Najlepsze czasy dyskonty takie jak Biedronka, Lidl, Netto czy Aldi mają za sobą - wynika z raportu "Wojna dyskontów w Polsce" LZ Retailytics. Eksperci prognozują, że w dwa lata łączna liczba tego typu sklepów zbliży się do 4 tys., a dalszy wzrost będzie oznaczał ryzyko kanibalizacji i w rezultacie spadku zyskowności. Szczególnie, że zmieniają się oczekiwania klientów w stosunku do sieci.
Kończy się złota era typowych dyskontów. Przedstawiciele tego segmentu, czyli głównie Biedronka, Lidl, Aldi i Netto będą ewoluować w stronę supermarketów - wynika z raportu niemieckiej firmy konsultingowej.
Ze specjalnego opracowania zatytułowanego "Wojna dyskontów w Polsce" wynika, że branża przez lata zbijająca kokosy, będzie musiała w najbliższym czasie dokonać zmian w funkcjonowaniu ze względu na dostosowanie do nowych potrzeb klientów.
Typowy Kowalski kiedyś wybierał zakupy w Biedronce zamiast np. w sieci Piotr i Paweł, bo oferowała ona przede wszystkim niższe ceny. Oczywiście często kosztem nieco gorszej jakości. Teraz, ze względu na rosnące płace i większą świadomość, ten sam klient ma więcej pieniędzy i szuka większego wyboru markowych towarów. Tym samym główna zaleta dyskontów, czyli niska cena, przestaje być najważniejszym wabikiem.
- Zmiany zachodzące na rynku spowolnią ekspansję dyskontów i staną się wyzwaniem dla ich podstawowego modelu biznesowego - ostrzega Sebastian Rennack, starszy analityk w LZ Retailytics.
Ekspert prognozuje, że w ciągu najbliższych dwóch lat łączna liczba sklepów dyskontowych w Polsce zbliży się do 4 tys., a dalszy wzrost będzie oznaczał ryzyko kanibalizacji i w rezultacie spadku zyskowności.
Jak wskazuje, w przeszłości otwieranie nowych placówek gwarantowało pozytywny efekt sprzedażowy, dzięki odbieraniu udziałów w rynku innym jego uczestnikom. Teraz dyskonty będą musiały walczyć głównie ze sobą nawzajem.
W jaką stronę idą zmiany?
Z raportu LZ Retailytics wynika, że wyczerpuje się pozytywny efekt, na którym wylansowała się Biedronka. Gdy Aldi i Lidl miały kiedyś w ofercie nawet do 85 proc. marek zagranicznych, nieznanych polskiemu klientowi, Biedronka przekonywała do siebie polskimi produktami, w dobrych cenach.
Teraz polskie produkty mogą przyciągać, ale dopiero wtedy, gdy są ekologiczne lub wysokiej jakości. Do tego normą stały się promocje sezonowe czy wprowadzane cyklicznie tygodnie tematyczne, podczas których można kupić produkty z różnych regionów świata. Taka strategia dotyczy przede wszystkim Biedronki i Lidla.
Netto ma z kolei iść w kierunku dyskontu dla starszych klientów. "Grupa wiekowa 60+ będzie do 2020 roku rosła najszybciej" - czytamy w raporcie LZ Retailytics. Z kolei po Aldi eksperci spodziewają się odejścia od minimalistycznej polityki i skromnego marketingu w kierunku większego rozgłosu i rozszerzenia asortymentu o ponad połowę. Aldi zatwierdził nawet ostatnio budżet 5 mld euro na odświeżenie sklepów sieci w Europie.
Celem zmian jest powstrzymanie nieuniknionego spowolnienia wzrostu sprzedaży. Dotychczas sprzedaż dyskontów rosła w tempie średnio 9 proc. w skali roku, wyprzedzając konkurentów z szeroko rozumianej branży handlowej o ponad 5 pkt proc. Z prognoz LZ Retailytics wynika, że w perspektywie pięciu kolejnych lat średni roczny wzrost przychodów dyskontów spadnie w okolice 6,6 proc.
Szacunki zakładają wzrost przychodów czterech dyskontów (Biedronki, Lidla, Aldi i Netto) do poziomu łącznie 20 mld 849 mln euro w 2021 roku, czyli około 88 mld 400 mln zł. Na koniec 2016 roku wyniosły blisko 66 mld 351 mln zł.
źródło: LZ Retailytics
Oczywiście numerem jeden pozostanie Biedronka, która też może liczyć na największy nominalny wzrost przychodów - o blisko 2,6 mld euro. Będzie to jednak stanowić tylko 23-procentowy wzrost w skali 5 lat. Lidl, a więc wicelider rynku dyskontów w Polsce, ma szanse poprawić wyniki o 60 proc., ale dalej będzie generował o ponad połowę mniejszą sprzedaż.
Co ciekawe, prognozy dla najmniejszej w zestawieniu niemieckiej sieci Aldi, zakładają aż dwukrotny wzrost (+100 proc.) przychodów do 2021 roku. Szacuje się docelowe roczne wyniki Aldi na około 473 mln euro. To więc nadal będzie tylko ułamek tego, co sprzedaje Biedronka czy Lidl.
- Aldi, spóźniony w walce o miano najtańszego sklepu, oferującego szerszy asortyment, szybko idzie do przodu, ale nie ma realnych szans, aby stać się ważnym graczem w skali ogólnopolskiej. Podobnie Netto, nie dysponujące wystarczającą liczbą sklepów - ocenia Sebastian Rennack z LZ Retailytics.
Jak dodaje, Biedronka jest i będzie bezdyskusyjnym liderem rynku z ponad 2,7 tys. sklepów, ale jest coraz mocniej atakowana przez znacznie mniejszego Lidla, który nie tylko oferuje konkurencyjne ceny, ale dba o jakość i świeżość produktów.
Polska konkurencja dla zagranicznych dyskontów
Największe sieci dyskontów w Polsce to głównie sieci należące do zagranicznego kapitału. Właścicielem Biedronki jest portugalska grupa Jeronimo Martins, Lidl i Aldi należą do niemieckich spółek, a Netto jest w rękach duńskiego koncernu.
Eksperci z LZ Retailytics pominęli rosnącą w siłę polską sieć marketów, która może nie jest typowym przedstawicielem dyskontów, ale stanowi coraz większą konkurencję dla liderów tego rynku. Mowa o Dino.
Pod tym szyldem, szczególnie w zachodniej części Polski, działa już ponad 700 sklepów, a w trzy lata ich liczba ma wzrosnąć do 1200, co najmniej podwajając sprzedaż.
W pierwszych sześciu miesiącach tego roku klienci zrobili zakupy w Dino za ponad 2 mld zł, podbijając sprzedaż o blisko jedną trzecią w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście: "Dino rewelacją warszawskiej giełdy. Sieć marketów w pół roku podwoiła swoją wartość".