pozycję negocjacyjną PGNiG wobec Gazpromu, tym bardziej, że - jak zauważa "Gazeta Wyborcza" - obecny zarząd tej spółki, z jej prezesem Mariuszem Zawiszą na czele, jest zdominowany przez ludzi Karpińskiego. Także obecny wiceprezes EuRoPol Gazu Tomasz Flis uchodzi za człowieka zdymisjonowanego ministra.
Co z nową radą nadzorczą Lotosu?
To jeszcze nie koniec kłopotów państwowych spółek energetycznych po odejściu ministra skarbu. Kolejną, która może odczuć negatywne reperkusje kryzysu rządowego, jest Lotos. Zaledwie kilka dni temu Karpiński złożył wniosek o przeprowadzenie zmian w radzie nadzorczej tej spółki.
Zaraz potem resort złożył wniosek o przełożenie głosowania w tej sprawie na koniec czerwca, tłumacząc, że swoją kandydaturę zgłosił fundusz ING OFE, będący mniejszościowym, ale znaczącym akcjonariuszem Lotosu. Sprawa głosowania nad nowym składem rady nadzorczej spółki jest teraz wielką niewiadomą, tym bardziej, że z rządu wraz z Karpińskim odchodzi wiceminister Baniak, który z ramienia resortu skarbu zajmował się Lotosem.
Czytaj więcej w Money.pl