Jak już pisaliśmy w money.pl, najważniejszy dokument dotyczący ochrony inwestorów w Unii Europejskiej ma błąd w polskiej wersji językowej. Przez brak jednego słowa profesjonalni polscy inwestorzy mają kłopoty. Na biurku premiera Mateusza Morawieckiego i w KNF są już wnioski o natychmiastową korektę. W sprawie głos właśnie zabrało Ministerstwo Finansów.
Resort potwierdza, że w tłumaczeniu unijnych przepisów na język polski jest błąd. "Zidentyfikowana została rozbieżność w tłumaczeniu przepisów" - przyznaje biuro prasowe resortu. Rozbieżność dotyczy polskiej wersji i... wszystkich pozostałych. W angielskiej, francuskiej i niemieckiej problemu nie ma.
"Potwierdzeniem (...) jest brzmienie tych przepisów w innych wersjach językowych, w tym przede wszystkim w wersji oryginalnej, to jest angielskiej, na podstawie której odbywały się prace w grupach roboczych Rady Unii Europejskiej w trakcie przygotowania tekstu dyrektywy".
Miało być bezpiecznie, są kłopoty
O co chodzi? O dyrektywę MIFID II i jej polskie tłumaczenie, które można znaleźć w dzienniku urzędowym Unii Europejskiej. Dyrektywa zaczęła obowiązywać 1 stycznia tego roku i solidnie namieszała na rynku inwestycji. Dlaczego? Bo jej celem jest zapewnienie małym inwestorom większej ochrony na rynku finansowym.
Co zmieniła? Najogólniej rzecz ujmując, klienci zyskali większe poczucie bezpieczeństwa, kupując produkty inwestycyjne. Zapewnić ma to wymóg dostosowywania stopnia złożoności oferty do doświadczenia klienta. Banki i biura maklerskie nie będą mogły sprzedawać bardzo skomplikowanych instrumentów inwestycyjnych klientom, którzy nie rozumieją ich działania.
W tym celu firmy będą musiały raz w roku, dokładniej niż do tej pory, dosłownie egzaminować swoich klientów, którzy w specjalnych ankietach odpowiadać będą na pytania z zakresu inwestycji. Bruksela sprawiła też, że wszystkie koszty związane z inwestowaniem pieniędzy są podane klientowi na tacy. Wszystko ma być jasno zapisane w umowie bez odnośników do skomplikowanych tabel opłat.
Dyrektywa miała jasny cel: bezpieczeństwo, transparentność, mniejsze koszty i zrozumienie tego, co się podpisuje w firmach inwestycyjnych.
Ochrona została jednak uzależniona od wiedzy i doświadczenia inwestorów. Klienci detaliczni, czyli typowy Kowalski, z automatu ma zapewniony najwyższy poziom ochrony. Klient profesjonalny już nie. Europejscy urzędnicy uznali, że zasada powinna być taka: to, co laikowi daje bezpieczeństwo, profesjonaliście ogranicza pole ruchu. Dlatego ze zwykłego klienta można przeskoczyć na profesjonalistę. Jednak, żeby zostać takim klientem, trzeba spełnić szereg warunków.
Brakuje jednego słowa
I tu pojawia się problem. Dyrektywa zakłada, że należy spełnić dwa z trzech warunków - to m.in. liczba, wielkość transakcji powyżej pół miliona euro oraz doświadczenie z sektora finansowego. A tak przynajmniej wynika z tłumaczenia angielskiego, niemieckiego i francuskiego. Tymczasem w polskim tłumaczeniu słowa "dwa" nie ma. Jest za to "muszą być spełnione przynajmniej następujące kryteria". I dalej wymienione są wszystkie trzy.
Każdy europejski dokument jest tłumaczony na wszystkie języki urzędowe. - Zgodnie z prawem unijnym wszystkie akty prawne występują w aż 24 językach. Co ważne, każda z wersji jest z mocy prawa uznawana za równie autentyczną - wyjaśnia money.pl Patryk Przeździecki, prawnik i ekspert rynku finansowego. Dlatego tak istotne jest, by tłumaczenie było poprawne. Tym bardziej że MIFID II to dla polskich inwestorów szalenie istotny dokumenty.
- Dotarły do mnie głosy zaniepokojonych inwestorów. Twierdzili, że niektóre firmy inwestycyjne wymagają spełnienia jedynie 2 z 3 warunków z dyrektywy, inne nie były do końca pewne tego, jak przekwalifikować klienta. Problemy mieli nawet ludzie z samych działów prawnych firm, którzy nadzorowali proces zmian. Sprawa niby drobna, a istotna dla tego rynku - mówi Przeździecki.
Resort finansów przypomina jednak, że we własnych rozporządzeniach (które implementowały przepisy do polskiego systemu) obowiązuje już dobre tłumaczenie. Nie zmienia to faktu, że rozpocznie analizę sprawy.
"Korekta zidentyfikowanych błędów w tłumaczeniach aktów prawnych z zakresu rynku finansowego występowała w ramach roboczych kontaktów z przedstawicielami służb lingwistycznych Rady UE, wszczynających w uzasadnionych przypadkach procedurę korygującą. MF przeanalizuje zasadność zasygnalizowania zidentyfikowanego błędu w polskim tłumaczeniu dyrektywy odpowiednim służbom".
Fundacja Trading Jam Session, zrzeszająca blisko 20 tys. inwestorów indywidualnych, wystąpiła już do sekretariatu generalnego Parlamentu Europejskiego, Komisji Nadzoru Finansowego oraz Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z prośbą o unijną interwencję. Inwestorzy proszą o szybkie wysłanie prośby ze sprostowaniem. Choć błąd nie paraliżuje przepisów, to ich zdaniem - prawo powinno być po prostu dobrze napisane i przetłumaczone.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl